Bezrobotny, niepełnosprawny, mieszkaniec wsi, z wielodzietnej rodziny - to według statystyk idealny kandydat do ubóstwa. W Polsce żyje ponad dwa miliony ludzi biednych. I ta liczba nie maleje. Bieda w Polsce to wciąż plaga.
Ostatni raport Głównego Urzędu Statystycznego z 2010 roku dotyczący problemu ubóstwa wskazuje, że od kilku lat w Polsce nie ma skutecznych działań na rzecz zmniejszenia biedy. Ile jest w Polsce ludzi biednych? Od czterech lat nie zmieniła się liczba osób żyjących poniżej minimum egzystencji, podobnie jak liczba zagrożonych tym zjawiskiem. Z jednej strony to dobra wiadomość, bo Polaków żyjących w ubóstwie nie przybyło. Z drugiej, dane wskazują też na to, że rządzący nie robią nic, by biednych obywateli z roku na rok ubywało. A dwa miliony ludzi żyjących za mniej niż 466 złotych miesięcznie (taką granicę minimum egzystencji wyznaczył Instytut Pracy i Spraw Socjalnych) to na pewno jest palący problem.
Jest to wartość koszyka dóbr, niezbędnych do zaspokojenia podstawowych potrzeb człowieka. Uwzględnia on tylko te potrzeby, które nie mogą być odłożone w czasie (żywność, potrzeba mieszkaniowa).
Kim są ci ludzie każdego dnia walczący o przetrwanie, tak jak opisana przez Ewę Żarską pani Basia, która codziennie ma do zagospodarowania marne dwa złote? Dlaczego trafiają pod feralną granicę egzystencji? To ludzie "nauczeni biedy". Wszelkie raporty polskich i międzynarodowych instytucji odpowiadają, że bieda to przede wszystkim efekt pozycji zajmowanej na rynku pracy. Bezrobocie i niepełnosprawność, oznaczające piętno "niezatrudnionego", to prosta droga do ubóstwa. 16 proc. wszystkich gospodarstw domowych to takie, gdzie co najmniej jedna osoba pozostaje bez pracy. "Biedny to w wielu przypadkach bezrobotny i niepełnosprawny" - czytamy w raportach.
Biedny to równie często niewykształcony. "Niskie wykształcenie stało się trwałym korelatem ubóstwa" - pisze GUS. Jak się okazuje, wyższe wykształcenie, mimo że mówi się o masowej "produkcji" bezrobotnych absolwentów, gwarantuje bezpieczeństwo i skutecznie chroni od biedy. Takiego komfortu nie zapewnia jednak praca na "stanowisku robotniczym". Nawet co dziesiątej rodzinie, której źródłem dochodu jest właśnie taka praca, grozi ubóstwo.
- Kolejne ważne czynniki to wielodzietność i zatrudnienie w rolnictwie. W pierwszym przypadku często jest tak, że samotna biedna matka wychowuje czwórkę dzieci i chce mieć kolejne. A to już jest spirala biedy. W drugim, upadające gospodarstwo nie jest źródłem dochodów i człowiek czerpie kapitał tylko z niskiej renty - mówi nam prof. Jacek Wasilewski, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Potwierdzają to statystyki GUS. Ponad 10% osób, których podstawę utrzymania stanowiły renty lub gospodarstwa rolnicze, żyło w 2010 roku w skrajnym ubóstwie. Podobny problem dotyka co czwartą rodzinę wielodzietną.
