Polska kontra Rosja. Mecz, który na przestrzeni lat zawsze budził emocje nie tylko sportowe. Chcąc nie chcąc w tle była historia, wojny, Katyń. A teraz do tego wszystkiego dochodzi Smoleńsk, który niemała część Polaków utożsamia z zamachem. I do tego wszystkiego w drugim swoim meczu grupowym Polska gra właśnie z Rosją. W Warszawie, na Narodowym. Ale nie, jest jeszcze coś. Rosjanie zamieszkają kilkadziesiąt metrów od Pałacu Prezydenckiego. Podtekstów jest wiele, robi się gorąco, stąd też wypowiedź goni wypowiedź. Witalij Mutko, rosyjski minister sportu właśnie zarzucił Polsce sztuczne podgrzewanie sytuacji i prowokowanie kibiców.
Szczerze? Coraz bardziej boję się tego, co przed meczem z Rosją może dziać się w okolicach Krakowskiego Przedmieścia. Gdy minister Mucha zasugerowała, że może jednak Rosjanie zmieniliby lokum, czytałem to wszystko z uśmiechem i lekką pobłażliwością. Nieco dalej niż pani minister poszedł Jarosław Książek, zastępca polskiego ambasadora w Rosji. Zasugerował on, że na terenie Polski nie można eksponować radzieckiej symboliki. Sierpa i młota. Rosjanie zareagowali, wyprowadzili kontrę. Zamiast mówić o tym co na boisku, piłkarskiego zwrotu muszę używać na opisanie napięć polsko-rosyjskich. Trochę to przykre.
Teraz już nie jest do śmiechu. Mam wrażenie, że napięcie narasta i zmierza w niewłaściwym, a dodatkowo niebezpiecznym kierunku. Przypadki, gdy kibice gospodarzy turnieju usiłują zakłócić rytm przygotowań najbliższego rywala, zdarzają się stosunkowo często. Gdy w 2002 roku nasi piłkarze usiłowali zasnąć przed pierwszym meczem ze współorganizującą turniej Koreą, nie mogli tego uczynić, bo przed hotelem zebrali się wrzeszczący azjatyccy kibice. I wrzeszczeli do rana.
A tutaj dojdzie jeszcze kolejny pretekst. Polityczny. Zamiast "Polska, biało-czerwoni!", będzie można jednoczyć się wokół nienawiści, fobii antyrosyjskich. Wypominać Smoleńsk, rzekomy zamach, wrzeszczeć, że tylko tu jest prawdziwa Polska. Że ci, którzy nie protestują, nie wyzywają rosyjskich piłkarzy od morderców, to zdrajcy. Bo wróg nie będzie już daleko, na Wschodzie. Wróg będzie w hotelu, za zasłoną, za oknem. Blisko.
Co z tego, że to piłkarze. Co z tego, że ich interesuje kopanie piłki i trafienie do siatki, a nie dyskusje o kolejnych raportach i o tym, czy skrzydło może doznać uszczerbku na skutek kontaktu z drzewem. Przecież to oni. Rosjanie. Wróg.
Wydarzenia ostatnich dni to klasyczny przykład na to, że zwracanie uwagi na pewien możliwy do zaistnienia problem bardzo często tylko sytuację zaognia. Szef rosyjskich kibiców już zapowiedział, że jedno jego słowo i tysiące Rosjan przyjadą do Polski w czerwonych koszulkach z sierpem i młotem.
Można było udać, może nieco na siłę, że w czasie Euro liczy się tylko piłka nożna. Pójść tą drogą, nie dać dojść do głosu politykom, próbującym ugrać swoje interesy. Piszę "można było", bo mam wrażenie, że teraz jest już za późno. Że już zawrócić się nie da.
A szkoda.
Reklama.
Udostępnij: 17
Witalij Mutko
dla portalu Life News
Wiemy, jak funkcjonują zakazy i że zakazany owoc jest słodki. Strona polska sztucznie podgrzewa sytuację i prowokuje naszych kibiców do kroków protestacyjnych