Karolina Korwin Piotrowska zrozumiała młodych ludzi i ich nie ocenia.
Karolina Korwin Piotrowska zrozumiała młodych ludzi i ich nie ocenia. Agencja Gazeta/ Jakub Orzechowski
Reklama.
Czemu służy beka? Czy da się ją zdefiniować?
Beka to jest szerokie pojęcie, to jest następca obciachu. Jest niesłychanie ironiczna, wymierzona w konkretnego bohatera albo zjawisko, wyśmiewa go. Celuje bardzo ostro, jest bezkompromisowa. Studenci wiedzą, że może ranić. Beka dla radości, zabawy, ze zrobienia czegoś głupiego. Nie jest za mądra, ale myślę, że o jej sile przekonał się prezydent Komorowski i politycy w ogóle. Wszystkie memy, które pojawiły się jeszcze w trakcie debaty, są beką. Jest ona jakby rozwinięciem tych memów, jako ironiczny komentarz do rzeczywistości. I to jest taki komentarz, który nie bierze jeńców. Studenci pod tym względem nie są czarno biali. Nie szanują sfery publicznej, głównie polityków, ale też celebrytów. Oni nimi gardzą. Beka jest wyrazem pogardy dla tych ludzi.
Ale przecież o to też po części celebrytom chodzi. W myśl zasady, że nieważne jak, byle by o mnie mówili.
Tak, kiedyś całe zajęcia mieliśmy o bece. Tych studentów nie interesuje, że dany celebryta dzięki nim zarabia. Oni doskonale znają działanie mediów internetowych i mediów społecznościowych. Więc wiedzą, że celebryta zarabia na cytowalności, na pojawianiu się na portalach, na kliknięciach, na lajkach, na odsłonach. Że takim ludziom zależy na tym, by pojawiło się ich nazwisko. Nawet pogarda jest więc narzędziem zarabiania pieniędzy. Młodzi czują też, że to politycy i celebryci lekceważą obywateli, więc ta pogarda jest takim odwetem. Media służą politykom do uwodzenia wyborców: "zagłosujcie na mnie, bo ja jestem taki fajny, ale generalnie mam cię w dupie". A celebrytom: "odwiedzajcie moje strony, lubcie moje posty, wtedy będę miał więcej kontraktów reklamowych, więcej zaproszeń na imprezy, a i tak mam was w dupie".
A czy wyniki pani ankiety, które pokazywały jakie wydarzenia obyczajowe były ważne dla pani studentów, nie pokazały, że ich głównym medium opiniotwórczym są serwisy plotkarskie? Bo były to główne tematy z tego portalu przez wiele tygodni.

Tak, ale w przestrzeni publicznej były wybory. My mieliśmy całe zajęcia o wyborach, a studenci mieli świetne spostrzeżenia po debacie. Polityka ich interesuje. Np. kwestia in vitro. Zakazy dotyczące tej metody są dla nich równoznaczne z zaglądaniem w czyjąś macicę. Że ktoś próbuje gmerać w moim życiu erotycznym, intymnym. Oni tego nie chcą i bardzo się tego boją. To jest pokolenie, które ceni sobie prywatność i nie chce, żeby politycy też tam zaglądali. A jeżeli chodzi o życie obyczajowe, to warto cofnąć się trzy lata wstecz. Mamy aferę z ACTA. Tysiące młodych ludzi protestujących na mrozie. Kto pisze jedyny tekst, który się sprawdził, który był rodzajem takiego proroctwa? Ten tekst jest na Pudelku. Był jedynym, który określił co się tak naprawdę dzieje i którzy politycy powinni przeczytać 1000 razy. On był emocjonalny, można go było skrócić, ale to było doskonałe proroctwo tego, co jest teraz. Że jest rozdźwięk pomiędzy tym co jest publiczne, a co naprawdę interesuje ludzi.
Karolina Korwin Piotrowska

Oto, co według studentów dziennikarstwa, 1 rok, wiek 18- 22 lata, (wcale nie z rodzin milionerów, raczej średnia krajowa, bardzo uważają, ile i na co wydają, część już pracuje) było najważniejszym wydarzeniem w 2015 roku. Kolejno: Wybory Prezydenckie; Zawirowanie wokół in vitro; Kukiz jako zjawisko; taśmy Stonogi; wypowiedź dyrektora FBI na temat Polski w kontekście II Wojny Światowej. Wojnę na Ukrainie wskazały tylko dwie osoby.


I ci studenci również zdają sobie z tego sprawę?
To pokolenie ma zupełnie inne priorytety, ono zupełnie nie jest reprezentowane w mediach. Doskonale zna mechanizmy oszustwa, nie daje sobie wciskać tego kitu. To jest grupa ludzi, którzy wyjdą i pokażą co myślą. Serwisy plotkarskie są dla nich totalną beką, są miejscem, gdzie mogą czytać newsy o tych celebach, bo nie chcą kupować kolorowych gazet.
Ci ludzie nie wiedzą co to „Show”, „Party”. Mniej więcej kojarzą „Vivę” i „Galę”. Bo wiedzą, że po prostu tam mają za darmo te newsy, ale to jest też miejsce, gdzie na przykład były teksty o Durczoku i Fibaku. Sami zauważają, że tam znajdują się informacje i komentarze, których nie ma nigdzie indziej. Ponieważ mainstream jest antypudelkowy. Jednak nie wierzą temu przekazowi w stu procentach.
A czy to jest sygnał, że powinniśmy coś zmienić w mediach, że nie nadążamy za tymi młodymi ludźmi?
My w ogóle za nimi nie nadążamy. Moim pierwszym szokiem po przeprowadzeniu tej ankiety było to, że oni wszyscy napisali, że nie wiedzą, co to jest ramówka. Oni wszystko oglądają w necie, telewizję z rodzicami czasami, dla beki na imprezie przy czipsach i piwie.
Oglądają w internecie, na tablecie, na smartfonie. Dzięki nim dostawałam nawet jakieś linki, poznałam Lisie Piekło. Podrzucali mi historie, bo ja byłam ich ciekawa. Powiedziałam im, że nie chcę ich oceniać, tylko jestem ciekawa co myślą, bo chciałabym w tym zawodzie jeszcze trochę pobyć. Mam dla nich szacunek i wiem w którą stronę idą, ale potrzebuję ich pomocy.
Próbowałam wejść w ten świat i wiem jedno, media kompletnie nie nadążają. To jak oni weszli w YouTube i blogosferę, jak wierzą internetowi, a nie wierzą w media.
A czy wynika to z tego, że ludzie, którzy są starsi od nich o 20 lat, pokolenie 40 latków, sami nie wiedzą dokładnie jak poruszać się w mediach?
Ja mam 40 lat i wiem doskonale jak się poruszać, bo mam z nimi kontakt. To jest kwestia przestawienia się, powiedzenia sobie, że trochę zapomniał wół, jak cielęciem był. O naszym pokoleniu też mówiono, że jest beznadziejne, że nie czytamy książek, nie wiemy, co to dobre filmy i w ogóle jesteśmy debilami.
Teraz to samo próbujemy mówić o następnych pokoleniach. Bez sensu. To jest inny świat, oni żyją w zupełnie innej rzeczywistości. Gdyby nam ktoś powiedział, kiedy byliśmy w ich wieku, że będziemy żyli w takim świecie, to byśmy się w głowę puknęli. Po tym roku intensywnej pracy wiem jedno. Oni się fantastycznie przystosowali do rzeczywistości, która ich otacza. To że oni wiedzą, że media manipulują.
Karolina Korwin Piotrowska

Co oglądają, poza programami informacyjnymi? Po pierwsze oglądają to na player.pl albo ipla.tv. Telewizor włącza się po wejściu do domu i sobie gra. Jest jak członek rodziny, ale nikt nie ma pojęcia, co leci, kto to prowadzi i o co w tym chodzi. Szum w tle. Nic więcej. Programy telewizyjne oglądają w necie. Są to: Kuba Wojewódzki, Kobieta na krańcu świata, Galileo, Wiem, co jem, Boso przez świat, serial "Prawo Agaty" i co dla mnie miłe, Magiel Towarzyski. Otwarci na świat, są na bieżąco ze wszystkimi najnowszymi produkcjami serialowymi, głównie z USA. Polski serial to dla nich synonim obciachu i śmierci w kartonach.

I jak sobie z tym radzą?
Oglądali debatę w telewizji, w internecie na Facebooku i w telefonie mieli Snapchat i Instagram. Ale głównie na Snapchacie. Z tych trzech mediów i z podsumowań w internecie budują w sobie ocenę tej debaty. Mają świadomość, że jak chcą mieć własną ocenę, to muszą to zrobić na podstawie tych trzech mediów. Zapomnijmy o czasach, w których jedni oglądali tylko Fakty, a inni Wydarzenia. Młodzi wszystkie informacje absorbują, mielą i wyjmują własną wersję świata. Lepszą, gorszą, nie chcę oceniać, bo ona musi być powierzchowna, bo nie mają wiedzy, żeby ocenić to merytorycznie. Ale są przyzwyczajeni, że media manipulują i zmieniają rzeczywistość. Prawie każdy zna kogoś, kto został pokrzywdzony przez media. Oni się tych mediów boją, aczkolwiek z drugiej strony wiedzą, że jak chcą się czegoś nauczyć, to muszą iść na praktyki do tych właśnie mediów. Nie chcą wszyscy wylądować na Pudelku czy na Afterparty, mają świadomość, że chcą pracować w dobrych mediach. Wysyłają CV, aplikują, te wakacje będą dla nich pracowite. Instynktownie wiedzą, że jeżeli chcą zrobić karierę w mediach, w słowie, dziennikarstwo obywatelskie nie wystarczy.
Karolina Korwin Piotrowska

