Lider KOD odcina się od hejtów po wypadku Dudy. "A może to była prowokacja?"
Lider KOD odcina się od hejtów po wypadku Dudy. "A może to była prowokacja?" Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

O tym wypadku mówią wszyscy - na autostradzie pękło koło prezydenckiej limuzyny. Zwolennicy Andrzeja Dudy cieszyli się, że nic mu się nie stało, przeciwnicy zaś nie szczędzili złośliwych, wręcz nienawistnych uwag. Autorami części z nich byli ludzie identyfikujący się z KOD. Dziś Mateusz Kijowski przekonuje, że ich zdanie nie ma nic wspólnego z oficjalnym stanowiskiem Komitetu.

REKLAMA
"Pierwsze ostrzeżenie, drugiego nie będzie", "Czekamy na replay - tym razem skuteczny", "Oj, oj szkoda"- tak brzmią niektóre komentarze rzekomych działaczy KOD tuż po wypadku z udziałem prezydenta. O tym informowały prawicowe media. Ale nad tym, czy to rzeczywiście oni zastanawia się Mateusz Kijowski. – Nie wiadomo co, jak, kiedy i dlaczego, nie wiadomo, czy osoby, które to ewentualnie mogły pisać, są rzeczywiście KODerami. A może to była prowokacja? – pyta.
Na facebookowym profilu Kijowski zaznaczył, że "wszelkie wyrazy satysfakcji z wypadku są niegodne" i jest pewien, iż nie stoją za nimi poplecznicy KOD. – Niestety, [nasze] działania bardzo się komuś nie podobają. Dlatego podjęte zostały szeroko zakrojone akcje, żeby nas zdyskredytować – napisał. Jakie?
Zaapelował o spokój wszystkich, którzy popierają Komitet. – Nie dawajmy pretekstów do ataków. Zachowajmy godność, zachowajmy spokój, zachowajmy rozwagę – prosił. Pozostańmy ludźmi w pełnym tego słowa znaczeniu – dodał.

Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl