– Tak osobiście, najbardziej szokująca była dla mnie końcówka kampanii wyborczej, kiedy nie znaleziono czasu na uchwalenie ustawy o działalności gospodarczej, na którą między innymi my pracowaliśmy przez pół roku – mówi w "Bez autoryzacji" Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jakie są Pana wrażenia po wyborach? Część Polaków jest załamana, reszta świętuje.
Cezary Kaźmierczak: Nie jestem ani przerażony, ani w euforii. Platforma straciła zaufanie, a już na pewno wśród przedsiębiorców i w dużej mierze ludzi. Zapłaciła po prostu rachunki.
Za?
Szczególnie za ten ostatni okres, w którym zachowywała się w sposób absolutnie skandaliczny. Najpierw złożyła mega hochsztaplerską obietnicę podatków 0 do 39,5 proc., co bez radykalnego podniesienia innych podatków jest absolutnie niemożliwe do realizacji. To były najwyższe obietnice wyborcze jakie powstały. W dodatku pani premier, która to tłumaczyła ewidentnie nie rozumiała o czym mówi.
Mam rozumieć, że wiąże Pan nadzieje z przyszłym rządem PiS?
Zostałem wychowany w Ameryce, więc najlepiej jest mi odwołać się do doświadczenia. Gdyby osądzać premierów po tym, co mówili w czasie kampanii, to bezwzględnie najgorszymi byliby Leszek Miller i Jarosław Kaczyński. Ale gdybyśmy mieli oceniać ich po wygraniu wyborów, byli to najlepsi premierzy dla gospodarki i przedsiębiorców. Właśnie w tej kolejności - Miller na pierwszym miejscu, a na drugim Kaczyński.
Cóż, tym razem znowu PiS złożyło dużo obietnic.
W Polsce spełnianie obietnic wyborczych się nie przyjęło, dlatego z gospodarczych zapowiedzi PiS odnośnie biznesu wyłania się stawka 15 proc. CIT dla małych firm. Mam nadzieję, że oni się zreflektują, ale jeśli nie, to zabezpieczą na trzy lata front robót dla doradców podatkowych, którzy będą większe spółki dzielili. Poza tym jakichś mega groźnych zapowiedzi ze strony PiS-u nie widzę osobiście.
A skąd reakcja giełdy? Widać spadek notowań banków, które udzielały kredytów we frankach.
Giełda to spekulacja, a dla spekulanta każde zdarzenie gospodarcze, które może wykorzystać do spekulacji jest dobre. Jest to mało istotne, bo to nie jest realna gospodarka. Przypominam historię z bankami, kiedy ich wartość z dnia na dzień spadła o 20 proc. a później wzrosła. To pokazuje, że nie mamy do czynienia z realnymi zjawiskami gospodarczymi.
Realne za to było zagrożenie dla PSL-u, który o mały włos i by się nie dostał do Parlamentu. To była szansa na rozprawienie się z KRUS-em?
Muszę pana trochę rozczarować, bo jestem zdecydowanym zwolennikiem zachowania KRUS, a nawet objęcia nim wszystkich. PSL chyba zaczyna schodzić ze sceny politycznej i dostrzegam dwa powody tego zjawiska. Pierwszy, że tak naprawdę chyba przestała już to być partia polityczna, a zrobił się związek rodzin. W ten sposób trudno działać. W moim okręgu, na Podlasiu PSL stracił strasznie. Zdobywał zazwyczaj między 25 a 30 proc. głosów, a teraz dostał 10 proc.
A druga przyczyna?
Drugą przyczyną tego zjawiska jest to, że w PSL-u następuje sukcesja. I jak to w związku rodzin, nie przychodzą nowi ludzie, tylko schedę przejmują synowie i córki. Sukcesorzy są wychowani w cieple i dobrobycie, przez co nigdy o nic nie musieli walczyć. Niektóre ich zachowania bardzo irytują miejscową ludność. Myślę, że to jest przyczyna słabego wyniku w wyborach.
A z punktu widzenia przedsiębiorców, dobrze że znikają? Czy nie ma to znaczenia?
Z naszego punktu widzenia PSL był ważnym elementem hamującym róznego rodzaju zjawiska. Na przykład Ryszard Petru domagał się w kampanii wyborczej, żeby objąć rolników powszechnym systemem podatkowym. A ten jest oceniany przez Bank Światowy pod względem wrogości dla przedsiębiorców jako 113. na świecie. Gdyby natomiast poddać pod ocenę BŚ tylko system, który obowiązuje rolników, byłby to najprawdopodobniej pierwszy system na świecie. Tam się nie bada stawek podatkowych, tylko łatwość płacenia, możliwość uniknięcia, nieuchronność itd. O ile można dyskutować z wysokością podatku rolnego, to absolutnie nie z zasadą jego obliczania. My dążymy do tego, aby nie narzucać rolnikom 113. systemu na świcie pod względem wrogości dla przedsiębiorców, tylko żeby tym model przenieść również na przedsiębiorców. Niski podatek, niskie świadczenia, a resztę trzeba sobie samemu zapewniać. Tu PSL chronił te rzeczy przez lata, ale chyba się nie otrząśnie z mechanizmów sukcesyjnych i prawdopodobnie jest to ostatnia kadencja PSL-u.
Młodzi powinni wiązać nadzieję ze zwycięstwem PiS?
Najlepszym programem socjalnym czy demograficznym jest wysoko płatna praca. Ja w tym, co zostało przynajmniej do tej pory ogłoszone, nie dostrzegam takich elementów, które miałyby w jakiś istotny sposób wpłynąć na wzrost płac. Mam jednak nadzieję, że jak tylko dojdzie do pierwszego przesilenia politycznego, to być może rząd sięgnie po nasz koncept jednorazowego, ustawowego podwyższenia pensji o 25 proc. To jest możliwe, wyliczyliśmy, udowodniliśmy i pokazaliśmy. Przedstawiciele PiS byli na tej prezentacji.
A co Pana najbardziej zszokowało w czasie kampanii?
Tak osobiście, najbardziej szokująca była dla mnie końcówka kampanii wyborczej, kiedy nie znaleziono czasu na uchwalenie ustawy o działalności gospodarczej, na którą między innymi my pracowaliśmy przez pół roku. Była ona bardzo ważna dla przedsiębiorców, a rząd zajmował się ustawą o Provident Lex, albo ustawą dla American Express i zwoływał na przykład komisję finansów publicznych na godzinę 22:00. Jakby to były jakieś mega istotne ustawy dla państwa polskiego. Myślę, że te rzeczy zdecydowały, plus to, co Platforma zrobiła chyba najgorsze...
Co takiego?
Mam nadzieję, że zostanie to wyeliminowane z naszego prawa, czyli nagła zmiana interpretacji podatkowej bez zmiany prawa i naliczanie podatku pięć lat wstecz. Chcę przypomnieć, że to jest wynalazek Platformy i konkretnie ministra Kapicy. Tego nie było ani za za AWS, ani za SLD, ani za PiS.