Gdy Mamed Khalidov był dzieckiem, widział na własne oczy jak Rosjanie w Groznym mordują Czeczeńców. Postanowił wyjechać. Dziś jest mistrzem MMA. Człowiekiem, dla którego ludzie tłumnie przychodzą na gale. Mamed Khalidov. Czeczen, Polak, ortodoksyjny muzułmanin, wybitny sportowiec.
Co czuje młody chłopak, który widzi jak jeden człowiek morduje na wojnie drugiego?
Strach, to przede wszystkim. Po drugie, niezrozumienie. Ciężko jest sobie wyjaśnić, dlaczego w ogóle do czegoś takiego dochodzi. Ale z drugiej strony to, że widziałem wojnę z bliska, na własne oczy, czegoś mnie nauczyło.
Czego?
Dziś wiem, że ludzie dzielą się na tych, którzy w pewnych warunkach mogliby zrobić krzywdę drugiemu. I na tych, którzy nigdy nie byliby do tego zdolni.
To, czego doświadczyłeś, czyni cię teraz lepszym wojownikiem w ringu MMA?
Nie, tak nie jest. Ja o tych wszystkich potwornych obrazach już zapomniałem. One mi się już nie śnią. Poza tym, nawet jakby było inaczej, to by mi nie pomogło. Pomaga mi Bóg, wiara, moi przyjaciele, rodzina.
Taka jest hierarchia?
Na pierwszym miejscu jest Bóg. Na drugim matka, ojciec, rodzina.
Załóżmy, że rozmawiasz z kimś, kto nie wierzy w Boga? Jak byś go przekonał, że warto?
Ojej, strasznie ciężkie pytanie.
Bardzo chciałem je zadać.
Myślę, że to, czy ktoś wierzy czy nie, to jego indywidualna sprawa. To jest wolny kraj, każdy ma wolny wybór. Wielu ludzi nie wierzy pewnie w Boga, bo szukają w życiu łatwości. Ja zawsze wierzę, że On prowadzi ludzi swoimi ścieżkami. Że każdy człowiek, któremu jest to dane, w końcu znajdzie do niego drogę. Dlatego też przekonywanie poszczególnych ludzi chyba nie ma sensu. Bo to nie zależy ode mnie.
Z jednej strony Bóg, o którym często mówisz. Z drugiej sport, który uprawiasz – MMA, brutalny. Jeden z przeciwników w czasie walki z tobą stracił przytomność. Drugiego, Brazylijczyka, bardzo ciężko znokautowałeś. Przemoc się godzi z religią?
Ale przecież to nie jest przemoc. To jest sport. Nikt mnie na siłę nie wyciąga na ring. Jesteśmy wyszkolonymi wojownikami, którzy wchodzą na ring ze świadomością, że coś przykrego może się zdarzyć. Że mogę zemdleć albo dostać nokaut. I każdy z nas to akceptuje.
Lubisz się bić?
Kiedyś walka była pasją. Lubiłem to. Teraz, jak mam żonę, dziecko, coraz częściej traktuję ją jak pracę. Ale taką, do której uwielbiam chodzić.
Ciągle wstajesz o 2 rano, żeby się pomodlić?
Modlitwa pięć razy dziennie jest obowiązkiem muzułmanina. Ty mnie teraz pytasz o modlitwę poranną. Latem, gdy dzień zaczyna się wcześniej, rzeczywiście modlę się tak o 2-3 rano. Ale już zimą, gdy dłużej jest ciemno, to się odbywa tak około szóstej.
Byłeś w Polsce w czasie Euro 2012?
Nie, byłem wtedy w Czeczenii.
Zakładam, że słyszałeś o polskich pseudokibicach, którzy wszczynali awantury i atakowali Rosjan. Także tych zwykłych kibiców, którzy po prostu przyjechali na mecz. Co czujesz, gdy słyszysz o takich zdarzeniach z Rosją w tle?
To nie jest żaden incydent z Rosją czy Polską w tle. Ja bym to uogólnił. To nie jest konflikt międzynarodowy, tylko głupi konflikt niemądrych ludzi. I tak to się powinno traktować. Tak samo, zobacz, teraz jak jakiś obywatel Polski przeskrobie coś w Moskwie, to zaraz podaje się jego narodowość, imię i pierwszą literę nazwiska. A jakby coś zrobił w Warszawie i Krakowie, to nie będzie, że Polak. Będzie, że jakiś Nowak albo Kowalski. Powinniśmy to wyeliminować.
Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że winne tutaj są media.
Tak, bo kiedy to się działo, ja słuchałem co mówili w rosyjskiej telewizji. I tam były właśnie materiały o biednych Rosjanach i o Polakach, złych, brutalnych, którzy ich biją. Tego typu relacje są właśnie kompletnie niepotrzebne. Jeszcze raz powiem - mówmy, że zrobił to ten a ten. Konkretny człowiek. Nie mówmy o Rosjanach, Bułgarach, Rumunach, Amerykanach i innych. I tak też osądzajmy. Pojedynczych ludzi.
Wychodzisz do ringu przy piosence Szamhana Daldaeva "Eto Kavkaz". Ona ma dla ciebie jakieś szczególne znaczenie?
