
W poniedziałek portal Wp.pl opublikował obszerną rozmowę z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Rozmowę, która nieco zaniepokoiła konserwatywną część elektoratu PiS. Wszystko przez dużo łagodniejsze opinie na temat in vitro.
Wcześniej Andrzej Duda był nieco bardziej radykalny w kwestii in vitro. Na początku marca 2015 roku, ku uciesze wszystkich konserwatystów i katolików, polityk wyznał, że jako człowiek wierzący jest całkowicie przeciwny in vitro. – Uważam tę metodę za nienaturalną, sprzeczną z nauką Kościoła – deklarował.
Jak przypominał Kamil Sikora, Duda jeszcze jako poseł podpisał projekt ustawy zakazującej in vitro. Za złamanie tego zakazu według autorów projektu miały grozić dwa lata więzienia.
Mimo wcześniejszych, wyrazistych deklaracji w kwestii in vitro, wywiad udzielony przez Dudę serwisowi Wp.pl wywołał niemałe poruszenie wśród tej najbardziej konserwatywnej części prawicowego elektoratu. Oburzeni są obrońcy życia i przeciwnicy in vitro oraz katoliccy działacze nie rozumieją, dlaczego kandydat PiS najpierw jest przeciwny sztucznemu zapłodnieniu, a potem chce je dopuszczać pod pewnymi warunkami.
Tam był gorliwym katolikiem, tu zaś przedstawia stanowisko w ważkich kwestiach moralno-prawno-politycznych (związki partnerskie i in vitro) w zasadzie identyczne, jak stanowisko Bronisława Komorowskiego: in vitro - tak, choć w wersji umiarkowanej; nie małżeństwo, ale przywileje ustawowe dla par jednopłciowych. Panu Bogu świeczkę, a diabłu nawet nie ogarek, lecz drugą świecę...
Być może to niespodziewane złagodzenie zdania ws. in vitro wynika z faktu, że znaczna część Polaków (71 proc.), jak dowodziły badania Millward Brown dla TVN24, popiera in vitro. Kandydat PiS być może postanowił zawalczyć o tę mniej radykalną część prawicowego elektoratu, która nie ma nic przeciwko sztucznemu zapłodnieniu. Pytanie tylko, czy taka nagła zmiana przyniesie mu więcej szkód czy pożytku?
Wyraźnie widać, że dwaj główni kandydaci stonowali swoje wypowiedzi. Ostatnie dni kampanii przebiegają albo bez wyraźnej strategii, albo z taką właśnie strategią łagodzenia, by minimalizować ewentualne wpadki i nie drażnić żadnego środowiska. To końcówka. Każde nieprzemyślane słowo może zrobić więcej szkody, niż to, co właśnie robi Duda, czyli łagodzenie stanowiska.
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl