PiS otwiera tak wiele frontów walki, że może tych wojen nie wygrać.
PiS otwiera tak wiele frontów walki, że może tych wojen nie wygrać. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Prawo i Sprawiedliwość zaczęło na ostro. Pierwsze dwa tygodnie rządów to zamiana tuskowej "ciepłej wody w kranie" na wrzątek. Partia Jarosława Kaczyńskiego właściwie każdego dnia otwiera nowy front walki. Dlaczego? Po pierwsze: PiS było przez osiem lat w opozycji, wiele wycierpiało i teraz czas na zemstę. Pisałem o tym w naTemat w kontekście ministra Piotra Glińskiego.
Zasłona dymna
Po drugie, część wojen to wynik głęboko zakorzenionego w ludziach PiS przekonania, że tak po prostu trzeba zrobić, bo to będzie dobre dla państwa. Po trzecie wreszcie, trzeba czymś zająć opinię publiczną. Lepiej, żeby dziennikarze pytali o brak unijnych flag albo o jakieś przedstawienie w teatrze, niż o 500 złotych na dziecko czy o likwidację gimnazjów. Bo dzisiaj PiS powoli wycofuje się z zapowiedzi albo modyfikuje je.
Dlatego otwiera kolejne wojny. Przykład z dzisiaj? Ni z tego ni z owego minister w Kancelarii Premiera Adam Lipiński mówi w "Super Expressie" o Trybunale Stanu dla Donalda Tuska. Później to samo powtarza w TVN24 rzeczniczka rządu. I nie ma absolutnie znaczenia, że na początku zaznacza, że to jej prywatna opinia. Mogła postąpić tak, jak pytany o sprawę w RMF FM prezydencki minister Andrzej Dera, który stwierdził, że sprawy komentować nie będzie.
Kulturkampf
To kolejna sytuacja, kiedy PiS jaskrawo pokazuje, że słowa Jarosława Kaczyńskiego "nie będziemy się mścić" były tylko przedwyborczą zasłoną dymną. Ostra batalia zostanie stoczona także o media publiczne, choć prywatne też nie powinny czuć się wolne od wpływów PiS. Pierwszą salwę wypalił Piotr Gliński podczas niesławnego wywiadu w TVP INFO, resztą zajmą się poseł PiS Krzysztof Czabański i były poseł PiS Jacek Kurski.
Piotr Gliński będzie dowodził wojną także na odcinku kultury. Oficjalne żądanie zdjęcia spektaklu z afisza to wejście w otwarty spór z ludźmi kultury, bardzo przywiązanymi do wolności artystycznej. I o ile sprawa Teatru Polskiego we Wrocławiu rozeszła się po kościach, o tyle znacznie poważniej brzmią zapowiedzi Glińskiego z przemówienia na, a jakże, uczelni ojca Rydzyka w Toruniu.
Wicepremier zapowiada, że rząd będzie wspierał kulturę katolicką, sztukę sakralną i promował "dobre" (czytaj: katolickie) wartości. Mówi o sztuce i pseudosztuce. Do tego dochodzi zapowiedź promowania przez przemysł filmowy odpowiednich akcentów z historii, a więc tworzenie filmów pod polityczne zamówienie.
Skok na Trybunał
Są też wojny, które nie dotyczą obywateli bezpośrednio, ale niosą ze sobą jakiś ładunek emocjonalny i stają się przedmiotami politycznej debaty. Pierwsza taka sprawa z brzegu to wojna o Trybunał Konstytucyjny. PiS wykorzystując jako wymówkę nieładne zachowanie PO postanowiło zrobić jeszcze gorzej, przez co nastawiło przeciwko sobie dużą część środowiska prawniczego. Do tego stopnia, że padają głosy o nadchodzącym totalitaryzmie.
Podobnie pozornie odległym zagadnieniem są służby specjalne, ale tempo dokonywania w nich zmian i okoliczności (nocne posiedzenie komisji) każą stawiać poważne pytania o powody, które kierują PiS. Wymiana szefów służb wywołała krytykę nie tylko ich pracowników (oczywiście części), ale nawet polityków PiS. – Wojtunik powinien zakończyć kadencję. To źle rokuje i źle świadczy o Kamińskim – mówi "Rzeczpospolitej" poseł PiS.
