fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta
Reklama.
– Jak przyjeżdżałem do Polski, nie było problemu, że jestem muzułmaninem. A dziś to jest problem – mówił zebranym na gdańskiej konferencji "Smart Metropolia. Miasta Otwarte" Khalidov. Sam mieszka tu od 1997 roku i nie doświadczał znanej mu wcześniej dyskryminacji. – Ludzie rozumieli nas, wspominam bardzo dobrze ten okres – tłumaczył.
Dziś słynny sportowiec z ubolewaniem patrzy, jak się zmieniamy. – Media szukają kontrowersji, walczą o komercję. Nie patrzą na to, że komuś krzywda się dzieje, tam gdzie jest wojna – przekonywał. Zdaniem Khalidova, nienawiść można zwalczać tylko edukacją i historią. – Dziś trzeba ludzi nauczyć, przypomnieć, że polski naród kiedyś też cierpiał, a dziś ta krzywda dzieje się gdzieś indziej i trzeba to zrozumieć – przekonywał.
Khalidov przyznał, że wielokrotnie toczył zaciekłe dyskusje ze wzburzonymi fanami. Na niewiele jednak zdały się jego tłumaczenia. – Tyle emocji chyba wcześniej nie przeżyłem. Media nie robią nic, żeby to zmienić. Rzucają informację i tylko jest hejt cały czas – mówił. I trudno nie przyznać mu racji, jak pisaliśmy – dopiero co TVP nazwała terrorystą działacza z Tadżykistanu.
Zawodnik MMA podkreślił, że brakuje nam "humanitarnego aspektu". – Nie ma współczucia, gdy widzimy tonących ludzi, a to jest tylko mały procent – stwierdził. A co się dzieje, na miejscu, w Syrii? Brzydko mówiąc, to tam jest mielonka, tam ludzie giną – dodał.

Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl