Schronisko nad Morskim Okiem wywiesiło kartkę z ostrzeżeniem, że po zmroku... robi się ciemno. Ale nie uprzedzono "turystów", że może zabraknąć sań, by wrócić na dół.
Schronisko nad Morskim Okiem wywiesiło kartkę z ostrzeżeniem, że po zmroku... robi się ciemno. Ale nie uprzedzono "turystów", że może zabraknąć sań, by wrócić na dół. Marek Podmokły/Agencja Gazeta
Reklama.
Oburzona była pani Paulina z Warszawy, której wypowiedź przytacza Tygodnik Podhalański. – To skandal! Jak mieliśmy się dostać do Palenicy Białczańskiej, gdzie zostawiliśmy samochód? – pytała turystka, która nie zamierzała maszerować do Palenicy i nie przyjmowała do wiadomości, że ostatni zjazd saniami może odbyć się po godzinie 17.
Tego samego zdania co pani Paulina, byli inni turyści. Wielu z nich było pod wpływem alkoholu. Czekali w kolejce, racząc się piwem, grzanym winem i mocniejszymi trunkami. Wybuchła awantura, w stronę strażników TPN posypały się wyzwiska – relacjonuje Tygodnik Podhalański.
Jeden z mężczyzn, który był wraz z żoną i dwójką dzieci, gdy dowiedział się, że będą musieli wracać o własnych siłach, bo zabraknie dla nich miejsca w saniach, zaproponował strażnikom łapówkę. Gdy odmówili, wpadł w szał – ubliżał im i prowokował do bójki. Turyści (w większości w wieku 19-35 lat), którzy dowiedzieli się, że nie zjadą saniami, nie chcieli schodzić pieszo. Ostatecznie strażnicy nie zostawili żadnego turysty, który czekał na zjazd. Bali się powtórki sytuacji z drugiego dnia świąt, o której piszemy poniżej.
Komendant Straży Parku Edward Wlazło potwierdził, że dochodziło do dantejskich scen. – Od kiedy pracuję w TPN, nie przeżyłem takiego spotkania z chamstwem i wulgaryzmami ze strony turystów – powiedział. Tego dnia problemy z alkoholem u turystów zaczęły się już około godz. 12. Zataczali się, byli wulgarni, jeden z nich chciał bić się ze strażnikiem, bo ten powiedział, że w takim stanie nie powinni iść w góry. Problemów z nadużywaniem alkoholu przez turystów było znacznie więcej.
Nie pierwszy to przypadek skandalicznego zachowania turystów w górach. Informowaliśmy kilka dni temu, że pod Morskim Okiem utknęło kilkadziesiąt osób, które nie zauważyły, że w górach się ściemnia i mogą nie mieć stamtąd środka transportu. Turyści postanowili zadzwonić po TOPR, aby dotrzeć na pobliski parking. Skończyło się na eskorcie policji i Straży Parku. Turyści alarmowali, że są w stanie zagrożenia zdrowia i życia, jednak nic takiego nie miało miejsca i wracali do Palenicy Białczańskiej o własnych siłach.