Polska bieda w liczbach
5,7 proc. - odsetek osób żyjących poniżej minimum egzystencji; 17 proc. - odsetek osób zagrożonych ubóstwem; 14 proc. - wskaźnik skrajnego ubóstwa w rodzinach z co najmniej jednym bezrobotnym; 15 proc. - wskaźnik ubóstwa wśród osób z wykształceniem gimnazjalnym; 34 proc - wskaźnik ubóstwa wśród małżeństw z co najmniej czwórką dzieci;
Bieda rodzi biedę
Martwić może fakt, że zagrożenie biedą jest znacznie większe u dzieci i młodzieży niż u dorosłych. Ich przyszłość i potencjał cierpi na tym, że rodzice nie potrafią bądź nie chcą znaleźć zatrudnienia. Namłodsi nie mają na status dorosłych żadnego wpływu, a bezrobocie i ubóstwo rodziców wręcz przeciwnie - ma decydujący wpływ na ich przyszłość. Bieda rodzi więc biedę, czego skutkiem jest to, że prawie 1/3 populacji zagrożonej tym zjawiskiem to najmłodsi. - Fachowo nazywa się to kulturą ubóstwa. Rodzice nie dają dzieciom żadnego kapitału: społecznego, kulturowego czy ekonomicznego. Dzieci wychodzą na ulicę i spadają w pewną zaklętą przestrzeń, z której nie ma już wyjścia - mówi prof. Wasilewski.
Podobnego zdania jest prof. Elżbieta Tarkowska, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. - Cechą charakterystyczna polskiej biedy jest jej juwenilizacja, czyli ubóstwo dzieci, rodzin wielodzietnych i bezrobocie młodego pokolenia - pisze w publikacji "Polska bieda". Biedni "uczą biedy" swoje dzieci. Oczywiście często nie ze swojej winy.
Gdzie znaleźć biedę
Zasięg terytorialny biedy w Polsce jest od lat niezmienny i pokrywa się z tym, w jakiej kondycji finansowej są mieszkańcy poszczególnych województw. Podział na "Polskę A" i "Polskę B" jest tutaj wiecznie żywy, a różnice między poszczególnymi województwami to przepaść. Wystarczy porównać dwa skrajne przypadki: w województwach podlaskim, lubelskim, świętokrzyskim i warmnińsko-mazurskim prawie co dziesiąty mieszkaniec żyje w ubóstwie. Na zachód od "ściany wschodniej", w województwie opolskim, odsetek ten wynosi tylko 3,5 proc.!
Oczywisty podział na biedne i bogatsze województwa uzupełnia inny, na ubogie wsie i zamożniejsze miasta. GUS podkreśla, że co czwarty mieszkaniec wsi zagrożony jest biedą, a w dużych aglomeracją takich osób jest trzykrotnie mniej.
Jak walczyć z biedą w Polsce?
W dyskusji o ubóstwie pytanie "co dalej?" sprowadza się do tego, jakie negatywne zjawiska pojawią się w konsekwencji permanentnego funkcjonowania poniżej granicy ezystencji. - Numer jeden to cykl międzypokoleniowej biedy. W dalszej kolejności wszelkie patologie i nieprzystosowanie do życia w społeczeństwie - wylicza prof. Wasilewski. Dotkliwe dla ubogiego człowieka jest też poczucie wykluczenia społecznego. Taka osoba nie pełni bowiem żadnych społecznie istotnych funkcji i jest wypychana na margines, z ktorego rzadko ma szansę powrotu. Warto więc postawić pytanie, co zrobić, by takich zjawisk uniknąć, a samą biedę ograniczyć.
Dla prof. Jacka Wasilewskiego odpowiedź jest prosta. - Trzeba dać wędkę, a nie rybę - mówi. Zwraca uwagę na to, że od kilkudziesięciu lat państwo pomaga w sposób doraźny, a nie długoterminowy. Nie ma jednolitej, przemyślanej polityki działania. Są jednostkowe dotacje i dofinansowania. - Brak nam strategii wychodzenia z biedy. Zamiast 1000 złotych od państwa, potrzeba systemu stypendiów dla biednej młodzieży. I nie do ręki, ale jako lepsze narzędzia do nauki - stwierdza prof. Wasilewski. Problem w tym, że w Polsce podobnej filozofii po prostu nie ma. A niezmienna od kilku lat liczba żyjących w biedzie najlepiej wskazuje na to, że politykę zwalczania ubóstwa trzeba skonstruować na nowo.