Robert Biedroń
Robert Biedroń Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

"Burdel i syf" – tak poseł Ruchu Palikota określa polski Sejm. Dowodem na słuszność takich określeń ma być ostatnia dyskusja wokół "niszczarki", za pomocą której marszałek Sejmu pozbywa się liberalnych światopoglądowo projektów ustaw.

REKLAMA
– Kiedy Adam Michnik był atakowany za używanie ostrego języka w krytyce rządów PiS, mówił, że jego rolą jest bycie gęśmi kapitolińskimi (krzyk gęsi miał uratować starożytny Rzym przez atakiem Gallów - red.). Ja uważam, że teraz jest podobnie. W Sejmie jest burdel i syf – stwierdził na antenie Radia Zet Robert Biedroń. Na sugestię Moniki Olejnik, że nie wypada nazywać parlamentu "burdelem", dodał: "Burdel to przecież także bałagan".
Poseł Ruchu Palikota komentował też odrzucenie w Sejmie projektu ustawy o związkach partnerskich. Komisja ustawodawcza uznała go za niekonstytucyjny. – Platforma Obywatelska gra z nami w grę. Kiedy poprzednio ten projekt został złożony do laski marszałkowskiej, nie okazał się konstytucyjny. PO z jednej strony mówi: jesteśmy liberalni, a z drugiej: jesteśmy konserwatywni. Teraz wybierajcie sobie co chcecie – stwierdził.
Biedroń odniósł się do wpisu na Facebooku posła PiS Stanisława Pięta, który zaapelował o "oczyszczenie narodu z lewackiej hołoty". – Niech mówi. To jest język charakterystyczny dla tego posła. Szkoda w ogóle polemizować z tym – powiedział.