
Adrian Zieliński został złotym medalistą olimpijskim. To pierwszy złoty medal polskiego sztangisty od przeszło czterdziestu lat. Dziś jednak, zamiast ogólnej atmosfery radości, jesteśmy świadkami kłótni. Jej tłem jest postępowanie dyscyplinarne, które związek wszczął wobec Polaka jeszcze przed Igrzyskami.
To nie jest miłe, gdy związek wszczyna przeciwko tobie postępowanie dyscyplinarne. Ale jakoś z tym żyję. Nie oczekuję od nich zwrotu kosztów, jakie poniosłem.
Sukces w Londynie nie zagoił ran
Trenowałem przez wiele lat w Polsce, osiągając nie najgorsze wyniki, ale nie zostałem doceniony. Nie mówię o pieniądzach, które na pewno by się przydały, ale o warunkach do treningu. Musiałem dbać o nie sam. Nie byłoby w ogóle tematu Gruzji, gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi: słuchaj, widzimy, że masz szanse na dobry wynik w Londynie. Masz tu zaplecze do treningu. Nie martw się o pieniądze dla rodziny, trenuj i powalcz o olimpijską nominację. CZYTAJ WIĘCEJ
– Polski Związek Podnoszenia Ciężarów sprawia wrażenie, że jego największym problemem są sukcesy jakie odnosimy. Jeśli sytuacja się nie zmieni, nie wykluczam zmiany obywatelstwa. Mam już 23 lat, czas pomyśleć o przyszłości, choć chciałbym bardzo dalej startować dla Polski – powiedział Zieliński sport.pl, dzień po wywalczeniu medalu.
Ukryta opcja niemiecka
