Internauci chętnie komentują temat uchodźców. Wydzieliły się dwa fronty - za i przeciw. Ostatnio ci drudzy oburzyli się po tym, jak w telewizji pokazano grupę uchodźców, która "koczuje" na cmentarzu w Szid. Ta sprawa wymagała komentarza.
Dziennikarz Tomasz Grzywaczewski, autor książki "Przez dziki wschód" skomentował falę hejtu, która spływa na uchodźców, którzy próbują dostać się do Europy Zachodniej. Uznał, że internauci potrzebują rzetelnej informacji, bo już sami nie wiedzą, którym źródłom mają ufać.
Na Facebooku opublikował post: –Podsłuchane w autobusie: "ONI (tj. uchodźcy) już nawet cmentarz zajmują!". Wrzucił zdjęcie swojego autorstwa i wyjaśnił sytuację. – Problem z nią polega na tym, że na swój sposób jest ona podwójnie nieprawdziwa – napisał Grzywaczewski.
– Po pierwsze to nie jest tak, że tłumy dzikich przybyszów obsiadły jak muchy i zajęły się profanowaniem miejsc pamięci. Czyli de facto zalewają nas nawet w najbardziej intymnym wymiarze. Po prostu ten cmentarz znajduje się w strefie międzygranicznej (!) pomiędzy Serbią a Chorwacją, gdzie uchodźcy/imigranci zostali skomasowani czekając na przerzut w stronę Węgier. Więc to nie była ich decyzja, tylko zainteresowanych państw – wyjaśnił.
Dziennikarz chce być obiektywny i przedstawił inny punkt widzenia. Napisał, że na fotografii jest rodzina z dziećmi. Przyznał jednak, że około 80 proc. uchodźców to silni mężczyźni. Nie da się zweryfikować, który z nich faktycznie ucieka przed wojną. Zwrócił uwagę na to, że zdjęcia takie, jak to z cmentarza, nie do końca pokazują prawdę i mogą spowodować, że społeczeństwo czuje się manipulowane. Przykładem takiej manipulacji jest słynne już zdjęcie martwego trzylatka na plaży.
Postanowił więc, aby uniknąć nieporozumień i oskarżeń o manipulację, że będzie korzystał z określenia uchodźcy/ imigranci, ponieważ nie da się tych dwóch grup jednoznacznie rozdzielić.