Fot. Rafał Michałowski / Agencja Gazeta

Polskość. To słowo znam od dziecka. I nie wiem tak naprawdę co ono oznacza. Czy lektury, które czytałem? Język, którym się posługuję? Może to jakaś "krew przodków wołająca z ziemi"? Nie wiem. Nie wiem coraz bardziej z każdym rokiem swojego życia. Ci którzy twierdzą, że to wiedzą, nie potrafią mi wytłumaczyć, po co mi ta polskość. Może w takim kształcie świata i polityki jest mi ona zbędna?

REKLAMA
Janusz Palikot miał powiedzieć, że "musimy wyrzec się polskości". Te słowa padły według informacji Wprost na konwersatorium jakie w zeszłym tygodniu zorganizował były prezydent Aleksander Kwaśniewski (uczestniczyli w niej m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, Józef Oleksy, Janusz Czapiński, Dariusz Rosati, Marek Borowski i inni). Po tych słowach gospodarz miał zganić swojego gościa: - Proszę nie szaleć. Rozumiem intencje, ale odradzałbym takie sądy - powiedział.

Palikot tym razem zapalił skręta - przed Sejmem. Po co organizować takie manifestacje?
Wydawałoby się, że pojęcie narodu nie jest dla lewicowej elity ważne. Mimo tego słowa lidera Ruchu Palikota spowodowały wzburzenie w gronie samych liderów lewej strony wyobraźni politycznej. Jeśli tak zareagowali oni, to możemy się domyślać jakie będą głosy konserwatystów. Parada krzyków, wyśmiewania i pouczania już się zaczyna. I jak zawsze przysłoni to, co najważniejsze w sprawie.
Bo nikt nie odpowie na ważne pytania. Po co mi polskość i jak jej używać w Unii Europejskiej? Gdzie kończy się polskość a zaczyna np. niemieckość, jeśli już nie ma granic? Czy polskość musi się zmieniać? Dlaczego nie mogę, według niektórych, łączyć polskości z chociażby wietnamskością? Kto definiuje to pojęcie i czy ma prawo to robić? I jeszcze wiele, wiele innych pytań…
Janusz Palikot naruszył kolejne tabu, ale chyba w tej kwestii nic to nie pomoże.