Kornik drukarz to też istota, ma prawo rozmnażać się i zjadać świerki – takiego szlachetnego argumentu użyli kilka lat temu działacze ekologiczni i w urzędowym postępowaniu zablokowali leśnikom wycinkę sanitarną drzew zajętych przez chrząszcza. Chodziło wówczas o wycięcie zaledwie 29 drzew. Tak zaczęła się inwazja kornika w Puszczy Białowieskiej. Do dziś uśmiercił 834 tys. drzew i zamienia w cmentarzysko kolejne hektary lasu.
Od czego tak naprawdę zaczęła się katastrofa w Puszczy Białowieskiej? Nowe światło na temat rzuca Artur Hempel, były pracownik Lasów Państwowych. Na Facebooku ujawnił dokumenty pokazujące jak doszło do rozrostu populacji kornika, który uśmiercił 8 procent drzewostanu puszczy.
Sprawa, która urosła dziś do rangi narodowej histerii zaczęła się tak... W 2007 roku leśnik z Białowieży znalazł siedliska kornika na 29 świerkach w rezerwacie krajobrazowym im. Władysława Szafera. To teren pod ścisłą ochroną, więc napisał pismo do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, że w związku z zagrożeniem przeniesienia się korników na zdrowe drzewa, należy dokonać cięć sanitarnych.
Leśniku pozwól żyć kornikowi
Ciąć w rezerwacie? Nigdy! – wtrącili się do sprawy ekolodzy z podlaskiego oddziału Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. I rozpoczęli wymianę urzędowych pism. Wywalczyli, że w tym postępowaniu są stroną występującą w imieniu bezbronnych przecież drzew i samego kornika. By stało się zadość procedurom wstrzymano wycinkę. Oczywiście kornik nie czekał na niczyją zgodę. Fruwał sobie po całej puszczy obsiadał świerki, rozmnażał się i żarł. Już w styczniu 2009 roku to samo leśnictwo informowało, że kolonie owadów bytują już na 2656 drzewach. Nadal bez reakcji.
W rozmowie z naTemat Adam Bohdan twierdzi, że przypisywanie jego protestowi rozrostu populacji kornika to bzdura. Korniki bowiem mogły przylecieć z innych rezerwatów, albo na przykład z Białorusi. Jednak Artur Hampel nazywa zielonych "eko terrorystami" i przekonuje, że dopóki nie dopuszczono jako strony w postępowaniu Podlaskiego Oddziału Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, nie było problemu z kontrolowaniem populacji chrząszcza.
Gwoździem do trumny dla puszczy było dalsze ograniczanie wycinania drzew przez ministra środowiska w 2012 roku. Wówczas pod naciskiem organizacji pozarządowych resort środowiska radykalnie zmniejszył możliwą do pozyskania ilość drewna i wyłączył z użytkowania kolejne powierzchnie, co uniemożliwiło leśnikom usuwanie odpowiedniej liczby zaatakowanych drzew.
Urzędnikom zabrakło odwagi, aby odpowiedzieć tak jak robili to wcześniej: "Nie jest w interesie społecznym przeciąganie sprawy w sytuacji, gdy należy bezwłocznie działać w interesie ochrony przyrody" - czytamy w jednym z ujawnionych dokumentów. Jak twierdzą leśnicy, do czasu sporu z ekologami przez kilka lat sytuacja była pod kontrolą. Mogli zgodnie z tzw. planem urządzania lasu wycinać drzewa jednak poza chronionymi strefami.
Do dziś kornik drukarz obsiadł z uśmiercił już 834 tysiące drzew (czyli 8 procent drzewostanu puszczy). Dalej rozmnaża się w gignatycznym tempie i wkrótce zamieni w cmentarzysko martwych drzew kolejne hektary lasu. Skala tej klęski żywiołowej szokuje, jeśli przyjąć, że w początkowej fazie do usunięcia były pojedyncze zainfekowane świerki na terenach objętych różnymi formami ochrony.
– Presja ekologów doprowadziła do spętania rąk leśnikom i eksplozji kornika, obecnie środowiska ekologiczne przekonują, że na walkę z kornikiem jest za późno, trzeba Puszczę zostawić samą sobie i obserwować „procesy naturalne” - czytamy w dedykowanym Puszczy Białowieskiej serwisie Lasów Państwowych.
Tu kiedyś był las
Efekt procesu o jaki chodzi ekologom nie wszystkim się spodoba. Do podobnej inwazji kornika doszło jeszcze w dwóch europejskich dużych parkach narodowych: Lesie Bawarskim i czeskiej Szumawie. Można tam dziś pojechać i a jakże podziwiać… suche kikuty, które kiedyś były lasem. Niemieccy leśnicy wydali kilkadziesiąt milionów euro w przekonanie turystów, że to atrakcja. To las, który wyzwolił się spod panowania człowieka i jest odnawiany siłami natury - czytamy na stronach parku. Obejrzyjcie dokładnie galerię jak będzie ma wyglądać puszcza białowieska.
Dopiero jednak wnuki niemieckich leśników zobaczą ten odnowiony starodrzew. Co ciekawe aby pozwolić wyrosnąć nowym drzewom, należało wprowadzić masowy odstrzał jeleni, które zjadały młode pędy – taki do końca naturalny to on nie jest.
Jak wyglądał dziś protest w Puszczy Białowieskiej? Po tym jak zielony redaktor "Gazety Wyborczej" Adam Wajrak opublikował swoje opinie o korniku, Telewizja Polsat wyemitowała materiał o strasznych harwesterach - maszynach, które ścinają 200 drzew dziennie. Celebryci z Pudelka odhaczyli się na proteście Greenpeace. Odbył się koncert, stworzono żywy łańcuch wokół owadów. Ekolodzy zadowoleni odpuścili sobie protest. Sześć maszyn mogło bez przeszkód wjechać do lasu wyharatać jakieś 1000 drzew.
Czy to zaszkodzi czy pomoże Puszczy już nawet nie wiadomo. Niezależnie, czy ten spór wygrają leśnicy, czy ekolodzy radzę wam w te wakacje obejrzeć puszczę. To ostatnia szansa zobaczyć tam cokolwiek.
Jestem z tego dumny, że zablokowaliśmy wówczas wycinkę należało naturze pozwolić by sama zadziałała. W puszczy jest za duża populacja świerków. Dzięki działalności kornika ubędzie ich. W to miejsce pojawią się bardziej urozmaicone gatunki, na których kornik nie żeruje.
Artur Hampel
W początkowej fazie do usunięcia były pojedyncze zainfekowane świerki na terenach objętych różnymi formami ochrony. Wraz z negatywnymi decyzjami odnośnie usuwania takich drzew przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, kornik drukarz zaczął się intensywnie rozmnażać zabijając setki kolejnych świerków. Z roku na rok sytuacja ulegała pogorszeniu i pomimo jasno artykułowanych przez leśników zagrożeń, odmowy walki z rozwijającą się gradacją trwały nieprzerwanie.Czytaj więcej
Lasy Państwowe
W Nadleśnictwie Białowieża na terenach poza rezerwatami co roku wycinano wszystkie świerki zasiedlone przez korniki, nie pozwalając rozwinąć się gradacji. Podobnie było w Browsku i Hajnówce. Ponadto w Nadleśnictwie Białowieża do 170 pułapek feromonowych odłowiono w 2015 r. 155 litrów korników, w 2016 r. – 205 litrów, a w tym roku zaledwie przez trzy dni na początku maja aż 164 litry. Mimo to, kolejne połacie Puszczy zamierały nie z powodu nieskuteczności cięć sanitarnych, lecz ich braku.