
Reklama.
Dotychczasowa prezes wałbrzyskiego sądu Aleksandra Abramowska-Podlińska, sędzia z 20-letnim stażem pracy, została - podobnie jak jej koledzy i koleżanki, prezesi z innych sądów - odwołana przed zakończeniem swojej kadencji i bez podania wyraźnego powodu. Nie oficjalnym pismem, lecz faksem wysłanym z Ministerstwa Sprawiedliwości. Jej następczynią została 36-letnia Magdalena Mroczkowska. Ale to nie jej stosunkowo młody wiek budzi kontrowersje, lecz doświadczenie (właściwie jego brak) i sposób w jaki została sędzią.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Mroczkowska sędzią została w lutym 2016 roku. Przez ten czas orzekała w sądach w Warszawie i Wrocławiu. Jej kariera sędziowska była jednak bardzo wyboista bowiem przez 10 lat asystentury sędziowskiej, według danych KRS-u, aż pięćdziesiąt jeden razy podchodziła do konkursu na sędziego. Wszystkie te próby były jednak nieudane – Mroczkowskiej powiodło się dopiero za 52. razem.
Jak wyglądają owe konkursy? Po złożeniu wniosku kandydata na sędziego jest on najpierw oceniany przez sędziego wizytatora. Ta ocena jest przedstawiana Zgromadzeniu Sędziów w sądzie, do którego aplikuje kandydat. Jeśli jest pozytywna, trafia do Krajowej Rady Sądowniczej, która dokonuje kolejnej weryfikacji, a gdy z kolei ta wypadnie korzystnie, przedstawia ona prezydentowi wniosek o mianowanie na sędziego. W tym przypadku na koniec tej procedury, sędzia Mroczkowska musiała czekać naprawdę długo.
– Faktycznie słyszeliśmy o tym, że nowa pani prezes startowała w kilku konkursach. Już samo to, biorąc pod uwagę stanowisko, jakie objęła, jest dość zastanawiające. Ale nie mieliśmy pojęcia, że chodziło o kilkadziesiąt prób. Dobrze, że siedzę, bo chyba bym się po tej informacji przewrócił – mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z wałbrzyskich sędziów. To się nazywa "dobra zmiana"...
źródło: wyborcza.pl