Film dokumentalny znów w modzie
Film dokumentalny znów w modzie Fot. Wind of change/ http://www.flickr.com/photos/wind_of_change/2689434960/

Boom na dokument trwa. Znudzeni przestarzałą fabułą, młodzi filmowcy coraz częściej sięgają po ten gatunek. Efekty możemy już oglądać, polski film dokumentalny zaczyna być zauważany na świecie. Wygrywa festiwale, zdobywa prestiżowe nagrody i staje się rozpoznawalną filmową marką. Dziś po raz dziewiąty otwiera się festiwal Planet Doc, świetny dowód na to, że dokument wraca do łask. Czym uwodzi młodych artystów?

REKLAMA
O filmach dokumentalnych robi się głośno. We wrześniu na antenę TVP1 powrócił cykl „Czas na dokument”, prezentujący najciekawsze produkcje z Polski i ze świata. Kurs dokumentalny DOK Pro prowadzony w szkole filmowej Andrzeja Wajdy z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością, a festiwale filmowe prezentujące dokumenty przeżywają oblężenie.
Widzowie zmęczeni powtarzalną fabułą obracają się w stronę dokumentu. To samo robią filmowcy. W 2010 roku Stowarzyszenie Dokumentalistów Polskich wystosowało apel do telewizji. Artyści protestowali przeciwko marginalizacji filmów dokumentalnych w polskich mediach. Od kiedy jednak szefem TVP2 został Jerzy Kapuściński, znany producent filmowy, a redakcją dokumentu w TVP1 zaczął rządzić Andrzej Fidyk, środowisko odetchnęło z ulgą. Dokument znów triumfuje. Przejściowa moda, czy prawdziwa rewolucja?
– Od co najmniej sześciu lat odnotowujemy wzmożone zainteresowanie kursem dokumentalnym – mówi pani z dziekanatu ze Szkoły Filmowej Andrzeja Wajdy. – Na roku uczy się około 10-12 osób. Na kurs fabularny zgłasza się średnio 30 osób, a na dokumentalny ponad dwa razy więcej. To najbardziej oblegany kurs w naszej szkole – przyznaje. Skąd takie powodzenie? – Młodzi ludzie po prostu mają dość idiotycznych fikcji i głupich fabuł – tłumaczy Marcel Łoziński. – Film dokumentalny pozwala być bliżej życia. Dotyka najważniejszych spraw w sposób, jaki jest nie możliwy do osiągnięcia przy fabule, która zawsze jest jakąś kreacją. Od kilku lat obserwuje falę zainteresowania filmem dokumentalnym, której efekty możemy oglądać już dziś. Młody dokument rozwija się w szalonym tempie.
Trzy po trzy. Filmy poleca Nowicki, Zamachowski i Szarski

Niebagatelny jest też wpływ starych mistrzów. Gdyby nie dawne sukcesy polskiej szkoły dokumentu, dziś na pewno kierunek ten nie byłby by taki popularny. Boom można obserwować od kilku dobrych lat. Przykładem jest wydawana przez Instytut Audiowizualna seria DVD, pokazująca filmy najbardziej cenionych twórców. Seria z roku na rok się rozwija, oprócz popularnych artystów jak Kieślowski, Munk czy Łoziński, pojawiają się w niej również mniej znane nazwiska, jak Wiszniewski czy Zmarz-Koczanowicz, które dzięki atrakcyjnemu wydaniu trafiają do mainstreamu.
Modę na dokument kształtuje również telewizja. Przywrócono program w TVP1 „Czas na dokument”, prezentujący głośne produkcje. Z kolei „Polska bez fikcji” w TVP2 to miejsce, w których debiutują młodzi filmowcy. Program jest o tyle ciekawy, że prezentowane są w nim krótkie metraże, od których zwykle zaczynają swoją przygodę z filmem artyści. Wparcie dostają też od studia Munka, które od kilku sezonów finansuje filmowców w ramach projektu "Pierwszy dokument".
– Od kilku lat pracujemy nad tym, żeby wrócić do dawnej tradycji krótkich metraży – mówi Łoziński. – Młodzi ludzie chcą mieć teraz wszystko od razu, robić długie filmy w pięć minut i zdobywać nagrody. Moim zdaniem 17 minut zupełnie wystarcza, żeby powiedzieć wszystko, co jest ważne. Staramy się przywrócić stary model, kiedy dokumenty były pokazywane przed filmem w kinie. Reklamy nas wygryzły, ale szczerze wierzę w to, że wkrótce wrócimy na swoje miejsce. Brakuje dokumentu w kinie – przyznaje.
Nie jest jednak tak strasznie. Od kilku lat w Warszawie organizowany jest festiwal Watch Docs, na którym prezentowane są filmy dokumentalne poświęcone prawom człowieka, oraz Planet Doc przedstawiający najciekawsze propozycje z Polski i ze świata, a na znanych festiwalach filmowych tworzą się sekcje dokumentalne.
– Sytuacja jest coraz lepsza – potwierdza Artur Liebhart, szef festiwalu Planet Doc. – Przecież nie wszystko można mieć naraz. Kiedy zaczynaliśmy dziewięć lat temu, tylko Canal+ miał w swojej ofercie kanał, na którym pokazywane były dokumenty. Dziś jest ich trzynaście, a wkrótce pewnie będzie jeszcze więcej. Fabuła rzeczywiście się już trochę zestarzała. Te same scenariusze ubrane w kolejne kostiumy zaczynają się powoli nudzić. Film dokumentalny nie zna granic i szybko się rozwija. Ostatnie lata przyniosły nam kilka eksplozji wybitnych talentów, chociażby Bartosza Konopki czy Pawła Kloca. Zresztą nie można generalizować. Często twórcy zaczynający w dokumencie, przechodzą do fabuły i na odwrót. Nie technika się liczy w filmie, a emocje.
Emocji więc na pewno dostarczy nam tegoroczny festiwal. Warto już dziś dokładnie przejrzeć program pod kątem polskich filmów. Moda czy prawdziwa rewolucja? Czas pokaże.