
Wciąż nie wiadomo, co kierowało 18-latkiem, który wczoraj w Monachium zastrzelił w centrum handlowym 9 osób i kilkadziesiąt ranił. Wiadomo tylko, że zamachowiec miał nielegalną broń ze spiłowanym numerem seryjnym, leczył się na depresję a w jego domu znaleziono książki i publikacje na temat zamachów i działania oddziałów policyjnych. Uwagę śledczych przykuła książka poświęcona uczniom, którzy zabijają.
REKLAMA
Zamachu dokonał 18-letni Ali David Sonboly. Jego rodzina jest w szoku. Podobnie jak sąsiedzi, którzy nie spodziewali się, by chłopak był zdolny do zamachu. 18-latek nie figurował w spisie osób potencjalnie niebezpiecznych. Jego nazwisko pojawia się trzy razy w policyjnych kartotekach. Raz był ofiarą kradzieży, brał też udział w dwóch bójkach ulicznych. Nic na razie nie wskazuje na to, żeby miał jakiekolwiek kontakty ze środowiskami islamistów.
Policja przypuszcza, że sprawa działał w amoku, w stanie chwilowego szaleństwa. Ich zdaniem wskazują na to dowody, jakie zabezpieczono w mieszkaniu zamachowca. Znaleziono liczne publikacje na temat zamachów, artykuły na temat tego, jak działają oddziały policyjne, antyterroryści. Miał też w domu książkę, w której autorzy zastanawiają się, dlaczego dzieci zabijają.
Zamachowiec był dobrze przygotowany. Miał przy sobie broń, pistolet Glock i spory zapas amunicji. Jak informuje niemiecka policja, zarówno broń jak i amunicję kupił nielegalnie przez internety. W chwili, gdy go znaleziono miał jeszcze około 300 naboi, z czego kilka w magazynku pistoletu. Policjanci wpadli na ślady, które skłaniają do wysunięcia tezy, że zamachowiec przygotowywał się już od roku.
Rzecznik policji powiedział dziś na konferencji, że patrol policyjny miał bezpośredni kontakt z zamachowcem. Próbowali go zatrzymać, a gdy ten się nie poddał i zaczął uciekać, jeden z policjantów oddał w jego kierunku strzał. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie trafił, na ciele zamachowca oprócz postrzału w głowę nie znaleziono żadnych innych obrażeń.
Monachium wraca powoli do życia. Jeszcze tylko bezpośrednia okolica centrum handlowego, w którym doszło do zamachu jest zamknięta. W pozostałych częściach miasta przywrócono już normalną komunikację, nie ma żadnych problemów z przemieszczaniem się po ulicach czy robieniem zakupów.
Tymczasem w centrum handlowym i najbliższej okolicy policja wciąż próbuje zabezpieczać ślady. Nie wiadomo, kiedy centrum handlowe zostanie ponownie otwarte. Sprawą zajmuje się około 300 policjantów, głównie z wydziału kryminalnego. Wstępne ustalenia nie wskazują na to, żeby mord miał podłoże polityczne.
Przedstawiciel policji dziękował też społeczeństwu za aktywną postawę. Podkreślał, jak dużą liczbę powiadomień o zamachu odnotowano wczoraj. Ludzie na telefon alarmowy dzwonili cztery razy częściej niż zwykle, odebrano około 4 tysięcy informacji o tym, że coś złego dzieje się w okolicy centrum handlowego. Informacje o zamachu rozchodziło się też lotem błyskawicy na Twitterze i na Facebooku.
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
