Polacy w specyficzny sposób reagują na informacje o gwałtach w Niemczech
Polacy w specyficzny sposób reagują na informacje o gwałtach w Niemczech Fot. Twitter
Reklama.
Największe niemieckie gazety i czołowi politycy od kilku tygodni biją na alarm w związku ze zmianami, które w Polsce przeprowadza rząd PiS. Za naszą zachodnią granicą często słyszy się o zagrożeniu dla demokracji, którego mamy doświadczać. Stąd też wręcz histeryczna reakcja naszej prawicy, która przy okazji wypomina Niemcom II Wojnę Światową, a niekiedy mówi wręcz o nowej polsko-niemieckiej “wojnie”.
Teraz do wzmocnienia antyniemieckiej retoryki posłużyły wydarzenia z Sylwestra. W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia w trzech niemieckich miastach doszło do serii napaści seksualnych, których ofiarami padło nawet kilkaset kobiet. Policja mówi o sprawcach z “północnoafrykańską urodą”.
Jak połączyć sprawę zagrożenia dla demokracji w Polsce z gwałtami w Niemczech? Naszej prawicy się udało. Komentatorzy piszą na Twitterze, że teraz to Polska powinna interweniować i bić na alarm, bo wszystko wskazuje na to, że to Berlin ma problem z demokracją… Chodzi rzecz jasna o zagrożenie, które rzekomo sprowadzają tam uchodźcy.
W komentarzach na temat gwałtów padają pytania, dlaczego Komisarz Praw Człowieka Rady Europy nie zainteresuje się niemieckim problemem, a gani Polskę. Inni wzywają do reakcji polskie feministki. Są też apele o dyskusje na temat gwałtów na forum Parlamentu Europejskiego.
Widać więc wyraźnie, że właśnie otworzył się nowy front polsko-niemieckiego konfliktu. Teraz każdy głos Niemca, który odważy się krytykować poczynania rządu PiS, może zostawić skwitowany stwierdzeniem: "a u was gwałcą kobiety...".

Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl