Taki pomysł rzuciła Polka, mieszkanka Londynu, czytelniczka tygodnika ”Polish Express”. Bo miała dość narzekania na imigrantów w ogóle, a na Polaków w szczególności. Że biorą zasiłki, zabierają innym pracę i są ciężarem dla Wielkiej Brytanii. Podała termin – 20 sierpnia. Wielu Polaków już szykuje się na ten dzień, choć burza jaka wybuchła wokół pomysłu, jest ogromna.
Artykuł powstał latem 2015 roku i dotyczył planów strajku 20 sierpnia 2015 roku.
Wyobraźmy sobie taki strajk. Na ulice wielu miast nie wyjeżdżają dziesiątki autobusów. W Londynie staje metro. Zamierają dostawy w supermarketach. Wiele sklepów i kafejek w ogóle jest zamkniętych. Stają budowy wieżowców na obrzeżach Londynu. Pielęgniarki, których ciągle na Wyspach brakuje, nie idą do pracy. Zastój w produkcji wielu towarów.
Zbyt czarny scenariusz? Być może. Ale wielu Polaków od lat pracujących w Wielkiej Brytanii jest przekonanych, że ich wkład w brytyjską gospodarkę jest ogromny. Dlatego, jeśli zastrajkują, Brytyjczycy odczują, co to znaczy siła imigrantów. I przestaną na nich narzekać.
Lawina ruszyła. Czytelniczka chyba nie spodziewała się takiego odzewu. Z całej Wielkiej Brytanii płyną słowa poparcia, ale również niechęci, bo wielu Polaków boi się, że straci pracę. A także zwątpienia, czy Polacy w ogóle będą w stanie się zjednoczyć. Wielu nie zna języka. Wielu zwyczajnie z akcją nie chce mieć nic wspólnego. Pracują na własny rachunek i tego chcą się trzymać. Bez względu na opinie sprawa jednak wydaje się poważna.
– Strajk odbędzie się 20 sierpnia. Sprawa budzi ogromne emocje, co widać choćby po tym, ile komentarzy pojawiło się pod naszymi artykułami. Wiele osób czuje się w Wielkiej Brytanii poniżanych, nie docenianych. A fala niechęci wobec imigrantów, w tym Polaków, narasta. Ludzie pytają: ”Czy muszę słuchać tego, że jestem osobą niepożądaną”? – mówi naTemat Tomasz Kowalski, wydawca ”Polish Express”. Jako polscy dziennikarze zaangażowani w sprawę też planują 20 sierpnia pojawić się przed parlamentem. – W tym strajku nie ma złości. Można nawet uznać, że to przyjazny krok. Chęć pokazania, że chcemy w tym kraju żyć i pracować, ale chcemy też, by nas doceniano – dodaje.
Namawia do udziału w strajku
Tomasz Beti, który od sześciu lat mieszka w Wielkiej Brytanii, nie zamierza iść tego dnia do pracy. – Jak najbardziej jestem za. Zostaję w domu, nie ma o czym mówić. Dla mnie taki strajk powinien trwać tydzień – mówi naTemat. Pracuje jako dostawca w firmie, która zatrudnia czterech Polaków. Rozwozi towary z magazynów do sklepów. Widzi mnóstwo Polaków pracujących jako pakowacze, a także przy produkcji ciastek czy przetworów, które potem trafiają do supermarketów. I namawia wielu rodaków do udziału w strajku.
– Wystarczy, że w mojej firmie wszyscy zastrajkujemy, to trzy ciężarówki będą zablokowane. Towary nie dojadą do 80 klientów – mówi. Opcja jest prosta – można źle się poczuć i wziąć urlop na żądanie. To w Wielkiej Brytanii dwa dni. Trzeba tylko zadzwonić do szefa co najmniej godzinę przed rozpoczęciem pracy...
W Irlandii Północnej też odzew
Informacje o strajku rozlały się szerokim echem poza Londyn. ”Wydawać się może, że rząd w Anglii nawet nie wie, że siedzi na beczce prochu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której chociaż połowa emigrantów ze wschodniej Europy, nie pójdzie do pracy” – czytamy na portalu Polacy w Irlandii Północnej. Chodzi oczywiście o Litwinów, Łotyszów, Bułgarów czy Rumunów. I tu autor również roztacza wizję.
Mimo braku jednomyślności strajk ma się jednak odbyć. – Wierzę, że 20 sierpnia się zmobilizujemy i pokażemy, że jest nas masa. Udowodnimy też, że Polacy mają potężny wpływ na brytyjską gospodarkę. Nie chcemy być dłużej szykanowani, bo szykany słyszymy z każdej strony – mówi Tomasz Beti. Jakie? Na przykład, że Polacy blokują autostrady, że polscy kierowcy są najgorsi, że powodują wypadki.
– Niesłuszne są oskarżenia Camerona, że pobieramy zasiłki. Nie pracujemy? Nie robimy zakupów w sklepach? Nie wydajemy pieniędzy? Nie napędzamy w ten sposób gospodarki? – pyta. Do udziału w akcji namawiają również w Irlandii Północnej.
Każdy z nas jest w innej sytuacji, ale czy słysząc szkalujące nas wiadomości, nigdy nie mieliście ochoty powiedzieć: Dość tego! Słyszałem wiele razy komentarze: „ Powinniśmy wszyscy wrócić do Polski, tego samego dnia”. Może nasi bracia i siostry mieszkający w Anglii zostaliby podwójnie zmotywowani, słysząc że nawet Polacy w Irlandii Północnej są z nimi.Czytaj więcej
Polacy chcą być częścią tego kraju. W samym Londynie przebywa około 200 tysięcy Polaków, choć nieoficjalnie pewnie jest więcej. Według spisu powszechnego z 2011 roku – w całym kraju jest ich blisko 600 tysięcy, choć nieoficjalnie mówi się nawet o dwóch milionach. To trzecia co do wielkości mniejszość etniczna na Wyspach.
– Struktura Polaków przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii bardzo się zmienia. Już nie pracują tylko na budowach, czy w przemyśle. Na Wyspy przyjeżdżają specjaliści z bardzo wysokimi kwalifikacjami. Prawnicy, lekarze. Poza tym jesteśmy społecznością, która się integruje, a nie zamyka w gettach. Ale wszyscy przyjechali tu po to, by godnie żyć. Chcą być częścią tego kraju. I tym strajkiem właśnie to chcą pokazać – podkreśla Tomasz Kowalski.
Nie przyjdźmy jednego dnia do pracy. Inaczej Brytyjczycy nie uwierzą, że ten kraj bez nas naprawdę nie funkcjonuje. Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z imigrantów nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko: metro, komunikacja, coffe shops. I przestali psioczyć! Może teraz pora na nas?Czytaj więcej
Komentarze Polaków
• Świetna akcja i na pewno będę gorąco ją popierała i wszystkim moim klientom o niej opowiem. Dobrze by było pokazać Cameronowi że jesteśmy siłą, ale z mojego doświadczenia wiem, że to się nie uda. Z prostego powodu – Polacy obawiają się utraty pracy, bo większość ma duże problemy z mówieniem po angielsku.
• Tu, na emigracji, każdy patrzy na siebie, by jemu było dobrze. Czytałem o tej akcji, ale jak rozmawiałem w pracy z kolegami, to mówili: A co, jak wywalą mnie z roboty, to co, Ty mnie zatrudnisz? Ja tu przyjechałem pracować, a inni jak chcą, to niech sobie organizują akcje. Poza tym boję się, ze Anglicy będą po tym strajku jeszcze gorzej nastawieni do Polaków niż teraz.
• Bardzo smutne komentarze rodaków z Londynu. To potwierdza tylko fakt, że nie jesteśmy jeszcze gotowi aby stawić czoła wyzwaniom jakie mamy i problemom, jakie co chwila stawia nam rząd Camerona i jego polityka nienawiści do Polaków.
Czytaj więcej
Paweł Rutowicz
Jeśli Brytyjczycy rano nie mogliby kupić kawy oraz gazety, a ich dziewczyny i żony nie dostałyby się do fryzjera, to może wtedy zrozumieliby, jak ważne miejsce zajmujemy nie tylko w gospodarce, ale również w ich życiu. Fabryki i rożnego rodzaju zakłady byłyby zmuszone do ograniczenia produkcji lub zamknięcia w tym dniu.Czytaj więcej