ZUS od każdej umowy to niższa pensja - grzmią pracodawcy. "Nieprawda. To koniec oszczędzania na pracownikach"
ZUS od każdej umowy to niższa pensja - grzmią pracodawcy. "Nieprawda. To koniec oszczędzania na pracownikach" Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Rząd planuje, aby pełne składki na ZUS były płacone przez przedsiębiorców od każdej umowy o pracę, dzieło czy zlecenia – napisała kilka dni temu "Rzeczpospolita". I choć przedstawiciele rządu wszystkiemu zaprzeczyli, w kraj poszła intrygująca informacja o ważnych zmianach.

REKLAMA
Ludzie zadają sobie pytania, "jak to teraz będzie". Czy mimo, że nie mają etatu tylko np umowę o dzieło, będą mieli opłacane składki do ZUS? Nie, nie będą mieli, choć w szumie medialnym nie przebiło się dementi. Całe zamieszanie wybuchło przez wywiad udzielony przez wiceministra pracy – Marcina Zielenieckiego. – To nie plan rządu tylko prywatne dywagacje – stwierdził Jarosław Gowin. Słowom Zielenieckiego zaprzeczyła też rzecznik rządu.
Przeciek?
Trudno uwierzyć, że wiceminister pracy powiedział poważnej gazecie rzeczy wyciągnięte z kapelusza. Może niepotrzebnie wyszedł przed szereg, bo jeszcze nie czas, na zdradzanie rządowych planów? Tego dziś nie wiemy. Widzimy natomiast, że temat zaczął żyć. Sprawdzamy więc zawczasu, co oznaczałoby ozusowanie wszystkich umów dla zwykłego Kowalskiego.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców nie ma najmniejszych wątpliwości: – Próba ozusowania wszystkiego powiększy po raz kolejny szarą strefę i tak się to skończy – mówi naTemat. Dzwonimy dalej.
Zdaniem Kamili Małochy z portalu opinii o pracodawcach GoWork.pl, pracownicy skorzystaliby na takich zmianach. Jej zdaniem, mogłoby to zahamować nadużycia, na które pozwala obecne prawo. – Pracodawcy wykorzystują uelastycznienie rynku pracy – mówi naTemat. Wyjaśnia, że wiele osób zatrudnionych na umowach śmieciowych w rzeczywistości powinno pracować na umowach o pracę.
logo
Pomysł ozusowania umów cywilnoprawnych pojawia się od lat. Ale zdania odnośnie możliwych skutków takiej zmiany są podzielone. Fot. Katarzyna Szełemej / Agencja Gazeta
– To nie jest tak, że pracodawców za każdym razem nie stać na ich zatrudnienie, albo że nie mogą płacić więcej, ale skoro mają furtkę do wprowadzenia oszczędności kosztem pracownika to czemu z niej nie skorzystać? – mówi rzeczniczka firmy.
Chcecie składek? Zapłacicie.
Z takim podejściem zupełnie nie zgadza się Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. – Podniesienie składek na ubezpieczenia społeczne zawsze będzie wiązało się z obniżeniem wynagrodzenia netto, które dzisiaj pracownik otrzymuje do ręki – mówi reprezentant interesów pracodawców. Zdaniem eksperta, pracodawcy nie będą zainteresowani ponoszeniem wyższych ogólnych kosztów pracy. Kto zapłaci? Wiadomo.
Jeremi Mordasewicz
Konfederacja Lewiatan

Jeżeli podniesiemy składki od umów cywilnoprawnych, zleceń i o dzieło, to oczywiście osoby je wykonujące dostaną na rękę mniej. To zrozumiałe. Jeżeli chcemy gromadzić składki na emeryturę, jeżeli chcemy się ubezpieczyć, być leczeni, a jeśli się rozchorujemy to dostawać zasiłek, to musimy za to zapłacić. Problem polega na tym, że część osób nie chce się ubezpieczać. Wolą dostać na rękę więcej i wyrażają zgodę na taką formę zatrudnienia.

Czy rzeczywiście pracodawcy histeryzują, choć tak naprawdę byłoby ich stać na opłatę składek dla pracownika? Zdaniem Kamili Małochy, konieczność odprowadzania składek od wszystkich umów nie wpłynęłaby negatywnie na wysokość pensji. – Już dziś pracownicy nie chcą pracować na nisko płatnych posadach – mówi naTemat. I dodaje, że walkę z patologiami należy wspierać.
Więcej kontroli
Pracodawcy kręcą, o czym dobrze wie również Jeremi Mordasewicz. Tyle że jego zdaniem należy inaczej walczyć z naginaniem prawa przez pracodawców. – Jeśli ktoś wykonuje pracę w miejscu i czasie wskazanym przez pracodawcę, oraz pod jego kierownictwem, to w rzeczywistości realizuje umowę o pracę – mówi pracodawca. I radzi:
Jeremi Mordasewicz
Konfederacja Lewiatan

Nie powinniśmy starać się ujednolicić tych umów, bo gospodarka ich potrzebuje. Powinniśmy wyeliminować fikcyjne umowy o dzieła i zlecenia. Jedna czwarta skontrolowanych umów, powinna być w rzeczywistości umowami o pracę. Ale trzy czwarte powinno pozostać.

Zdaniem Mordasewicza, należy po prostu zaostrzyć kontrole wykonywania umów cywilnoprawnych i sprawdzać, czy rzeczywiście są umowami zlecenia lub o dzieło, a nie zakamuflowaną pracą na etacie. – Można tez obłożyć umowy zlecenia wyższymi składkami na ubezpieczenie społeczne, aby pokusa ich stosowania nie była tak duża jak obecnie – mówi Jeremi Mordasewicz.
Jak na razie czekamy jednak na kolejny ruch PiS w tej sprawie. Przypomnijmy, że Beata Szydło zapowiadała w kampanii likwidację "umów śmieciowych", a ich ozusowanie by to mniej więcej oznaczało.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl