
Ile z tego, co tu wrzucam, rzeczywiście trafia do potrzebujących? To powinno być pierwsze pytanie, jakie zadajemy każdej osobie osobie podtykającej nam pod nos puszkę do datków. Gdy WOŚP otrzymał od darczyńców 59 mln złotych, koszty administracyjne fundacji wynosiły 4,7 mln złotych. Z każdej podarowanej złotówki "na koszty" działania fundacji ubywa więc niecałe 8 groszy.
To tytuł tekstu, który właśnie hula po sieci. Pracownik jednego z serwisów wziął na warsztat mój tekst z 2012 napisany we "Wprost", podrasował tytuł, opublikował najpierw w 2013 roku, a ponownie zaktualizował w 2015 roku. Tytuł to przepis na sensację i tysiące udostępnień. Poczułem się więc w obowiązku podać jeszcze raz te "dokładne dane". Po pięciu latach (!) wyglądają tak:
Ma z tego tytułu umowę o pracę, zakres obowiązków, zakres odpowiedzialności, oraz także wynagrodzenie. Przy czym muszę od razu zaznaczyć, że podana w sprawozdaniu suma to całość kosztów brutto związanych z zatrudnieniem pracownika.
Dzięki skali zamówień i naciskowi na konkurs ofert ceny uzyskiwane przez WOŚP przy zakupie wyposażenia medycznego są przeważnie niższe w granicach 15-30 proc. od średnich cen obowiązujących na rynku. Kiedy więc mówimy o tym, iż w swojej historii Fundacja WOŚP wydała na sprzęt medyczny przekazany do polskich szpitali kwotę 720 mln zł, to możemy śmiało szacować, iż jego realna, rynkowa wartość przekracza 1 mld złotych.
Jedynym pozytywnym efektem trwającej od lat nagonki na Jerzego Owsiaka jest to, że fundacja wyjątkowo precyzyjne spowiada się z każdej wydanej złotówki. Podaje więc, że zatrudnia 22 osoby w administracji oraz biurze, a 10 osób to pracownicy medyczni. Łączny koszt ich utrzymania to 2,8 mln. Co w przybliżeniu daje kwotę niecałych 4 tys. złotych pensji miesięcznie netto.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
