
Copypasty już od kilku lat hulają po internecie. To zabawne historyjki często zmyślone, często inspirowane najlepszym scenarzystą czyli życiem. Dlatego nie zawsze mają pointę lub happy end. Jedna osoba napisze, druga skopiuje i wklei dalej – stąd właśnie ich nazwa. Żyją później swoim życiem, śmieszą, zachwycają, a te najlepsze nigdy się nie nudzą. Jak z dobrą książką.
Wędkarska pasta tak się spodobała internautom, że powstało mnóstwo przeróbek, a już niedługo będziemy mogli obejrzeć jej ekranizację – film "Fanatyk". Jej autor, Malcolm XD niedawno napisał kolejną, równie świetną. Tym razem o osiedlowej patologii. Na jego profilu na Facebooku polubiło ją ponad 10 tysięcy osób! To czyste "złoto", przeczytajcie koniecznie.
Dużo się mówi o tym, że Polacy nie czytają książek. Możliwe, że tak jest. W raportach jednak nie bierze się pod uwagę np. blogów czy właśnie past. I stąd wychodzimy na zacofanych. Jednak czy nowa, internetowa literatura stanie się nowym gatunkiem, który wyprze tę tradycyjną? – Atrakcyjność past polega na oryginalności – mówi profesor Jerzy Bralczyk – to tak jak ze szczególnymi gatunkami poetyckimi jak np. sonety. Na początku mają walor świeżości, ale potem wymagają kunsztu, by stały się gatunkiem trwale funkcjonującym. I w końcu się wyczerpują możliwości takiej formuły – tłumaczy znany językoznawca. Pasty na razie mają się dobrze i nadal powstaje dużo dobrych. Jednak już pojawiają się tzw. postpasty parodiujące swój gatunek. Czy to koniec złotej ery historyjek internetowych? Oby nie!
