
Gdy dziennikarze spodziewają się rychłej śmierci znanej osoby, często rzucają czerstwy dowcip: "Błagam, tylko nie na mojej zmianie!". Rocznik 1986 ma to do siebie, że wszystko co najgorsze w ostatnich latach odbywa się na jego zmianie.
REKLAMA
Mieliśmy pod górę od samego początku i nie bez kozery mówią o nas "rocznik Czarnobyla". Prawda jest taka, że byliśmy królikami doświadczalnymi gimnazjów, które jak się dziś okazuje, są zbędne. I jak tu nie zapytać po latach, po co to wszystko było?
Urodziłem się w 1986 roku, czyli... no właśnie? Już nawet historyczne sklasyfikowanie naszych urodzin dzieli. Dla jednych jesteśmy jeszcze dziećmi PRL-u, dla innych gimbazą. A tym razem właśnie o gimbazę chodzi, bo chcąc nie chcąc, przecieraliśmy dla niej szlaki. Nad naszym rocznikiem zawsze wisiały czarne chmury – jedna nawet radioaktywna.
Byliśmy gimbazą?
W towarzystwie zawsze zastanawiam się, czy w ogóle przyznawać się, że chodziłem do gimnazjum. Dla starszych roczników to totalny obciach, zresztą sam nie utożsamiałem się nigdy z gimbazą (nawet snapchata mam dopiero od tygodnia). Na szczęście, gdy czytam wspomnienia starszych roczników w internecie, ludzie z roczników 1986-1987:
W towarzystwie zawsze zastanawiam się, czy w ogóle przyznawać się, że chodziłem do gimnazjum. Dla starszych roczników to totalny obciach, zresztą sam nie utożsamiałem się nigdy z gimbazą (nawet snapchata mam dopiero od tygodnia). Na szczęście, gdy czytam wspomnienia starszych roczników w internecie, ludzie z roczników 1986-1987:
"Nie byli jeszcze tak skrzywdzeni przez reformę rządu Buzka. Dopiero później na wydziale humanistycznym pojawili się studenci w pełni przerobieni przez gimnazja i skrzywdzeni systemem bolońskim".
Dobre i to, ale łatka gimbusa pozostaje na całe życie.
To właśnie 1986 rocznik musiał pić płyn lugola, pierwszy szedł do gimnazjum, pisał nową maturę, a i nawet prawo jazdy przesunęli nam o rok!
Znani urodzeni w 1986 roku:
Lana Del Rey
Lady Gaga
Megan Fox
Robert Pattinson
Gdy dziś słyszę od polityków PiS, że gimnazja idą do likwidacji, przypomina mi się ogromne zamieszanie, jakie towarzyszyło całej edukacji urodzonych w 1986 roku. Do samego końca nikt nie wiedział, czy mój rocznik pójdzie do gimnazjum, czy może jednak dotrę kiedyś do wymarzonej ósmej klasy, która rządziła szkołą.
Niektórzy tłumaczyli, że przecież wprowadzenie gimnazjum wymaga zmian w nauczaniu już od pierwszej klasy, dlatego do gimnazjum trafi najwcześniej rocznik 1992. Pomylili się – komuś bardzo się śpieszyło. Gimnazjum było eksperymentem na żywych organizmach – na naszych!
Niemal do końca nikt nie wiedział, gdzie będą gimnazja, bo przecież dopiero je tworzono. Nasi rodzice byli przerażeni nie mniej, niż uczniowie i bez przerwy biegali na zebrania w sprawie wprowadzenia gimnazjów. A gdy już zaczęliśmy naukę w pierwszej klasie, okazało się, że nie ma dla nas książek... Na niektóre trzeba było czekać wiele tygodni, bo drukarnie nie nadążały.
Testy testów
Gdy już udało się zrobić z nas gimnazjalistów i ogłosić sukces reformy, znowu zaczęły się schody. Pojawiło się pytanie, na jakich zasadach mamy trafiać do szkół średnich. Wymyślono, że napiszemy test gimnazjalny, który również testowano na nas. Pierwsze z nich miały sprawdzić, czy w ogóle system testowy zadziała i czy komputer odczyta zaznaczenie przez nas kratki w arkuszu. Oczywiście nie obyło się bez kłopotów...
Gdy już udało się zrobić z nas gimnazjalistów i ogłosić sukces reformy, znowu zaczęły się schody. Pojawiło się pytanie, na jakich zasadach mamy trafiać do szkół średnich. Wymyślono, że napiszemy test gimnazjalny, który również testowano na nas. Pierwsze z nich miały sprawdzić, czy w ogóle system testowy zadziała i czy komputer odczyta zaznaczenie przez nas kratki w arkuszu. Oczywiście nie obyło się bez kłopotów...
Pierwszy egzamin gimnazjalny odbył się:
14 maja 2002 roku - część humanistyczna egzaminu gimnazjalnego,
15 maja 2002 roku - część matematyczno-przyrodnicza.
Nikt nie przewidział, że należy wprowadzić limit miejsc, do których absolwenci gimnazjów będą składać swoje podania. Efekt był taki, że najlepsi podostawali się do kilku, czasem nawet kilkunastu liceów. Reszta usłyszała że nie ma miejsc i kompletnie nie widziała, co ze sobą zrobić. Ucywilizowano to dopiero w kolejnych latach.
Prawdziwą wisienką na edukacyjnym torcie wrażeń dla rocznika 1986 była "nowa matura". Hasło to brzmiało w pewnym momencie naprawdę groźnie. Nauczyciele w czasie naszej nauki jeździli na specjalne kursy i to oni powtarzali nam plotki, które zasłyszęli na temat naszej przyszłości. Plus był taki, że nauczyciele przemykali nieco oko na nasze ustne matury z języka polskiego, a dokładniej na prezentacje, które również robiliśmy jako pierwsi.
Może trochę narzekam, a tak naprawdę wspominam to dzisiaj z łezką w oku. Ale zadziwiające jest, jak łatwo przekreśla się to, co wreszcie zaczęło jakoś działać i na nowo zmusza się szkoły, rodziców i dzieci do przystosowania się do nowych warunków. Ale jeśli chce się przejść do historii jako minister reformator, ofiary muszą być.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
