Janusz Korwin-Mikke w ostatniej fazie kampanii próbuje nadrobić dystans do Pawła Kukiza i uderza w znaną od lat ostrą retorykę. Przekonywał, że gdyby zlikwidować państwową służbę zdrowia, każdego byłoby stać na leczenie. Oskarżył też szefa "Solidarności" o przyjęcie 2 mld zł łapówki od Ewy Kopacz.
Sztabowcy
Janusza Korwin-Mikkego chyba uznali, że końcówka kampanii
wyborczej powinna być ostra. – Wszystkie związki na Powązki i tyle – mówił w TVP INFO, krytykując Piotra Dudę i "Solidarność". Przekonywał, że szef związku zdradził górników i wziął dwa mld zł łapówki od Ewy Kopacz "w zamian za to, by do wyborów siedział cicho". Przekonywał, że trzeba rozwiązać związki zawodowe.
Lider partii KORWiN przekonywał w programie "Dziś wieczorem", że Muzeum Narodowe to "grób sztuki", bo w jego piwnicach leży z 15 tys. obrazów i gnije". Polityk postulował, by po prostu sprzedać je ludziom. Wskazywał też, że odbieranie podatków na kulturę to działanie na jej szkodę, bo jeśli ktoś chce przeznaczyć 1000 zł na ten cel, kupi książkę, obraz lub pójdzie do teatru, a jeśli te pieniądze na kulturę przekaże państwu, to 400 zł pójdzie na pensje urzędników.
Kandydat na prezydenta ostro spierał się z prowadzącym o służbę zdrowia. Przekonywał, że lepiej byłoby, gdyby każdy sam finansował swoje leczenie. Wtedy byłoby ono znacznie tańsze. Z kolei procedury, które przekraczają możliwości jednostek miałyby być finansowane przez rodzinę lub fundacje.