
Wydarzenia w Knurowie, gdzie podczas stadionowej burdy zginął jeden z kibiców, zamieniły się w pretekst do kolejnego bezmyślnego ataku na polską policję. Nieszczęśliwy wypadek stał się morderstwem, policjanci, którzy strzelali z broni gładkolufowej, zabójcami, a robiący zadymy kibole niemal męczennikami. Jest już kolejna ofiara tej tragedii – to zdrowy rozsądek, który ustąpił miejsca antypolicyjnej histerii.
REKLAMA
Manipulacja w służbie polityki
Fakty są takie. W sobotę w Knurowie przerwano mecz czwartoligowych drużyn, bo kibice zaczęli rzucać na murawę petardy i kamienie. Wkrótce potem w liczbie kilkudziesięciu osób wybiegli na murawę i chcieli zaatakować ochranianych przez policję fanów rywali. Funkcjonariusze (obrzucani niebezpiecznymi przdmiotami) rozdzielali obie grupy, ale agresja narastała, więc wystrzelili salwę ostrzegawczą z broni gładkolufowej. Ta nie przyniosła efektu, więc strzelili w stronę kibiców. Jeden z nich został postrzelony w szyję i zmarł po przewiezieniu do szpitala. Po jego śmierci w mieście doszło do kolejnych burd, a o sprawie usłyszała cała Polska.
Fakty są takie. W sobotę w Knurowie przerwano mecz czwartoligowych drużyn, bo kibice zaczęli rzucać na murawę petardy i kamienie. Wkrótce potem w liczbie kilkudziesięciu osób wybiegli na murawę i chcieli zaatakować ochranianych przez policję fanów rywali. Funkcjonariusze (obrzucani niebezpiecznymi przdmiotami) rozdzielali obie grupy, ale agresja narastała, więc wystrzelili salwę ostrzegawczą z broni gładkolufowej. Ta nie przyniosła efektu, więc strzelili w stronę kibiców. Jeden z nich został postrzelony w szyję i zmarł po przewiezieniu do szpitala. Po jego śmierci w mieście doszło do kolejnych burd, a o sprawie usłyszała cała Polska.
Komentarze na ten temat są różne, ale bardzo często wybrzmiewa z nich ten sam ton, który słychać przy każdym tragicznym incydencie z udziałem policji. Znienawidzeni policjanci ubierani są w mundury ZOMO-wców, wyzywani od morderców i bandytów, obwiniani o całe zło, niezależnie od niuansów i kontekstu. I gdyby dotyczyło to wyłącznie środowisk kibicowskich, można byłoby dać sobie spokój. Wiadomo przecież, że policjant to zawód znienawidzony. Tyle że w przypadku Knurowa antypolicyjna retoryka ma szerszy wymiar. Oto czołowi politycy zaczynają mówić jak kibole, by na śmierci chłopaka z Knurowa nabić kilka punktów w kampanii wyborczej.
Mowa np. o Przemysławie Wiplerze, który "grzejąc" sprawę z Knurowa - niewątpliwie dla politycznych korzyści - wykazał się zaskakującą ignorancją. Nie minęło kilka godzin od zdarzenia, a polityk ogłosił na Facebooku, że "mordercy, którzy zabili tego chłopaka, powinni pójść siedzieć i odpowiadać jak za morderstwo". Napisał też, że "w normalnym kraju dostaliby czapę" i że policjanci powinni wytłumaczyć, dlaczego nie udzielili rannemu pomocy. Ten ostatni wniosek to zresztą kłamstwo, bo udostępniony w sieci film wyraźnie pokazuje, że to właśnie funkcjonariusze zajmowali się kibicem. W tym samym czasie jego koledzy rzucali w nich petardami i innymi przedmiotami (wcześniej zostawili go na murawie).
Postawa Wiplera jest podwójnie zaskakująca. Przecież robi dokładnie to, o co sam oskarżał media i policję po sprawie wydarzeń przed klubem Enklawa – przedwcześnie feruje wyroki, i to o wyjątkowej wadze. Nad zarzutem morderstwa należałoby się zastanowić dwa i więcej razy, tymczasem współpracownikowi Korwina przyszedł on wyjątkowo łatwo. To skrajna nieodpowiedzialność, bo słowa polityka mogą tylko wzniecić wymierzoną w policję agresję.