Służby i wojsko
Do tego MSWiA cofnie nagrody, które przyznała komendantom poprzednia minister – poinformowało właśnie Radio ZET. Chodzi o komendantów policji, straży pożarnej, Straży Granicznej i BOR. PiS jeszcze podsyca atmosferę, wysuwając wnioski na wyrost. – Każda minuta funkcjonowania tych osób na tym stanowisku była większym zagrożeniem niż to zagrożenie, które płynie spoza Polski – mówił w TVN24 minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
Na wojnę z oficerami, ale nie w służbach, tylko w wojsku idzie Antoni Macierewicz. Zwolnił już rektora-komendanta Akademii Obrony Narodowej gen. Bogusława Packa. A to zapewne tylko początek wymiany pokoleniowej w armii. Bo w ministerstwie już ona nastąpiła: do gabinetu politycznego ministra trafił 20-letni student Edmund Janniger.
Wojny Dudy
Swoje wojny prowadzi też Andrzej Duda, którego trzeba traktować nie jako podmiot odrębny od PiS, ale raczej jeden z elementów tego obozu. Dlatego na konto PiS można zapisać wojnę z Bronisławem Komorowskim i jego kancelarią. Po raporcie otwarcia poszły kolejne medialne ciosy (i kontratak Komorowskiego), a to na pewno nie poprawi zaufania do prezydentury w Polsce.
Łatwego życia z PiS nie będzie też miała opozycja, szczególnie PSL. Rządząca partia odebrała ludowcom prawo do wicemarszałka Sejmu oraz miejsce w komisji ds. służb specjalnych. Do tego żadna z opozycyjnych partii nie może liczyć na stanowisko przewodniczącego komisji ds. służb specjalnych, które dotychczas było rotacyjne i co pół roku obejmował je kolejny członek komisji.
Sięganie do głębokich kieszeni
Podczas rozpoczętego dzisiaj posiedzenia Sejmu PiS zajmuje się kręceniem bata na prezesów i członków zarządów państwowych firm, których wkrótce wyrzuci na bruk, by zastąpić ich swoimi ludźmi. Podczas poprzedniej wymiany władzy odprawy kosztowały nas ponad 100 mln złotych, więc teraz PiS chce zaoszczędzić (a przy okazji odegrać się na prezesach, którzy nie dawali reklam prawicowym mediom) i obłoży odprawy 65-procentowym podatkiem.
W środę mają się odbyć trzy czytania i głosowanie w Sejmie, czwartek to dzień dla Senatu, a już w piątek nowe przepisy ma podpisać Andrzej Duda. Aby weszły w życie od nowego roku, muszą do wtorku zostać opublikowane w Dzienniku Ustaw.
Polska to za mało
Ale PiS nie ogranicza się do własnego podwórka. Chce realizować (i już zaczyna) twardą linię wobec UE. Politico Europe opisuje, że PiS będzie próbowało szantażować kraje UE zerwaniem konferencji klimatycznej w Paryżu, by wymóc zmianę wewnątrzunijnej polityki redukcji gazów cieplarnianych. Pojawiają się też informacje o konstruowaniu koalicji, która miałaby doprowadzić do unieważnienia programu relokacji uchodźców. Minister Waszczykowski mówi w "Gazecie Wyborczej", że trzeba ich po prostu odesłać.
Mało odkrywcze jest też, że czekają nas ciężkie czasy w stosunkach z Rosją. Oczywiście nie wyślemy dywizji pancernej po wrak, ale na pewno będziemy często zaczepiać o to Rosję, także na arenie międzynarodowej. A to oznacza wejście na kurs kolizyjny z Rosją, która lubuje się w mszczeniu się za większe czy mniejsze afronty.
Warszawski Majdan?
Prawo i Sprawiedliwość chce walczyć. Ze wszystkimi, którzy nie są z Prawem i Sprawiedliwością. I chociaż dzisiaj partia prowadzi w sondażach, ma stabilną samodzielną większość w parlamencie oraz swojego prezydenta, nie znaczy to, że pokona wszystkich na raz.
Sytuacja coraz bardziej przypomina tę z lat 2005-2007, a wtedy skończyło się masowymi marszami protestacyjnymi i przegranymi wyborami. Dzisiaj nie ma kogoś, kto by taki Błękitny Marsz mógł zorganizować, bo opozycja jest słaba, ale to nie znaczy, że za jakiś czas taka inicjatywa się nie narodzi.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl