
Z nagrań z czarnej skrzynki wiadomo, że załoga rozmawiała o pogodzie jeszcze przed pierwszym oficjalnym ostrzeżeniem o sytuacji meteo w Smoleńsku. Ze słów Roberta Grzywny można wnioskować, że spodziewano się, iż nie będzie dobrej pogody, bo już o 8:11 drugi pilot zaczął sprawdzać jak wygląda sytuacja na dole. – Nie no ziemie widać, coś tam widać, może nie będzie tragedii – stwierdził Grzywna uspokajająco.
UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU ZAWIERA WULGARYZMY
- Kurwa, to nasze meteo naprawdę! – żachnął się drugi pilot.(...)
- Nasze meteo jest naprawdę zajebiste – potaknął ironicznie Arkadiusz Protasiuk
- Ale dziesiąta i mgła? – nie mógł się nadziwić drugi pilot.(…)
- Za ile te uroczystości się zaczynają? – zapytał się nawigator.
- Za godzinę? - rzucił ktoś niepewnie.
- Nie wiem, ale jak, my nie usiądziemy to nie wyskoczą, te rybki – stwierdził dowódca.
- Dziś dawał podrobioną kartę nie? – zapytał w końcu nieco naiwnie nawigator
Ze śledztwa wiemy, że dowódca prezydenckiego tupolewa kpt. pilot Arkadiusz Protasiuk 10 kwietnia przyjechał na lotnisko chwilę po piątej rano. Od razu zaczął załatwiać formalności związane z lotem. Godzinę później załoga – już komplecie – spotkała się w kokpicie. Po krótkiej rozmowie najpierw drugi pilot major Robert Grzywna, a następnie Arkadiusz Protasiuk oraz dwie stewardesy opuścili pokład samolotu i udali się do Biura Odpraw Załóg.
Pułkowy meteorolog podał taką informacje, mimo że już pewnego czasu dysponował znacznie dokładniejszą i nowszą prognozą. Tylko, że ona miała jedną wadę. Praktycznie uniemożliwiała wylot prezydenta z Warszawy. Według informacji przesłanych do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Taktycznego przez synoptyka z Centrum Hydrometeorologicznego Sił Zbrojnych RP, pogoda w Smoleńsku miała wyglądać następująco: „widzialność 1000-3000 m, przy silnym zamgleniu, zachmurzenie duże chmurami stratus o podstawie 120-180 m”.
Nie tylko z przepisów, ale także z zasad zdrowego rozsądku wynika, że dyżurny meteorolog lotniska wojskowego miał obowiązek przekazać załodze prezydenckiego tupolewa informację o prognozie z Centrum Hydrometeorologicznego Sił Zbrojnych. Dlaczego w takim razie podał swoje przewidywania oparte na znacznie starszych danych pogodowych?
Kiedy przygotowywałem książkę „Ostatni lot. Raport o przyczynach katastrofy”, osoby, które były związane w momencie katastrofy z 36. SPLT sugerowały, że pułkowy meteorolog został zmuszony do wydania załodze prezydenckiego takiej, a nie innej prognozy. Chodziło o to, aby pogoda byłą „lotna”, czyli załoga mogła wystartować.
Przygotowując ten tekst korzystałem z materiałów zbieranych wspólnie z pozostałymi współautorami do książki „Ostatni lot Raport o przyczynach katastrofy” oraz wydanego 10 kwietnia 2015 roku e-booka „Anatomia katastrofy smoleńskiej. Ostatni lot PLF 101”