
Andrzej Duda, kandydat na prezydenta, dużo mówi o pilnowaniu konstytucji, najwyższego aktu prawnego w Polsce. Sam jednak musi wyjaśnić kilka prawnych wątpliwości, które narosły wokół jego zatrudnienia. Duda dorabiał na prywatnej uczelni bez zgody rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie był urlopowany. Do tego wątpliwości budzą jego oświadczenia majątkowe.
REKLAMA
Pytanie Bronisława Komorowskiego o blokowanie przez Andrzeja Dudę etatu na Uniwersytecie Jagiellońskim było jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów niedzielnej debaty wyborczej. Kandydat PiS nie był w stanie odpowiedzieć na zarzut Komorowskiego, a długa cisza wyglądała po prostu źle.
Fucha w Poznaniu
Dopiero później sztabowcy Dudy zaczęli bronić swojego szefa przekonując, że wcale nie blokuje on etatu, bo na to miejsce zatrudniono kogoś innego (choć tylko na umowę na czas określony, a nie nieokreślony). Ale nawał obowiązków politycznych, który był powodem urlopowania na UJ nie przeszkadzał Dudzie dorabiać w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Poznaniu. Rzeczywiście Duda pojawia się w planie zajęć.
Dopiero później sztabowcy Dudy zaczęli bronić swojego szefa przekonując, że wcale nie blokuje on etatu, bo na to miejsce zatrudniono kogoś innego (choć tylko na umowę na czas określony, a nie nieokreślony). Ale nawał obowiązków politycznych, który był powodem urlopowania na UJ nie przeszkadzał Dudzie dorabiać w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Poznaniu. Rzeczywiście Duda pojawia się w planie zajęć.
Duda wydaje się być na tyle związany ze swoją uczelnią, że jeszcze jako kandydat na prezydenta pojawił się tam na konferencji naukowej. Opowiadał, a jakże, o ustrojowej roli prezydenta. – W interesujący sposób zaprezentował urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jako strażnika bezpieczeństwa i suwerenności państwa – można przeczytać w relacji umieszczonej na stronie.
Złamanie prawa nr 1: brak zgody
Współpraca z poznańską uczelnią przewija się przez kolejne oświadczenia majątkowe posła do Sejmu Andrzeja Dudy. W 2011 roku na podstawie umowy o pracę polityk PiS 71,5 tys. zł. W kolejnym roku był już mniej dokładny i pisał o "stosunku pracy", a w 2013 roku przestał podawać w jakiej firmie (uczelni) jest zatrudniony. W 2014 r. Duda pisał z kolei o etacie dydaktyczno-naukowym i o etacie dydaktycznym. Ten drugi zapewne dotyczy pracy w Poznaniu.
Współpraca z poznańską uczelnią przewija się przez kolejne oświadczenia majątkowe posła do Sejmu Andrzeja Dudy. W 2011 roku na podstawie umowy o pracę polityk PiS 71,5 tys. zł. W kolejnym roku był już mniej dokładny i pisał o "stosunku pracy", a w 2013 roku przestał podawać w jakiej firmie (uczelni) jest zatrudniony. W 2014 r. Duda pisał z kolei o etacie dydaktyczno-naukowym i o etacie dydaktycznym. Ten drugi zapewne dotyczy pracy w Poznaniu.
Duda nie miał jednak na to zgody swojego rektora, a to stawiany przez Ustawę o szkolnictwie wyższym warunek pracy na innej uczelni niż macierzysta. – Z akt osobowych Andrzeja Dudy wynika, że nie zwracał się do rektora o zgodę na podjęcie dodatkowego zatrudnienia – powiedział "Gazecie Wyborczej" Adrian Ochalik, rzecznik Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po powrocie rektora UJ z zagranicy uczelnia będzie wyjaśniała sprawę. Ale to nie koniec kłopotów z prawem kandydata PiS na najwyższy urząd w państwie.
Złamanie prawa nr 2: poseł zawodowy z dochodami
W internecie lotem błyskawicy roznosi się facebookowy wpis, w którym prof. Tomasz Gizbert-Studnicki, prawnicza legenda z Krakowa zarzuca Dudzie łamanie Ustawy o wykonywaniu mandatu posła.