Nie, nie ma dla mnie znaczenia. Ale fajna jest, wiem, że się ludziom podoba. Jest o Kaukazie, ma ładne i mądre słowa. Ale gdy wychodzę na ring, działają inne czynniki. Działa świadomość, że ciężko trenowałem. Działają też kibice dookoła, którzy zawsze mnie bardzo wspierają.
Strasznie jesteś skromny jak na osobę, która tyle osiągnęła. Która jest gwiazdą.
Gwiazda. Kto to taki jest? Ja w ogóle nie rozumiem tego pojęcia. Chodzi ci o to, że ktoś jest rozpoznawalny?
Między innymi.
Ja nie rozumiem, co w człowieku może zmienić to, że zna go dużo więcej ludzi. Że jak idzie ulicą, ludzie go rozpoznają. Przecież to nie czyni go lepszym. On jest taki sam. Ja cały czas będę sportowcem. To, że ktoś krzyknie, nie wiem: "Zobacz, to ten słynny Mamed Khalidov", nie zmieni we mnie nic. Zmienić coś może rozwijanie się, dbanie o swoją rodzinę, tłumienie w sobie złych cech.
Jest coś, za czym tęsknisz przebywając w Polsce?
Mama i tata. Bardzo chciałbym, by przenieśli się tutaj na stałe. Cały czas o to walczę.
Przygotowując się do rozmowy przeczytałem, że gdy zacząłeś walczyć w Polsce, w Czeczenii traktowano cię na początku z niechęcią. Nawet jak zdrajcę.
Nie wiem, gdzie to czytałeś. Czeczeńców jest mało, około miliona. Oni zawsze cieszą się, gdy któryś z nich ruszy w świat i odniesie sukces. Czy w sporcie, czy w nauce. Tak samo jest też teraz ze mną.
Dzień z mistrzem MMA Mamedem Khalidovem
Jesteś trochę jak piłkarska reprezentacja Hiszpanii…
Jak to?
Po pierwsze masz swój styl. Po drugie oglądając walki KSW można odnieść, wrażenie że grasz w innej lidze. Że nie masz godnego rywala.
Nie można tak mówić. Swoje walki raz wygrywam szybciej, raz trwają one dłużej. Ale to nie znaczy, że w Europie nie ma dla mnie rywali. Federacja ma za zadanie sprowadzać tutaj na gale najlepszych zawodników. I tacy zawodnicy do Polski trafiają.
Powiedziałeś, że najlepiej by było, gdybyś mógł walczyć i w Polsce i w Stanach. Ale tu jest pewien problem. Gdy walczy się w amerykańskiej federacji UFC, oni mają cię na wyłączność.
Przez długi czas twierdziłem, że walki w Stanach to nie jest dla mnie priorytet. Ale od kilku lat był nacisk. Mamed, spróbuj tam. Poradzisz sobie, podbijesz ich rynek. Więc w końcu wyraziłem chęć startu w UFC. Odbyliśmy rozmowy. Dziś mogę ci otwarcie powiedzieć, że ja bym chciał, ale z pewnych względów to mi się póki co zupełnie nie opłaca. Wiesz, oni tam mają swoje gale, swoją publiczność. Dla nich w tej chwili Mamed Khalidov nie jest żadną gwiazdą.
Twoim menadżerem jest jeden z szefów KSW. Niektórzy uważają, że to może powodować konflikt interesów.
Widzę, że w tym kraju jest wiele osób, które sądzą, że wiedzą więcej ode mnie. Pewne rzeczy robię sam, nie jestem ubezwłasnowolniony. Uczestniczyłem w negocjacjach, to ja ostatecznie podjąłem decyzję, że nie przystaję na pewne warunki. A z pracy z menadżerem jestem zadowolony. Nigdy mnie nie oszukali, nasze relacje oparte są na zaufaniu.
Jest ci przykro, że nie wyszło w Stanach?
Nie, nie jest. Tam mnie nie doceniają, ale w Polsce jest zupełnie inaczej. Poza tym udowodniłem, że aby odnieść sukces, nie trzeba z waszego kraju wyjeżdżać.
Co Mamed Khalidov robi w wolnym czasie?
Wolny czas? A co to takiego? (śmiech). Żartuję, ale fakt, że mam go bardzo mało. Spędzam go z żoną i synem. Albo jadę do moich rodziców. Tak po prostu.
Dziś wiem, że ludzie dzielą się na tych, którzy w pewnych warunkach mogliby zrobić krzywdę drugiemu. I na tych, którzy nigdy nie byliby do tego zdolni.
Mamed Khalidov
o stosunkach narodowościowych:
Tak samo, zobacz, teraz jak jakiś obywatel Polski przeskrobie coś w Moskwie, to zaraz podaje się jego narodowość, imię i pierwszą literę nazwiska. A jakby coś zrobił w Warszawie i Krakowie, to nie będzie, że Polak. Będzie, że jakiś Nowak albo Kowalski. Powinniśmy to wyeliminować.
Mamed Khalidov
o gwiazdach:
Ja nie rozumiem, co w człowieku może zmienić to, że zna go dużo więcej ludzi. Że jak idzie ulicą, ludzie go rozpoznają. Przecież to nie czyni go lepszym. On jest taki sam. Ja cały czas będę sportowcem. To, że ktoś krzyknie, nie wiem: "Zobacz, to ten słynny Mamed Khalidov", nie zmieni we mnie nic.