Jak dotąd PiS kojarzył się z lustracją, dekomunizacją i weryfikacją ludzi, którzy choćby zaczęli pracę zawodową w PRL. Rok temu to właśnie na wiecu PiS wicemarszałek Brudziński krzyczał "komuniści i złodzieje!", by obrazić oponentów polityki partii. Okazuje się jednak, że w niektórych przypadkach "grzebanie w życiorysach" jest według PiS-u niepożądane.
Na sejmowej konferencji prasowej Jacek Sasin, poseł PiS, odniósł się do zamieszania wokół kolegi z partii, Stanisława Piotrowicza. Piotrowicz, prokurator w stanie wojennym, odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi za "wydajność", przewodzi wojnie PiS z Trybunałem Konstytucyjnym.
Publicznie utrzymywał, że jako komunistyczny prokurator tak naprawdę pomagał prześladowanym działaczom opozycji demokratycznej, a także zaprzeczał, by oskarżał Antoniego Pikula w procesie politycznym. Okazało się, że to kłamstwo - podpis prokuratora Piotrowicza widnieje pod aktem oskarżenia wobec Pikula. Obecny poseł PiS domagał się dla niego 3 lat więzienia za działalność demokratyczną.
Opozycja często wytyka posłowi Piotrowiczowi jego komunistyczną przeszłość, gdyż należy do partii która ma walkę z postkomuną na sztandarze. Tymczasem Jacek Sasin zapytany o komunistycznego prokuratora w antykomunistycznej partii odpowiedział, że to opozycja powinna stosować jednolite standardy.
– Jak to jest, że opozycji, której nie przeszkadza maszerowanie 13 grudnia z osobami chwalącymi stan wojenny tak bardzo przeszkadza przeszłość Piotrowicza? – pytał Sasin nawiązując do antyrządowego protestu zaplanowanego na wtorek.
– Nie jest dobrym grzebanie w życiorysach, jest dobrym ocenianie postawy dziś – tłumaczył członek PiS.