Złamanie prawa nr 2: poseł zawodowy z dochodami
W internecie lotem błyskawicy roznosi się facebookowy wpis, w którym prof. Tomasz Gizbert-Studnicki, prawnicza legenda z Krakowa zarzuca Dudzie łamanie Ustawy o wykonywaniu mandatu posła.
W rozmowie z prawnikiem potwierdziliśmy autentyczność tego wpisu. – Nie badałem tego od strony prawnej, opierałem się tylko na informacjach dostępnych publicznie. Ale ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora mówi, że poseł może kontynuować zatrudnienie, ale nie dostaje wtedy uposażenia, tylko diety. Jeżeli ktoś bierze urlop bezpłatny, to jest posłem zawodowym, a więc otrzymuje uposażenie i diety – wskazuje prof. Gizbert-Studnicki.
Autor bez publikacji
Jak wyjaśnia nasz rozmówca politycy, którzy decydują się na status posła zawodowego nie mogą pracować, a ich jedyne dochody mogą pochodzić z praw autorskich. – Może być sporne czy działalność dydaktyczna jest objęta prawami autorskimi. Na mojej uczelni przyjęte jest, i ja tak deklaruję w swoich zeznaniach podatkowych, że 75 proc. moich dochodów z uczelni jest z praw autorskich – wyjaśnia wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, a więc macierzystej uczelni Andrzeja Dudy.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca politycy, którzy decydują się na status posła zawodowego nie mogą pracować, a ich jedyne dochody mogą pochodzić z praw autorskich. – Może być sporne czy działalność dydaktyczna jest objęta prawami autorskimi. Na mojej uczelni przyjęte jest, i ja tak deklaruję w swoich zeznaniach podatkowych, że 75 proc. moich dochodów z uczelni jest z praw autorskich – wyjaśnia wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, a więc macierzystej uczelni Andrzeja Dudy.
Wskazuje, że 50 proc. jego pracy to praca naukowa, czyli przygotowywanie publikacji. – Z tego co wiem Andrzej Duda nie opublikował w ostatnich latach żadnej pracy naukowej. Drugie 50 proc. mojej pracy to praca dydaktyczna, która ma dwa aspekty: przygotowanie wykładów, a to zdecydowanie zalicza się pod prawa autorskie. Ale jest też sprawdzanie egzaminów czy prowadzenie konsultacji ze studentami, co w żadnym stopniu nie jest pacą twórczą i nie powinno być rozliczane jako dochód z praw autorskich – wyjaśnia prof. Gizbert-Studnicki.
Pieniądze nie śmierdzą
Dlatego jego zdaniem Andrzej Duda nie powinien deklarować całości swojego dochodu z prowadzenia wykładów w Poznaniu jako dochodów z praw autorskich. – Nie słyszałem, żeby któryś z kolegów tak robił. Wydaje mi się, że to nie utrzymałoby się w Urzędzie Skarbowym – wyjaśnia prawnik. A skoro tak, to nie mógł też być posłem zawodowym, który pobierał 9 tys. zł miesięcznie. A tak właśnie robił, choć równolegle wpisywał w rubryce dochodów "etat".
Dlatego jego zdaniem Andrzej Duda nie powinien deklarować całości swojego dochodu z prowadzenia wykładów w Poznaniu jako dochodów z praw autorskich. – Nie słyszałem, żeby któryś z kolegów tak robił. Wydaje mi się, że to nie utrzymałoby się w Urzędzie Skarbowym – wyjaśnia prawnik. A skoro tak, to nie mógł też być posłem zawodowym, który pobierał 9 tys. zł miesięcznie. A tak właśnie robił, choć równolegle wpisywał w rubryce dochodów "etat".
Andrzej Duda na każdym kroku powtarza, że szanuje prawo i będzie go bronił. No chyba, że będzie do ogarnięcia na boku jakaś fucha w Poznaniu. Wtedy Duda jest gotowy przymknąć oczy na ustawy. Wszak pecunia non olet.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