Zapytałam ich więc o ich zdaniem o najsztuczniejsze gwiazdy w polskim szołbiznesie. Każdy miał podać co najmniej trzy nazwiska, z kolejnych kategorii, z jakimś uzasadnieniem. Oto pierwsza trójka najsztuczniejszych: wygrywa Małgorzata Rozenek ("kto to w ogóle jest?"), na drugim: Ewa Chodakowska (przy jednoczesnym podkreślaniu bliskiego związku z fankami i tu cytat: "co trzecia kobieta ma w domu jej książkę, która jest do d..y") ex equo z Anną Muchą (bo jest wszędzie, "nic nie potrafi i kiedyś była inną osobą"), a na trzecim: Natalia Siwiec ex equo z Edytą Górniak ("czy pani widziała ich stare zdjęcia?").

Ale czy takie media nie są właśnie remedium na ich nieufność w stosunku do prasy i telewizji?
Kwestia dziennikarstwa obywatelskiego nie wystarczy. Zrobiliśmy zajęcia o Stonodze, który dla nich nie jest przedstawicielem tego nurtu. Było masę historii z dziennikarstwa obywatelskiego, które wypłynęły. Na przykład Kontakt 24 w TVN. To są takie rzeczy, które wyniosły faceta z komórką na prawie równą półkę z Moniką Olejnik. Ale oni instynktownie wiedzą, że to jest ważne, ale to dziennikarstwo jest bardzo szybkie, że tego się nie sprawdza i nie weryfikuje. Oni żądają tego od mediów. Żeby tego Stonogi nie puszczać jak leci, tylko żeby go opracować.
Kiedy rozmawialiśmy o filmie „Piąta władza” z Assange'em o Wikileaks mówili, że jego decyzja o opublikowaniu akt była zła. Trzeba było poczekać, opracować, bo niewinni ludzie mogli ponieść tego konsekwencje. Politycy niech się bujają, oni ich nie nienawidzą, nie interesuje ich kto z kim spał. Ale już agenci, ich rodziny, ich adresy, to jest coś, co nigdy nie powinno przedostać się do sfery publicznej.
Z jednej strony mają Snapchat, który traktują jako narzędzie do przesyłania fotek, do beki, gdzie pokazują się prywatnie. Ale wierzą, że tam to wszystko ginie, chociaż można zrobić print screen. Mają świadomość, że prywatność i intymność bliskich, to jest często jedyne, co posiadam. I dlatego nie znoszą gwiazd, które ostentacyjnie pokazują się w internecie i w mediach.
A czy to nie jest niepokojące, że nie mają swojego wyraźnego wzoru? Napisała pani, że Janusz Gajos jest dla nich takim wzorem, bo rodzice go lubią.
Bo rodzice mają bardzo duży wpływ na nich, wbrew temu, co myślimy. Oni szukają tego w swoim bliskim otoczeniu, nie są wyobcowani. Jeżeli co druga osoba pisze, że moim autorytetem są moi rodzice, bo doszli do czegoś, to to jest ciekawe.
Rodzice mają bardzo dużą rolę w ich wychowaniu, w kształtowaniu gustów. Bardzo często powtarzają, że rodzice polecają im książkę, film, wpływają na nich. To że wzorem jest Gajos i Janda, których oni znają głównie przez rodziców, to na początku to było dla mnie szokujące, ale potem pomyślałam, że to nawet dla mnie to byli już dorośli ludzie, jak ja wchodziłam w życie. Mają powiedziane przez rodziców, że to jest ktoś, kogo należy szanować. Mają to wbite w DNA. Nie widzieli żadnego filmu Jandy, poza jedną dziewczyną, która chce być krytykiem filmowym.
Ale to jest przerażające.
Ale gdzie oni mają to zobaczyć, gdzie oni mają obejrzeć te filmy? Kto im to fajnie pokaże bez nudnej gadki? Oni boją się tych nudnych gadek. Na egzamin kazałam im obejrzeć „Człowieka z marmuru”. Szok. Że świetna, że energiczna, że fajna, niektórzy mówili, że dłużyzny, ale że nowoczesne granie.
Chcą oglądać teraz filmy z Jandą . Wiedzą że fajnie mówi, bo kojarzą ją z telewizji śniadaniowej, że ma teatr. Dla nich jest twórcą teatralnym. To jest podobna historia do tej z Kowalewskim. Ja powiedziałam Julkowi Ćwieluchowi, który zrobił z nim wywiad, że on ci powinien flaszkę postawić. Mówiliśmy o dobrych wywiadach i ten znalazł się na liście lektur. Oni wszyscy to przeczytali i byli oczarowani, mimo że to było dawno, że czarno białe filmy. Byli zachwyceni z jaką kulturą Kowalewski mówił o swoim życiu prywatnym, o swoich zakrętach życiowych. Pokochali tego człowieka, mówili o nim z szacunkiem i znalazł się w pierwszej piątce autorytetów.
Karolina Korwin Piotrowska

