Prawica jest dzisiaj potęgą w internecie. Nie tylko na Twitterze, lecz także na Facebooku i YouTubie. Dzięki temu przez ostatnie kilka lat powstało kilka opozycyjnych, podziemnych stron i fanpage'y. Pitu Pitu, Żelazna Logika, PodziemnaTV, TVN48 czy From Twitter with LOL. Prawicowi internauci uznają je za wyrocznię, która orzeka kto ma rację, a kto nie, kto mówi prawdę, a kto nie, kto manipuluje, a kto nie.
Tymczasem to właśnie te samozwańcze wyrocznie zajmują się manipulowaniem. Kilka miesięcy temu o manipulacjach prawicy pisał w naTemat Michał Gąsior. Wtedy skupił się na portalach. A przecież jest jeszcze duża część internetu, która (oficjalnie) nie jest związana z żadną firmą. Jednego nie można im odmówić: umiejętności tak sugestywnego pisania, że czytelnicy rezygnują z samodzielnego myślenia. A może to właśnie sprawa czytelników, którym wystarczy napisać "ha ha ha, ale zaorał" i rzeczywiście wierzą, że ktoś kogoś "zaorał". Oczywiście wybór "zaoranych" jest prosty: to krytycy PiS.
Pitu Pitu prowadzi Rafał Otoka-Frąckiewicz, były redaktor naczelny "Uważam Rze Historia". W biogramie pisze, że dzięki temu może się oderwać od polityki, ale nie wskazuje na to administrowany przez niego fanpage. Zajmuje się on głównie wyśmiewaniem mediów krytycznie piszących o PiS. I to w niezbyt dobrym stylu, bo trudno uznać za taki sugerowanie, że Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej" leczy się psychiatrycznie.
Z kolei głosujących na PO porównuje do wojsk III Rzeszy z 1945 r. Za ten styl przekraczający granice dobrego smaku Pitu Pitu było już kilkakrotnie usuwane z Facebooka po zgłoszeniach użytkowników (i nie dziwię się). Ale oczywiście, jak to zwykle u prawicy, chciałoby być ponad prawem. Dlatego normalne działanie moderatorskie porównuje do cenzury z czasów PRL. Po ostatnim usunięciu strony Pitu Pitu działa dopiero od niecałych dwóch tygodni, więc nie ma tam jeszcze zbyt wiele materiału do przeanalizowania. Jednak ci, którzy obserwowali poprzednie wcielenia fanpage'a pamiętają, że nie brakowało tam manipulacji i przedstawiania wydarzeń w świetle korzystnym dla PiS.
Politycy poświęcają sporo uwagi Twitterowi, to tam wymieniają się informacjami i poglądami liderzy opinii, także tam dochodzi do sporów między przedstawicielami partii. Ale na Twitter with LOL trafiają członkowie tylko jednej opcji politycznej: nie-PiS-u. Ulubionymi bohaterami administratorów (administratora) fanpage'a są Radosław Sikorski z PO i Jarosław Kuźniar.
Ale na próżno szukać tam twitterowych wpadek polityków partii Jarosława Kaczyńskiego. Tak jak komentarz posła do PE z ramienia PiS Zbigniewa Kuźmiuka, który niechcący pochwalił Ewę Kopacz. A to przecież obiektywnie śmieszna pomyłka.
Ale taka wybiórczość nie powinna dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że strona jest zapewne prowadzona przez administratorów innego popularnego wśród kibiców PiS fanpage'a TV48. Wskazuje na to zbieżność treści, które pojawiają się na obu stronach (tutaj From Twitter With LOL, a tutaj TV48) Część użytkowników Twittera podejrzewa, że jego autorem jest jeden z prawicowych dziennikarzy, ale jako, że jest znany z wysyłania długich sprostowań, nie mając niezbitych dowodów, nie będę ujawniał jego nazwiska.
Oczywiście na prawicowym YouTube dominuje Mariusz Max-Kolonko, ale jego odpuścimy – zajmowali się nim m.in. Tomasz Machała (tutaj, tutaj, a przede wszystkim tutaj) i Michał Gąsior. Sporo wyświetleń mają też filmiki PodziemnaTV. Tutaj przynajmniej wiemy, z kim mamy do czynienia, bo autor nie ukrywa się pod pseudonimem czy nazwą fanpage'a. Niestety, to nie podtrzymuje go od gadania głupot. Ot, pierwsza z brzegu. "Wybory w Polsce są niekonstytucyjne, a przez to nieważne" – obwieszcza z poważną miną autor kanału.
Taka teza to zbyt proste, zbyt dosłowne odczytywanie ustawy zasadniczej. Bo choć rzeczywiście w art. 96 zapisano proporcjonalność wyborów, to wybory z progiem są nadal proporcjonalne. A próg ma jeden cel: zapewnienie stabilnych rządów. W wyborach w 1991 roku progu nie było i w Sejmie znalazło się 29 ugrupowań, z czego 11 miało tylko po jednym pośle. Kadencja upłynęła pod znakiem kolejnych zmian rządów. Dlatego żądanie zniesienia progu to wołanie o anarchię. Więcej na ten temat można przeczytać w ciekawym artykule w Obserwatorze Konstytucyjnym.
Ale cóż, mało kto ma czas i ochotę wgłębiać się w te zawiłości. Wystarczy, że pan pod krawatem powie, że (tu cytaty) "robią nas w konia", "jaja jak berety" . Ale podczas kampanii wyborczej wychodzi, po co było budowanie takiej publiczności: PodziemnaTV bez żenady reklamowała zarówno indywidualnych kandydatów, jak i całe komitety.
