Premier Szydło nie odpowiedziała na pytanie o podniesienie progu wyborczego przez  PiS. Ale wyraźnie się jej ono nie spodobało.
Premier Szydło nie odpowiedziała na pytanie o podniesienie progu wyborczego przez PiS. Ale wyraźnie się jej ono nie spodobało. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Reklama.
– Co pani odpowie na pojawiające się w przestrzeni publicznej doniesienia, o możliwości podniesienia progu wyborczego o 10 proc? – zapytała premier Szydło dziennikarka Beata Lubecka w "Śniadaniu Radia Zet" i wyraźnie popsuła jej humor. Szydło robiła wszystko, by wykręcić się od odpowiedzi i zakończyła sprawę na tym, że dziś PiS skupia się na wyborach samorządowych. Opozycja natychmiast podchwyciła temat, i to nie kryjąc obaw.
"Demokratura!" krzyknęła w mediach społecznościowych posłanka Nowoczesnej Katarzyna Laubnauer. Ale trzeba przyznać, że coś jest na rzeczy. Plotki o podniesieniu progu wyborczego do 10 proc. pojawiają się już od jakiegoś czasu, i dla niewielkich ugrupowań oznaczałoby to parlamentarną śmierć. A PiS właściwie zagwarantowało jednowładztwo na Wiejskiej.

Czy opozycja ma powody do obaw? Premier uniknęła odpowiedzi, chociaż była tym pytaniem wyraźnie zmieszana. Za to reszta rozmowy była tak przewidywalna, że wręcz nudna. Szydło powtarzała wyuczone formułki o tym, że w PiS to dla Polski najlepsza droga, że przegląd w ministerstwach jest nie po to by kogoś zmieniać, a po to by dobrze planować, a w zwrocie wraku Tupolewa powinny pomóc Polsce inne kraje, z USA na czele.
– Jestem częstym gościem na Nowogrodzkiej (siedziba główna PiS - przyp. red.) i często spotykam się z prezesem Jarosławem Kaczyńskim – mówiła premier. I trudno zaprzeczyć, że konsekwentnie powtarza propagandę sukcesu głoszoną przez prezesa.
źródło: Radio Zet