Kościoły coraz częściej świecą pustkami. Wierni coraz częściej są niezadowoleni z tego, co proponują im ich duszpasterze, coraz częściej pozwalają sobie na krytykę duchownych i coraz częściej po prostu przestają chodzić do Kościoła. Dlaczego?
Ktoś, kto spotkał się z niezrozumieniem w Kościele, z nadmierną ingerencją w swoje życie jest zdenerwowany. Odwraca się wtedy od Kościoła. – To może nie najważniejszy, ale najczęstszy powód takich postępowań wiernych – mówi naTemat ksiądz Kazimierz Sowa. Do tego zjawiska dorabia się później dodatkowe argumenty. – Nie bronię też księży. Oni też popełniają błędy. Gdy duchowny co innego mówi, a co innego robi, rozczarowanie jest tym większe, człowiek ma tego serdecznie dość i nie chodzi do kościoła – mówi ksiądz.
Podobnego zdania jest profesor Jan Hartman. – Ludzie są rozczarowani księżmi, instytucją. Pycha Kościoła, sposób bycia i pouczanie denerwuje wiernych. To instytucja, która nie bierze konstruktywnego udziału w przemianach demokratycznych, nie rozumie etycznych, duchowych i społecznych potrzeb współczesnego człowieka – tłumaczy profesor.
2. Materializm
Często wierni nie mogą znieść ciągłych nawoływań księdza do składania ofiar pieniężnych. Są przypadki, w których duchowny wręcz szantażuje parafianina. Z tym argumentem zgadza się ksiądz Sowa. – Słowo sępienie jest bardzo prozaiczne, lecz ma sens w niektórych przypadkach. Gdy byłem młodym księdzem, powiedziano nam, że wierni dużo przebaczą, ale chamstwa i materializmu u księży nie ścierpią – mówi duchowny. Dodaje też, że gdy nie ma przejrzystości w finansach Kościoła i wierny nie wie, czy proboszcz coś za jego pieniądze zrobi, czy schowa do kieszeni, nie będzie przychylnie nastawiony.
Prof. Hartman dodaje, że ludzi drażnią afery związane z np. wyłudzaniem ziemi przez oficjeli kościelnych, pazerność. – Rządy są zakładnikami Kościoła. W zamian za przywileje, instytucja ta daje przyzwolenie na bieżące działania modernizacyjne rządu – tłumaczy
3. Rozczarowanie intelektualne mszą
Nudne msze bez wątpienia odstręczają wiernych. Gdy, ksiądz raczy nas nieżyciowym kazaniem lub wywodami politycznymi, trudno się dziwić. – Jestem przeciwnikiem robienia show czy cyrku w kościele, ale nie mieści mi się w głowie, gdy ksiądz zamiast podzielić się jakąś refleksją, nawet niezbyt górnolotną, czyta wydrukowany z internetu traktat. Między innymi dlatego dominikańskich świątyniach zawsze są tłumy, a inne w tej samej lokalizacji świecą pustkami – komentuje ksiądz Sowa.
4. Polityka
Profesor Hartman zwraca uwagę, na to, że Kościół sam sobie szkodzi. – Ludzie wierzą w Boga, idą na mszę. Ale nie dają biskupom prawa do mówienia w swoim imieniu, ingerencji we własne życie. Biskupi mogliby założyć partię polityczną, lecz nie zrobią tego, bo byłaby zmarginalizowana. Wolą wywierać wpływ z ambony, a to ludzi drażni – tłumaczy prof. Jan Hartman. Dodaje też, że Polacy póki co wciąż nie mają świadomości, że Kościół nie jest polską instytucją. Gdy to do nich dotrze, zdenerwują się na tę religię jeszcze bardziej. – Żaden biskup nie sprzeciwi się Watykanowi. Kościelny interes zawsze będzie na pierwszym miejscu. Mamy do czynienia z państwem w państwie, to okropne, ale ja sobie tego nie wymyśliłem. Tak po prostu jest. Biskupi mają aspiracje na wpływanie na życie innych ludzi jako reprezentanci obcego państwa – mówi prof. Hartman. Dodaje też, że Kościół jest z definicji instytucją polityczną, zawsze był i to się nie zmieni. Wszystko czego uczy, przedstawione jest politycznie. – Bóg jako król, zwracamy się do niego przez pośredników, w raju jest hierarchia – wymienia.
– Jeśli ktoś mieszka w małej miejscowości, skazany na fanatycznego, "politycznego" proboszcza, to ja mu szczerze współczuję. Lecz w przypadku dużych miast ten argument jest zupełnie nietrafiony. Nie wierzę, że np. w Warszawie nie da się znaleźć kościoła, który skupia się na religii, a nie na politykowaniu – twierdzi jednak ksiądz Sowa.
5. Wygodnictwo wiernego
To, zdaniem księdza Sowy jeden z głównych powodów odchodzenia od Kościoła. – Wygoda, samousprawiedliwienie, gdy coś nam się stanie, łatwo zrzucić odpowiedzialność na duchownych. Ktoś, kto żyje w podwójnym związku, podskórnie odczuwa chęć zakończenia go, wyżywa się wtedy na instytucji małżeństwa. Często to zrzucanie odpowiedzialności na Kościół płynie z całkowicie niezwiązanych z religią powodów – komentuje ksiądz Sowa. Dodaje też, że do takiej decyzji dojrzewamy przez pewien czas, "wadzimy się z Bogiem", zanim podejmiemy decyzję.
6. Koniec rodzicielskiego nadzoru
Na religijność młodych ludzi, a raczej bardzo często jej brak wpływa nowe środowisko, otoczenie. Młody człowiek, który wyrwał się z domu, nie mieszka już z rodzicami, nie odczuwa ich presji jest skłonny odsunąć się od Kościoła. Potwierdza to nasz rozmówca. – Taka osoba przechodzi coś w rodzaju "aksamitnego rozwodu", bezkrwawej walki z Bogiem, odsuwa się od wiary. To jest poważne zjawisko – komentuje ksiądz Sowa.