Na progi wyborcze i sposób przeliczania głosów narzekają także administratorzy fanpage'a, konta na Twitterze i portalu Żelazna logika. Tutaj nazwa jest najbardziej wprowadzająca w błąd, bo strona tak naprawdę nie zajmuje się wyłapywaniem niespójności logicznych, tylko tekstów/wypowiedzi nieprzychylnych PiS-owi, do których można się jakoś przyczepić. W sprawie progów zarzuca jakiejś nieokreślonej grupie ludzi, że była przeciw JOW-om, a teraz narzeka na rezultaty wyborów. Niestety, nie podaje cytatów, więc trudno stwierdzić, czy rzeczywiście jacyś publicyści bądź politycy wyrażali takie opinie.
Jednak prawdziwym fetyszem Żelaznej jest tropienie Polaków piszących dla zagranicznych mediów. Przy tym fanpage posuwa się do daleko idących manipulacji, bo o tak daleki brak wiedzy, a przede wszystkim spostrzegawczości nie śmiem nikogo podejrzewać. Najnowszy wpis na stronie traktuje o "reakcji francuskich mediów na wygraną PiS". Wszystko opatrzone tagami "propaganda", "manipulacja", "dezinformacja". "Wyborcza.pl grzmi już w tytule" – piszą autorzy notki, stosując to samo uogólnienie, które w wykonaniu "Wyborczej" uważają za skandaliczne. Bo stosując ich optykę skoro "grzmią" nie "zagraniczne media" tylko konkretni autorzy, to tak samo nie "Wyborcza", a Piotr Moszyński.
"Zatem opinia „francuskiej prasy” to w zasadzie dwa ostatnie tytuły, które posłużyły za bazę do napisania tekstu na wyborcza.pl" – czytamy dalej. Dlaczego tekst w "Le Figaro" się nie liczy, bo cytuje tylko depeszę AFP? Podpowiadam "AFP" to skrót od "Agence France Presse". Podpowiadam dalej: po polsku to "Francuska Agencja Prasowa". Dalej autorzy przechodzą to typowej dla prawicy lustracji.
Zarzucają więc redaktorowi Moszyńskiemu, że przywołał artykuły dwojga Polaków. Ale czy to ma znaczenie? W przywoływaniu zagranicznych komentarzy istotne jest to, do kogo trafiają. A trafiają do pokaźnej grupy Francuzów, niezależnie od tego, kto napisał tekst. A już do rangi groteski urasta wyciąganie jednemu z autorów cytowanych przez "GW", że pracował kiedyś dla "GW". Dokładnie dwa miesiące i dokładnie osiem lat temu.
Kilka dni wcześniej próbowano rozdmuchać aferę i wmówić czytelnikom, że są oszukiwani. Atakowano wówczas Onet i Jana Cieńskiego. Chodziło o to, że Cieński po wyborach komentował ich wyniki na zaproszenie Onetu, a później Onet zacytował jego artykuł z portalu Politico Europe. Wszystko okraszone na maksa manipulatorskim tytułem "Jak w 24 godziny z komentatora Onetu stać się głosem europejskiej prasy".
Przecież Cieński występował w poranku wyborczym Onetu właśnie dlatego, że jest autorem Politico.eu (i to od początku istnienia europejskiej wersji serwisu). Czy jeśli autor "Guardiana" lub "Die Welt" udzieli wywiadu dla TVP lub "Rzepy" straci prawo do pisania o polskiej polityce, bo na zawsze zostanie "komentatorem TVP" albo "komentatorem 'Rz'"? Jasne, pewnie Cieński ma jakieś poglądy polityczne. Ale czy nie miałby ich dziennikarz niebędący Polakiem? Miałby, tylko pewnie mniej poparte wiedzą o polskiej scenie politycznej.
Ale autorzy Żelaznej pewnie będą kontynuować swój cykl, stawiając się w roli obrońców prawdy i demaskatorów manipulacji. Jutro pewnie będą gardłować, że autor artykułu w "The Economist" się ich przestraszył i nie podpisał swojego tekstu, bo to na pewno jakiś anty-PiS-owski publicysta, a może i nawet poseł PO. Po co? W kilku zdaniach zawarł to Janusz Korwin-Mikke, który poza licznymi odlotami, miewa też trafne obserwacje.
Przez lata bycia w opozycji (zarówno politycznej, jak i światopoglądowej) prawica wytworzyła swój własny ekosystem mediów. To dobrze naoliwiony mechanizm, wspierający partię. Kiedy jeden fan page zostaje usunięty, zaraz powstaje jego kolejna wersja, a inne strony napędzają mu lajki.
Kiedy te media urosły i okrzepły, stały się poważnym graczem politycznym, który zapewnił PiS-owi dominację w sieci, co miało niemały wpływ na wygraną Andrzeja Dudy i PiS. A że przy urnie głos tego, który daje się łapać na manipulacje jest tak samo ważny, jak tego, który je dostrzega, rola takich stron będzie rosła. Niestety.
Każdy, kto czytał prasę okupacyjną, zauważył, że Goebbels stosował taktykę bardzo umiejętną. Najpierw czytał doniesienia przeciwników. Oczywiście: prasa brytyjska, amerykańska i sowiecka kłamały – zwłaszcza podczas wojny. Goebbels wyszukiwał te kłamstwa, demaskował, pastwił się nad nimi, wychodził na Rycerza Prawdy... ...a potem, już jako Rycerz Prawdy, umiejętnie przeinaczał rzeczywistość.Czytaj więcej