Zauważyli to nawet jego wyborcy. Czy funkcjonariusz, który rozdziela rozwścieczone grupy kibiców i reaguje, gdy złamane zostało prawo, to morderca? Jak ma się opinia Wiplera do słów Korwin-Mikkego, który mówił, że należy strzelać do zadymiarzy? – pytają na Facebooku. Te pytania dobrze pokazują, że także wolnościowcy i wyborcy Korwina w ogólnej niechęci do policji nie przekraczają granic zdrowego rozsądku. Rozsądku, którego wyraźnie zabrakło Wiplerowi, najpewniej widzącemu w tragedii z Knurowa mocny końcowy aspekt prezydenckiej kampanii Korwina.
Kto tu jest ofiarą
Jak więc ocenić wydarzenia na stadionie w Knurowie? Przede wszystkim wystrzegając się populizmu. Nikt nie zabrania dyskusji o regułach użycia broni gładkolufowej, o standardach działań policji. Nikt nie zamierza wyciszać pytań o to, czy policjanci użyli siły proporcjonalnej do zagrożenia, czy byli "w prawie". Warto jednak przywrócić właściwy porządek rzeczy. Kibole z Knurowa nie wyszli na piknik, tylko z pogwałceniem prawa wtargnęli na murawę, by wszcząć bójkę. Stanowili zagrożenia dla otoczenia, na co policja musiała zareagować. Ostrzeżenia i salwa ostrzegawcza powinny być wystarczające, by przekonać awanturników, że dalsza agresja będzie stanowiła zagrożenie także dla nich.
Jak więc ocenić wydarzenia na stadionie w Knurowie? Przede wszystkim wystrzegając się populizmu. Nikt nie zabrania dyskusji o regułach użycia broni gładkolufowej, o standardach działań policji. Nikt nie zamierza wyciszać pytań o to, czy policjanci użyli siły proporcjonalnej do zagrożenia, czy byli "w prawie". Warto jednak przywrócić właściwy porządek rzeczy. Kibole z Knurowa nie wyszli na piknik, tylko z pogwałceniem prawa wtargnęli na murawę, by wszcząć bójkę. Stanowili zagrożenia dla otoczenia, na co policja musiała zareagować. Ostrzeżenia i salwa ostrzegawcza powinny być wystarczające, by przekonać awanturników, że dalsza agresja będzie stanowiła zagrożenie także dla nich.
To także odpowiedź na argument: "kibic był sam sobie winny? powiedzcie to jego rodzinie, dziecku" (na kibicowskich stronach krąży zdjęcie syna kibica). Równie dobrze można byłoby zapytać: dlaczego mężczyzna, który ma rodzinę na głowie, bierze udział w stadionowej burdzie, ryzykując życiem i zdrowiem. Jak napisał jeden z internautów, jeśli wbiegasz na ulice pod pędzące samochody, to musisz liczyć się z tym, że któryś nie zatrąbi, ale cię potrąci.
Właśnie tak jest w tej sytuacji. Kula najprawdopodobniej przypadkowo ugodziła kibica w szyję – doszło do nieszczęśliwego wypadku. Nawet jeśli przyczynić miała się do niego nieudolność policji, to w pierwszej kolejności był on konsekwencją bandyckiego zachowania mężczyzny i jego kompanów. "Chcącemu nie dzieje się krzywda". Jeśli ktoś z pełną świadomością naraża się na szkodę, nie powinien szukać winy gdzie indziej.
Dziwi mnie, że w sprawie zamieszek w Knurowie ta konkluzja nie jest na pierwszym planie. Szacunek przy śmierci człowieka to jedno, ale kneblowanie nim ust to oddanie pola kibolskim histerykom i populistom. Najpierw podyskutujmy o głupocie pseudokibiców, potem zastanawiajmy się, czy aby na pewno funkcjonariusze zachowali "środki ostrożności".
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl
