
Skandaliczna wypowiedź dyrektora FBI o tym, że Polacy, Węgrzy i Niemcy wspólnie dokonali eksterminacji Żydów, u nas spotkała się ze stanowczą reakcją. Politycy i komentatorzy od kilku dni przez wszystkie przypadki odmieniają słowa: „ignorancja”, „kłamstwo”, „oszczerstwo” . Na Węgrzech – cisza. Tam nie przejmują się tym, co powiedział James Comey?
W Budapeszcie rozliczanie się z wojenną traumą wygląda inaczej – nic dziwnego, Węgry były pierwszym państwem, które przyłączyło się do koalicji Hitlera, czyli tzw. państw osi. Kolaboracja Węgierskiej Partii Faszystowskiej, tzw. Krzyżostrzałowców z nazistami, słono kosztowała – w 1944 roku w obozie w Auschwitz-Birkenau zginęło 430 tys. węgierskich Żydów. Sami Węgrzy nie kryją, że w trakcie II wojny światowej działali ramię w ramię z III Rzeszą, ale od wielu lat robią wiele, żeby zmazać niechlubny epizod w swojej historii. Stąd między innymi uchwalony w 2000 roku, a przypadający na dzień 16 kwietnia Dzień Ofiar Węgierskiego Holokaustu.
Na Węgrzech w oficjalnym nurcie nie ma miejsca na antysemickie wypowiedzi. Politycy otwarcie mówią o swojej winie i uderzają się w piersi. Robią jednocześnie bardzo wiele, jak choćby marsze ku czci ofiar Holokaustu, żeby naprawić błędy z przeszłości. To bardzo ciekawe, jak na Węgrzech rozliczają się z Holokaustem. Tam wszyscy grają w otwarte karty i nie próbują zatuszować tego, co niewygodne.
To pokłosie węgierskiej polityki etnicznej. Na Węgrzech jest aż 13 oficjalnych grup etnicznych. To bardzo dużo, są pod tym względem szalenie liberalni. Trzeba też zaznaczyć, że mniejszości etniczne, w tym Żydzi, są objęci parasolem ochronnym, m.in. dzięki chroniącym ich zapisom w Konstytucji.
