Rzecznik PiS zdradziła, że powrót do obowiązkowego poboru jest brany pod uwagę. – Polskie siły zbrojne są do naprawy albo rozbudowania – powiedziała na antenie TVN24 Elżbieta Witek. Później rzecznik PiS wyjaśniła, że chodziło jej o dobrowolne szkolenia wojskowe, a nie pobór.
– Musimy mieć armię obronną. Nie jesteśmy państwem, które zamierza kogokolwiek atakować, ale musimy mieć obronę. Mamy bardzo długie granice. Tego wojska do obrony granic mamy naprawdę mało. Nie ma tego poboru, który jeszcze kilka lat temu był – narzekała polityk PiS.
Jesienne wybory mogą wiele zmienić. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość utrzyma się na prowadzeniu w sondażach, być może czeka nas rewolucja w kwestii obronności. – Dzisiaj jest podobno ponad 30 tysięcy młodych ludzi, którzy sami chcą się szkolić. Być może wrócimy do obowiązkowego poboru – mówi rzeczniczka partii.
To nie pierwszy raz, kiedy politycy tej partii mówią o powrocie do poboru. – Były takie oczekiwania społeczne, by z poboru zrezygnować. Jednak z punktu widzenia siły polskiej armii, to na pewno nie był dobry pomysł – mówił Adam Lipiński, wiceprezes PiS. Niemniej polityk przyznał wówczas, że do dawnych czasów trudno będzie wrócić.
Gdy ówczesny minister obrony Bogdan Klich znosił pobór, Prawo i Sprawiedliwość ostro protestowało. – Za nierealne uważam zapowiedzi zniesienia poboru wojskowego w 2009 roku – przekonywał wówczas były minister obrony w rządzie PiS, Aleksander Szczygło. Tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej polityk podkreślał wtedy, że rezygnacja z poboru wystawi na szwank bezpieczeństwo Polski i interes sił zbrojnych. Prezydent Lech Kaczyński długo spierał się z rządem na temat liczebności armii. Obawiał się, że kilkudziesięciotysięczna armia zawodowa nie będzie w stanie obronić granic.
– Jak oni wrócą, Antoni Macierewicz zostanie szefem MON i na pewno przywrócą zasadniczą służbę wojskową – przekonywał przyjaciel Jakuba Nocha będący młodym działaczem Platformy. Przyznając otwarcie, że straszenie przywróceniem poboru powinno być dobrym argumentem dla najmłodszych wyborców, którzy coraz częściej odwracają się od PO na rzecz PiS, bo rządy Jarosława Kaczyńskiego pamiętają jak przez mgłę.
PiS zapewnia, że nie chce poboru
W środę Witek – której wypowiedź została wcześniej skrytykowana przez polityków PO – wyjaśniła, że PiS chodzi jedynie o dobrowolne szkolenia.
– Nie ma mowy o żadnym obowiązkowym poborze do wojska. Mówimy tylko o tym, że liczebność polskiej armii jest zbyt mała. Narodowy program sił rezerwy nie zdał egzaminu, w związku z tym można wykorzystać falę zainteresowania młodych ludzi wojskiem i na zasadzie dobrowolności przeszkolić ich np. w takim szkoleniu trwającym trzy miesiące – powiedziała rzecznik PiS, którą cytuje stacja TVN24.
Na Twitterze stanowisko Zjednoczonej Prawicy doprecyzował zaś Jarosław Gowin.