Polaków przekonuje się, że śmieciówki są lepsze. Czy słusznie?
Polaków przekonuje się, że śmieciówki są lepsze. Czy słusznie? Fot. Facebook / Stowarzyszenie KoLiber

Porównywanie zalet i wad pracy na etacie i śmieciówce podczas kampanii wyborczej staje się szczególnie popularne. Jedni przekonują, że umowa o pracę to nieosiągalny dla wielu przywilej, drudzy, że etaty to zwykłe złodziejstwo a Polakom dużo bardziej opłaca się praca na śmieciówkach. Tyle że sami jeszcze o tym często nie wiedzą.

REKLAMA
Śmieciówka da ci pieniądze...
O zaletach pracy na umowę o dzieło postanowili ostatnio przekonać m.in. redaktorzy serwisu www.moja–pensja.pl. Przygotowali infografikę, która – naprawdę trudno oprzeć się temu wrażeniu – zalety pracy na śmieciówce stawia ponad te wynikające z pracy na etat.
Zerknijcie na rysunek poniżej i sami powiedzcie... co z niego wynika?
logo
Fot. Facebook / Stowarzyszenie KoLiber
Oczywiście, że wygrywa śmieciówka! Do naszej kieszeni wędruje więcej kasy a do wrednych rządowych łapsk trafia tylko niewielki procent tego, co w mniejszym lub większym pocie czoła zdołaliśmy zarobić. Zyski są zresztą obustronne – nie dość, że pracownik więcej gotówki dostaje do kieszeni, to na dodatek pracodawca nie ponosi żadnych kosztów związanych z jego zatrudnieniem.
Wnioski nasuwają się same: rząd chce zlikwidować śmieciówki nie po to, by poprawić warunki życia rodaków, ale po to, by zyskać większe wpływy do państwowego budżetu. Pytanie tylko czy, gdyby faktycznie było tak jak sugerują autorzy infografiki, rząd walczyłby ze śmieciowymi formami zatrudnienia tak ospale i nieudolnie jak robił to do tej pory?
Etat da emeryturę...
Ale to nie jedyna kwestia, o której zapomnieli wspomnieć twórcy – zapomnieli też o dodatkowych korzyściach, jakie poza zarobkami powinno nieść ze sobą zatrudnienie. Te korzyści w pełni gwarantuje tylko etat, częściowo nie zaprezentowana na rysunku umowa-zlecenie. Chodzi mianowicie o ubezpieczenie emerytalne, rentowe, chorobowe, zdrowotne i wypadkowe, ale też – w przypadku umowy o pracę – możliwość skorzystania z płatnych urlopów wypoczynkowych, macierzyńskich, wzięcia bezpłatnego urlopu czy dni na żądanie.
To właśnie dlatego, etatowiec zarabiający 4 tys. brutto, po odliczeniu wszystkich kosztów związanych z opłaceniem składek (emerytalne to 390,40 zł, rentowe 60 zł, chorobowe 98 zł, zdrowotne 310,64 zł + zaliczka na PIT 287 zł), w dniu wypłaty widzi na koncie niespełna 2,9 tysiąca.
Osoba zatrudniona na umowę-zlecenie mająca taką samą pensję brutto w dniu wypłaty otrzyma już nieco więcej, bo niemal 3 tys. To dlatego, że nie płaci składki na ubezpieczenie zdrowotne. Najwięcej, faktycznie, tak jak napisano powyżej, trafi do osoby zatrudnionej na śmieciówce. Ta z obiecanych 4 tys. brutto do ręki dostanie niemalże 3,5 tys. Bo od jej dochodów nie odprowadza się żadnych składek poza ponad dwa razy większą niż w przypadku etatu zaliczką na PIT.

Ile wynagrodzenia faktycznie dostajesz?

– przy umowie o dzieło do naszej kieszeni trafia 85,5 proc. pensji;

– przy pracy na umowę – zlecenie „zgarniamy” 74,6 proc. pensji;

– przy zatrudnieniu w oparciu o umowę o pracę na konto wpływa nam 71,2 proc.

Wypada tu jeszcze wspomnieć o kosztach, jakie w związku z naszym zatrudnieniem ponosi pracodawca. Przy przyjętej stawce 4 tys. brutto dający nam etat szef dopłaca do interesu 829,60 zł. Przy umowie – zlecenie koszt pracy wynosi tu 727, 60 zł natomiast przy umowie o dzieło... 0 złotych. Znów zatem wygrywa śmieciówka.
Kwestia wyboru, którego nie mamy
Pytanie czy składki naprawdę musimy i warto odprowadzać?
Forsal.pl

W przypadku umowy o dzieło lub zlecenie zarabiamy więcej, bo nie płacimy składek do ZUS, a przecież o emeryturę możemy zadbać sami. Zakładając, że pracując na umowę-dzieło co miesiąc składki osobiście odkładamy, (bo kto powiedział, że to państwo musi za nas wszystko robić!) np. na lokatę wychodzimy na tym lepiej niż na znienawidzonym przez Polaków ZUS-ie.

Nawet jeśli przyjmiemy, że o jesień życia zadbamy sami, pozostaje jeszcze kwestia dostępu do publicznej służby zdrowia i… kredytów. Możliwość skorzystania z tej pierwszej gwarantuje opłacania składek zdrowotnych. Choć z drugiej strony często dostęp ten mamy tylko teoretycznie, bo kolejki do poszczególnych specjalistów są tak długie, że nawet osoby ubezpieczone i mogące liczyć (teoretycznie) na NFZ nierzadko decydują się pójść do lekarza prywatnie.
Umowa o pracę pozostaje jednak niekwestionowanym czynnikiem zwiększającym naszą wiarygodność w banku i – co za tym idzie – ułatwia dostęp do kredytów, m.in. hipotecznych.
Cóż, tak etat, jak i praca na umowę o dzieło, ma wady i zalety. Afery o to, która jest lepsza nie byłoby (albo byłaby, ale o wiele mniejsza) gdybyśmy sami mogli jedne i drugie przeanalizować i zdecydować która forma zatrudnienia jest dla nas najlepsza. My tymczasem tego wyboru nie mamy.

napisz do autorki:malgorzata.golota@natemat.pl