Zapytałam ich też o najważniejsze, ich zdaniem, postacie polskiego życia publicznego. O ludzi, którzy są dla nich wzorami do naśladowania, są mądrzy i wpływowi. Byłam ciekawa, bo podobno to pokolenie nie chce wzorów. Naprawdę?

Oto lista nazwisk, które pojawiały się najczęściej na liście tych, którzy są wzorami, mają, według młodych, realny wpływ na świat: Janusz Gajos (za dorobek, bo rodzice lubią), Krystyna Janda (podkreślają jej zaangażowanie w teatr, choć wiem, że raczej nie znają jej filmów, ale kiedy kazałam na zaliczenie zobaczyć obowiązkowo "Człowieka z marmuru" byli pod jej ogromnym wrażeniem), Agata Kulesza ( bo jest naturalna, szczera, jest sobą, "Ida", z której pisali recenzję, wzbudziła w grupie ogromne dyskusje), Magdalena Różczka (bo zero skandali, jest naturalna, nie sprzedaje się), Maja Ostaszewska (zero skandali, mądre wywiady, obrona praw zwierząt), Jerzy Owsiak (bo pomaga innym i znosi ataki na siebie) i Dorota Wellman (bo to fajna, odważna babka, nie sprzedaje się, inteligentna, z dystansem do siebie).

To dowód na to, że się nie zamykają na inne pokolenia, że można im to pokazać bez protekcjonizmu. Nie podoba się im, że mówi się o nich, że są debilami, którzy od wczesnych lat piją alkohol. Mają prawo do własnej drogi. Media straciły z nimi porozumienie.
Oni wchodzą na bloga robionego przez ich równolatka albo kogoś starszego, albo – powiem nieskromnie – mojego Facebooka i tam znajdują prosto podane dwa, trzy zdania, nie na zasadzie ucz się debilu. W mojej ankiecie napisali, że nie lubią długich, nudnych tekstów. Oni nie chcą naukowego bullshitu. A że media im tego nie dają, to może jakaś część z nich głupieje.
Czy są pokoleniem informacji? Kiedyś dużo się mówiło, że mózg przyzwyczaja się do odbioru krótkich treści i nie jest potem w stanie przyswoić długich wywodów, czy nawet powieści.
Na te 30 osób może są dwie, które czytają grube powieści. To jest prawda. Ale ja myślę, że zawsze tak było. Musimy wyjść z idealizowania poprzednich pokoleń, naszej młodości, że każdy „Ulissesa” znał na pamięć, a Sienkiewicza już na pewno. To nie jest prawda. Są osoby, dla których mocne filmy, intelektualna zagwozdka, są jak najbardziej OK. Większość z nich jest faktycznie pokoleniem szybkiej, krótkiej, jasnej informacji. Czytają tylko nagłówki. To jest pokolenie Instagrama, gdzie liczy się dowcipny hashtag i zdjęcie. To jest wyzwanie dla mediów. Wzrok działa pierwszy. To jest pierwsze pokolenie, które to wie i to jest dla nas wyzwanie. Poważna część mówiła, że nie wchodzą dalej niż w tytuł. Mieli świadomość tego, że tych newsów jest tyle, że ich nie ogarną. Dlatego Facebook. Patrzą co lajkują znajomi. Tam są ich codzienne, indywidualne wydania gazet. Oni tak ten świat konsumują, że jeżeli chcą dowiedzieć się czegoś więcej, to wchodzą na ściany znajomych. To jest też trochę kopiowanie innych, ale to też próba odnalezienia się w tej rzeczywistości. Ogrom newsów ich nudzi, to jest dla nich monotonne. Szybko się nudzą.

Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl