Na temat stanu zdrowia córki Ewy Błaszczyk napisano już dużo. Niektóre media ogłosiły sukces operacji i cieszyły się z wybudzenia Oli. Niektóre media stwierdziły, że próba przywrócenia dziewczyny do życia zakończyła się całkowitym fiaskiem. Tymczasem prawda jest o wiele bardziej skomplikowana.
Kilka tygodni temu w Olsztynie japoński profesor Morita przeprowadził zabieg na kilku pacjentach kliniki „Budzik”, w tym na córce Ewy Błaszczyk - Oli. Specjalista wszczepił im stymulatory w kręgosłup, których zadaniem jest pobudzenia rdzenia kręgowego i mózgu. Wielu pacjentów odzyskało świadomość, w tym Aleksandra Janczarska. Media zachwycone tą informacją zaczęły mówić niemal o jej powrocie do zdrowia, jednak jak się później okazało, informacje o powrocie dziewczyny do stanu minimalnej świadomości zostały źle zrozumiane.
Kilka dni temu siostra Aleksandry opublikowała na swoim Facebooku wpis, który rozwiewa wszelkie wątpliwości co do stanu przebywającej od kilkunastu lat w śpiączce dziewczyny. – Powiem tylko w imieniu swoim i bliskich, że chcielibyśmy, żeby to była prawda - napisała Marianna Janczarska. – Serdeczne podziękowania dla dziennikarza/ dziennikarki, który dorzucił aż tyle od siebie do wypowiedzi Pani doktor z Olsztyna. Przyjmowanie gratulacji w zawiązku z czymś na co się czeka, a co się nie stało, to naprawdę cudowne uczucie.
Sprawę skomentowała również Ewa Błaszczyk. Napisała, że mimo medialnych doniesień, Ola nie została jeszcze wybudzona ze śpiączki. W sobotę na temat przełomowej metody, która pomogła innym pacjentom, założycielka kliniki Budzik opowiadała w TVN 24. Mówiła, że w przypadkach niedotlenienia całego mózgu, tak jak jest w przypadku jej córki, nie następuje przekazanie jego funkcji w zdrowsze miejsca, więc trzeba torować nowe drogi.
– Półroczna obserwacja pokazała, że wielu przypadkach metoda stosowana przez lekarzy związanych z kliniką działa – powiedziała w wywiadzie na żywo. Przyznała, że jest przypadek człowieka, który po wybudzeniu ze śpiączki zaczął mówić pełnymi zdaniami, a nawet wykłócać się o jedzenie i obecność rodziców.
– Najważniejsze jest to,że się budzi świadomość i to, że wybudzony rozumie, co się do niego mówi i co się wokół niego dzieje, oraz to, że stara się ułatwić pracę lekarzom. Dla wszystkich osób, które są tym dotknięte, to są milowe kroki. Bez tego ten kontakt jest zaledwie emocjonalny. Minimalna świadomość jest progiem do kwalifikacji do wszczepu stymulatora. Jeżeli nie ma tej minimalnej świadomości, to nie ma się do czego odwoływać. Dla osób w stanie wegetatywnym nie ma sensu wszczepianie stymulatora, bo nie ma czego bodźcować – wyjaśniła Ewa Błaszczyk.
Aktorka powiedziała, że klinika ma zezwolenie na 15 wszczepów do komisji bioetycznej, które mają odbyć się w październiku i w listopadzie. – Jak udowodnimy, jakie dają postępy, będziemy starali się przyłączyć ten proces do programu wybudzania ze śpiączki. Wtedy to będzie też tańsze, bo jeśli proces wejdzie w system, cena stymulatora będzie niższa.