
Media społecznościowe obiegła sensacyjna wiadomość o tym, że w Bieszczadach grasują bandy uchodźców-bandytów. Grasują i straszą turystów, którzy w popłochu opuszczają zagrożony teren. Sieć zawrzała, a atmosferę podgrzewały komentarze w tonie "a nie mówiłem, że tak będzie...". Wiadomość o uchodźcach błyskawicznie zaczęła żyć własnym życiem.
Od początku. Jest ok. godz. 21. Witold Gadowski postanawia zelektryzować opinię publiczną informacją o "uchodźcach-przestępcach", którzy nielegalnie wdarli się na teren Polski. Mieli przekroczyć granicę w okolicach Olchowca w Bieszczadach. Dziennikarz, powołując się na anonimowe źródło obwieszcza, że "jest ich tylu, że uciekają przed nimi turyści". Na dowód zamieszcza mapkę, która od jakiegoś czasu ma służyć uchodźcom za rodzaj przewodnika. Jest na niej pokazany szlak tranzytowy, którym mają się przemieszczać obcokrajowcy. Jednym z przystanków jest Polska i Podkarpacie - to tam cudzoziemcy zmierzający na Zachód mają forsować przejście graniczne.
Gadowski pyta też zaczepnie co na temat tego, że po Bieszczadach biegają uchodźcy sądzi Straż Graniczna i Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Wystarczyłby jeden telefon i dziennikarz rozwiałby swoje wątpliwości. Wyręczyliśmy go. Rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej jest przygotowana. – Wydzwaniają do mnie w tej sprawie od godz. 4 nad ranem – mówi. – Stanowczo dementuje rewelacje pana Gadowskiego. Nic takiego na granicy się nie dzieje. Co więcej - jest spokojniej niż w latach poprzednich i żadne bandy uchodźców spod ciemnej gwiazdy nie grasują po okolicy – mówi Elżbieta Pikor, rzeczniczka.
Nie wspominając o etyce dziennikarskiej. Dzwoniło do mnie dzisiaj już wielu dziennikarzy, ale wśród nich nie było Gadowskiego, który rozpuścił plotkę o uchodźcach w Bieszczadach. I jeszcze podał taką informację na portalu społecznościowym. Gdzie tu miejsce na rzetelność? To wielkie nieporozumienie.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
