Rozpędzona ciężarówka zabiła wczoraj w Nicei ponad 80 osób.
Rozpędzona ciężarówka zabiła wczoraj w Nicei ponad 80 osób. youtube / The National
Reklama.
Minister Błaszczak zapewniał dziś na konferencji, że nie ma powodu do obaw. Imprezę ochraniać będzie ponad 20 tysięcy funkcjonariuszy policji, straży miejskiej, straży granicznej i innych służb. W jego ocenie, tereny na których pojawią się pielgrzymi będą najbezpieczniejszymi miejscami w Polsce.
– Nie ma takiej policji na świecie, która jest w stanie zabezpieczyć imprezę tej wielkości w stu procentach – odpowiada na te zapewnienia Wojciech Brochwicz, współtwórca GROM, jeden z autorów ustawodawstwa antyterrorystycznego w rządzie Jerzego Buzka.
W biurze prasowym ŚDM, gdzie udało nam się dodzwonić, nastroje są raczej przygaszone. – Trochę się obawiamy o bezpieczeństwo naszych gości, ale zarówno policja jak i pracownicy ministerstwa zapewniają nas, że nic złego się nie wydarzy. W Bogu nadzieja, że tak właśnie będzie. Przecież nie można odwołać spotkania, musimy zrobić wszytko co w naszej mocy, żeby młodzież czuła się u nas bezpiecznie i była szczęśliwa – mówi siostra Anna.
– Ja nie wysłałbym dziecka na ŚDM – mówi Wojciech Brochwicz. O wczorajszym zamachu we Francji dowiedział się, gdy akurat był na kolacji u znajomych. – Moja koleżanka prowadziła wczoraj cały wieczór negocjacje z kierownikiem obozu, na którym był jej syn. Obóz jest … w Nicei. Chodziło o wyrażenie zgody, żeby mógł iść na pokaz fajerwerków. Na szczęście kierownik nie wyraził zgody – mówił Brochwicz w rozmowie z naTemat.
W Nicei rozpędzona ciężarówka rozjeżdżała ludzi, którzy zgromadzili się na nadmorskim bulwarze, by świętować 14 lipca. Czy coś podobnego mogłoby wydarzyć się w Polsce? Minister Błaszczak zapewniał dziś na konferencji prasowej, że wszystkie służby są przygotowane i nie należy spodziewać się ataku na pielgrzymów przybyłych do Polski na Światowe Dni Młodzieży. Problem w tym, że taki atak wcale nie jest wykluczony.
Specjaliści nie spodziewają się jednak ataku zorganizowanej grupy bojowników ISIS, w ich ocenie raczej będzie to "samotny wilk" zarażony ideologią państwa islamskiego. O to, czy należy bać się ataku zapytaliśmy Waldemara Zubrzyckiego, byłego dowódcę Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji. Wnioski z tej rozmowy są raczej przygnębiające. W jego ocenie ataku można się spodziewać w każdej chwili.
– Polska jest krajem europejskim. Panuje wśród nas przekonanie, że stanowimy cel co najwyżej zastępczy, ale te słowa w coraz mniejszym stopniu nas tak naprawdę dotyczą. W Europie jest duża migracja, przybywają – także do Polski – ludzie, którzy mogą mieć inne cele niż poprawa warunków życiowych – mówi Zubrzycki. – Pytanie czy bomby będą wybuchać nie powinno brzmieć „czy”, tylko raczej „kiedy”.
Jak? Terroryści mają swoje ulubione metody walki. Najpopularniejszą są bomby, ale jak się okazuje, wystarczy zwykła ciężarówka, żeby zmasakrować kilkadziesiąt osób. Jeśli w Nicei udało się zabić 84 ludzi, a ponad setkę ranić, to co by się stało, gdyby taka ciężarówka dostała się na teren ŚDM? Zubrzycki jednak nie przypuszcza, żeby to było możliwe. – Teren będzie z pewnością zabezpieczony. Policja zbiera doświadczenia z całego świata, jak gdzieś ma miejsce atak rozpędzonej ciężarówki, to w innych państwach wyciąga się wnioski z takiego zdarzenia – zapewnia były antyterrorysta.
Spodziewać się jego zdaniem raczej należy ataku ze strony "samotnego wilka". – Nie ważne, czy wejdzie w tłum z bombą, czy rozpyli jakąś groźną substancję. Pojemnik z sarinem czy wąglikiem będzie miał w takim skupisku o wiele gorsze skutki, niż jakby facet miał na sobie 20 kg trotylu – twierdzi były antyterrorysta
"Ataki będą, pytanie gdzie?"
Dlaczego zatem nie staliśmy się jeszcze celem? – Historycznie te kraje darzą Polskę sympatią. W przeszłości szkolono w Polsce grupy terrorystyczne, do dziś mogą w Polsce kupić broń i materiały wybuchowe. Wystarczy popatrzeć na statystyki CBŚ, które zabezpiecza rocznie tony materiałów wybuchowych, podczas gdy w Polsce mamy przecież coraz mniej porachunków gangsterskich z użyciem materiałów wybuchowych. Gdzieś to wszystko musi mieć swoje ujście, ktoś to od gangsterów kupuje – podkreśla Zubrzycki.
Wojciech Brochwicz podziela przekonanie Zubrzyckiego, że Polska jest krajem wciąż cieszącym się sympatią na Bliskim Wschodzie. Również on przypomina, że wiele lat temu kształcili się u nas arabscy lekarze, inżynierowie i... terroryści. Dla ISIS w jego ocenie jesteśmy gdzieś na końcu świata i jako cel nie jesteśmy szczególnie atrakcyjni. Jednocześnie jednak zauważa, że nie można wykluczyć ataku samotnego wilka, którzy przeniknie na teren ŚDM.
Co może się wydarzyć? W ocenie zapytanych specjalistów najbardziej prawdopodobnym jest taki wariant, w którym jedna, nieznana policji osoba przenika przez zabezpieczenia i dokonuje ataku chemicznego lub detonuje bombę. Gdzie? Wszędzie, na polu, gdzie młodzież będzie się modlić, w Krakowie, gdzie będą tłumy turystów, na polu namiotowym.
Ataku, takiego jak w Nicei, też zresztą nie można wykluczyć. Nie w centrum wydarzeń, ale gdzieś z boku. A policja nie jest w stanie zabezpieczyć każdej ulicy Krakowa przed atakiem samobójcy. – Nie wiemy, nikt nie jest w stanie tego ocenić, ile osób z Polski przeszło w ostatnich latach pranie mózgu. A mogło to nastąpić choćby w Londynie, gdzie przecież jest wielu muzułmanów – mówi Brochwicz. – Wracają potem do swoich miasteczek czy wiosek i nie wiadomo, co im siedzi w głowach. Dla nas najgroźniejsi są właśnie oni, bo są nieprzewidywalni – podkreśla.
Minister Błaszczak mówił dziś po raz kolejny, że jesteśmy przygotowani i bezpieczeństwu pielgrzymów nic nie zagraża. – System będzie identyczny jak w przypadku szczytu NATO. W centrum dowodzenia policji pracują przedstawiciele Interpolu i Europolu akredytowani w Polsce. Jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski i Polaków. Nie narażę Polski na zagrożenia – zapewniał dziś minister Mariusz Błaszczak. Jednocześnie podkreślił, że po ataku w Nicei nie planuje żadnych zmian planów dotyczących ŚDM.
– I słusznie – mówi Brochwicz. I wyjaśnia: – Przede wszystkim są to lata pracy na poziomie operacyjnym. Jeśli tych lat nie przepracowano uczciwie, to dzisiaj jest za późno. Działania na poziomie operacyjnym to przede wszystkim rozpoznanie, wywiad. Policja miała dość czasu, żeby prześwietlić wszystkie znane sobie osoby, które mogłyby dokonać zamachów. Problem w tym, że nie zna wszystkich. – Życzę ministrowi Błaszczakowi, żeby miał rację – mówi Brochwicz.

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl