
Reklama.
Zbigniew Stonoga słusznie został zepchnięty na margines życia publicznego, i to nie przez media, które tak atakował, ale przed wyborców. W pogoni za oglądalnością kolejne trzy sekundy sławy dała mu Agnieszka Gozdyra, autorka programu o wiele mówiącej nazwie "Skandaliści". I choć wiarygodność Zbigniewa Stonogi jest wręcz zerowa, to nie sposób zignorować oskarżeń, które rzucił w ogólnopolskiej telewizji.
Stonoga wskazał polityka Prawa i Sprawiedliwości, dzisiaj prezesa TVP, jako źródło akt z afery podsłuchowej PO. Ujawnił je w szczycie kampanii wyborczej w 2015 roku, czym dał nowe życie kłopotliwej dla PO aferze. Media donosiły wówczas, że biznesmen mógł działać na zlecenie agencji PR-owej.
W dodatku Stonoga zaatakował też prezydenta Andrzeja Dudę i jego bliskiego współpracownika ministra Adama Kwiatkowskiego. Biznesmen przekonuje, że prezydent obiecał mu uniewinnienie za zaatakowanie PO. Te rewelacje są równie mało wiarygodne, jak oskarżenia rzucone pod adresem Kurskiego. Głośno wyjaśnień domaga się Radosław Sikorski, były Marszałek Sejmu i jedna z ofiar podsłuchów.
Zapytaliśmy prezesa TVP oraz ministra KPRP o komentarz do sprawy, ale nie odpowiedzieli na nasze wiadomości.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl