Jest źle – mówią mieszkańcy Malmö. Jest bardzo źle, wręcz dramatycznie. Miasto, dzięki imigrantom, zmieniło się tak, że najstarsi go nie rozpoznają. Szwedzi wyprowadzają się, Polacy wyjeżdżają do Polski, w mieście często wybucha strzelanina, słychać o napadach na sklepy i podpalaniu samochodów - takie krążą opowieści. Choć wielu studzi takie nastroje, to widać, jak ostatni napływ imigrantów i uchodźców dzieli. Zwłaszcza w Malmö.
Gwałt transmitowany na Facebooku przedostał się do mediów na całym świecie i zrobiła się burza. Ale, niestety, to medialna kropla w morzu tego, co od miesięcy ma dziać się w wielu miastach Szwecji. Mimo usilnych zabiegów szwedzkiego rządu, by zintegrować ostatnio przybyłych imigrantów i uchodźców z resztą społeczeństwa, rzeczywistość okazuje się inna. Malmö, według niektórych, awansowało właśnie na drugie miejsce najbardziej niebezpiecznych miast Europy. Choć nie do końca jasne są te dane, i tak słychać opinie, że ostatnio w mieście dzieje się źle.
– Prawie co noc jest strzelanina. Ich gangi ciągle mają jakieś porachunki. Ciągle słyszymy o napadach na sklepy. Rozbijają się po mieście najlepszymi samochodami, nie zatrzymują się na wezwanie policji. Podpalają samochody. Słyszymy, że ludzie boją się wieczorami wychodzić z domów. Nawet policja czasem apeluje o niewychodzenie z domów – opowiada nam jeden z mieszkańców.
Ale tak naprawdę nie chodzi o tych, którzy przybyli tu kiedyś i już dawno się zintegrowali. Chodzi o tę najnowszą falę, która była ogromna. I z którą wielu mieszkańców nie potrafi się pogodzić, rodząc frustrację po obu stronach. Także wśród części Polaków tu mieszkających.
Meczet króluje nad Malmö
Tam, gdzie nasz rozmówca ma dom, na przedmieściach, jest spokojnie. Ale w centrum mieszka jego córka. – Zawsze ją proszę, żeby nie kręciła się po mieście wieczorem. Raz, gdy jechałem samochodem do centrum, mijałem po drodze z pięć grup muzułmanów i nikogo innego – mówi. Bo, jak podkreśla, choć imigranci mieszkają głównie w trzech dzielnicach, to dziś są wszędzie. – Malmö bardzo się zmieniło. Niedawno przy wjeździe z Ystad stanął duży, podświetlany meczet. Kupili ziemię w najlepszym miejscu, na wzgórzu. I dziś ten meczet króluje nad Malmö. To pierwsze co widać, jadąc od Ystad – słyszę.
Monika Olsson, Polka mieszkająca w Malmö od niemal 20 lat, potwierdza. Jest nowy meczet i pewnie zaraz będą kolejne. Jest niebezpiecznie, np. w grudniu zastrzelili mężczyznę, który przez pięć lat studiował w Polsce stomatologię, a w Szwecji dopiero zaczął pracę. Jest też poczucie, że wszystko imigrantom się należy i nic im nie pasuje. W mieście brakuje mieszkań, szpitale są przepełnione, w szkołach zrobił się tłok. – Moja sąsiadka musi zawozić dziecko do innej szkoły, gdyż ta koło domu jest przepełniona, bo przyjęli 50 dzieci imigrantów. Założenie jest takie, żeby dzieci włączać do szkoły od razu. To odbija się na dotychczasowych uczniach, po obniża się poziom nauki – mówi naTemat.
Szwedzi boją się konfliktów
Monika Olsson jest przewodniczącą polskiego odłamu Moderatów (Umiarkowana Partia Koalicyjna), który niedawno powstał w mieście, jest przeciwny imigrantom i ostatnio mocno się rozwija. Należy już do niego około 100 naszych rodaków, którym nie podoba się sytuacja w Malmö, i nie tylko. – To już nie jest ten kraj, do którego przyjechałam. A Szwedzi milczą, boją się konfliktów, tak są wychowani. U nas wyprowadzają się z miasta i po prostu ustępują im miejsca. Ale ten napływ widać wszędzie – mówi.
Jak mówi, z inicjatywy Moderatów w Szwecji zaczęto już np. przeprowadzać imigrantom badania genetyczne. – One mają potwierdzić, ile dana osoba ma lat. Bo przyjeżdża ktoś i mówi, że ma 14 lat. A na twarzy pełny zarost i wygląd 30-latka. Dużo przyjechało takich dzieci – twierdzi.
Polacy też korzystają ze wsparcia
W Malmö pojawia się wrażenie, że mówić o imigrantach to niemal jak wsadzić kij w mrowisko. Choć przecież nie wszyscy tacy są, wielu mieszkańców wrzuca ich do tego samego worka. Tu znajdziemy reportaż brytyjskiego "Guardiana" sprzed roku o tym, jak syryjscy uchodźcy tchnęli życie w to miasto – mają swoje kafejki i kluby.
Ale od mieszkańców słychać też opowieści o prywatnych ośrodkach, które oferują bezpłatną pomoc lekarską, ze stomatologiem i psychologiem włącznie, wożą na basen, siłownię, zapewniają kuchnię. I że powstały, jak grzyby po deszczu, gdyż państwo przekazuje wysokie fundusze na jednego imigranta i niektórzy uznali, że to niezły biznes. Ile w tym prawdy? – Oni przyjeżdżają już dobrze przeszkoleni, co im się w Szwecji należy. Wszystko wiedzą – uważa Monika Olsson.
Teresa Sygnarek, prezes Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji, studzi jednak te negatywne emocje wokół imigrantów. – Ten gwałt transmitowany na Facebooku był przerażający, obojętnie kto go popełnił. Zawsze zdarzają się przypadki przestępstw. Z drugiej strony w Szwecji bardzo dużo się robi, aby środowisko multikulturowe mogło dobrze ze sobą współżyć. By ułatwić wejście do społeczeństwa nowym przybyszom. Polacy też z tego korzystają. My też dostajemy wsparcie, by kultywować naszą tradycję i kulturę. Z pieniędzy szwedzkiego podatnika – mówi naTemat.
Kobiety nagabywane
Pisząc o gwałcie, szwedzkie media nie pisały o gwałcicielach-imigrantach tylko o mężczyznach. Bardzo ostrożnie i spokojnie, co zauważyło wiele osób. – Prasa się boi. Tu nic nie wychodzi na światło dzienne. W Szwecji są media, które wręcz zatajają wiele wydarzeń związanych z imigrantami, bo nie chcą, by ludzie bali się jeszcze bardziej – to teoria Moniki Olsson.
A informacje krążą. Jak ta, którą kilka dni temu podał brytyjski tabloid Express opisując, jak w największym centrum handlowym Nordstan w Göteborgu kobiety są nagabywane przez imigrantów. Twierdził, że ludzie boją się tu przychodzić, a "pracownice żyją w notorycznym strachu". Ale jednocześnie też taka, że to 30 procent imigrantów nie czuje się w Szwecji bezpiecznie.
Jeden z mieszkańców Göteborga mówi nam jednak, że w mieście jest spokojnie. Jak coś się dzieje, to raczej w dzielnicach, gdzie imigranci mieszkają. Podobnie w Sztokholmie. – W tych dzielnicach zdarzają się podpalenia samochodów i lepiej auta na noc nie zostawiać – mówi naTemat Krzysztof Surowiak, architekt mieszkający w Szwecji niemal od 30 lat. Bo zostawić tam samochód dostawczy ze sprzętem budowlanym, to można go znaleźć rano bez sprzętu i z wybitą szybą. – Ale nie widzę różnicy między polskimi a tutejszymi łobuzami. A w Polsce nie ma gwałtów? – zastrzega.
On ma swoją teorię o tym, jak imigranci potrafią wzmocnić społeczeństwo gospodarczo. - To oni będą płacili nasze emerytury, więc cieszmy się, że jest ich coraz więcej. Im bardziej się dla nich otworzymy, tym więcej sami zyskamy - mówi. Daje przykład swojego znajomego, który pomaga imigranckim dzieciom, które samotnie przybyły do Szwecji.
– Troje z nich już było na kursie dla elektryków. W Szwecji brakuje takich fachowców, a oni zyskują w ten sposób szanse na wejście na rynek pracy. Jeden z nich był już u mnie na budowie praktykantem na elektryka – mówi. I dodaje: - Imigranci chcą mieć jak Szwedzi. Dom, samochód itd. itp. Ale jak urodzi się w biedzie, w biednej dzielnicy, z biednymi rodzicami, to ma się takie same widoki jak biedni Polacy, którzy głosują na PIS.
Bez choinek na Boże Narodzenie
Szwecja się stara i chwała jej za to. Ale z drugiej strony są też tacy, którzy przyjechali tu z nadzieją, a nic w ich życiu się nie zmienia. Pozostaje bieda i beznadzieja, które rodzą frustrację.
Mieszkańcy Malmö podkreślają, że jeszcze kilka lat temu było inaczej. Ich zdaniem miasto zmieniła ostatnia fala imigracji. – Za 10 lat nie będzie tu już choinek na Boże Narodzenie – mówi znajoma Polka, która mieszka tu od wielu lat. Ona podjęła już decyzję o powrocie do Polski. – Już dziś bym wyjechała. Nie chcę płacić 50 procent podatku na kogoś, kto nie pracuje, ma roszczenia i obnosi się ze swoją wyższością. A tak to, niestety, teraz wygląda – mówi.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl