„Kulturalny ferment”, „miejsce spotkań, wykładów i paneli dyskusyjnych”, „klub, który kulturalnie ożywił Powiśle”. Takie argumenty można znaleźć w tekstach, rozmowach i felietonach, które od kilku dni zajmują się klubem PKP Powiśle. Wszyscy mydlą sobie oczy, opisując zasługi klubu w szerzeniu kultury, zamiast przyznać szczerze, że było to po prostu dobre miejsce na wódkę, koncert czy tańce. Czy żeby obronić gastronomię w Polsce trzeba używać podniosłych słów i argumentów kulturalnych?
„Warszawa Powiśle to jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów na kulturalnej i rozrywkowej mapie stolicy. (…) Od samego początku, bierzemy czynny udział we
współtworzeniu tkanki miejskiej, organizując koncerty, wykłady, spotkania i panele dyskusyjne. (…) działanie Warszawa Powiśle zapoczątkowało kulturalny rozwój dzielnicy” – pisze w oficjalnym liście do Urzędu Miasta Norbert Redkie, współwłaściciel klubu. Wtóruje mu na Gazecie.pl Staszek Trzciński, który broni klubu słowami: „Takie miejsca, jak Warszawa Powiśle czy Chłodna to quasi domy kultury XXI wieku. To miejsce intelektualnego fermentu, spotkań ludzi twórczych, nie tylko tych ze świata kultury”. Tego typu wypowiedzi można znaleźć więcej. Strona „Nie dla odebrania koncesji na alkohol PKP Powiśle” od 22 sierpnia zebrała już ponad półtora tysiąca like'ów. Sytuacja klubu nie jest więc warszawiakom obojętna. Czy jednak wódka zawsze musi być ukryta pod hasłem kultura?
Przeglądając głosy walczących o PKP Powiśle można dostać lekkiego zawrotu głowy. Kuba Wojewódzki na swoim fan page'u pisze: „O ile mniej mielibyśmy magicznych tekstów Agnieszki Osieckiej gdyby nie jej liczne przystanie na Francuskiej. Klub, bar, knajpa to miejsce powstawania kultury. Ktoś, kto bierze zamach na PKP Powiśle bierze zamach na polską kulturę!”. Wtórują mu inne gwiazdy ze świata kultury i sztuki. Pojawia się argument ocalonej perełki architektury i miejsca, którym nie trzeba się wstydzić przed gośćmi zza granicy. Im więcej czytam postów, komentarzy i artykułów, tym mocniej przecieram oczy. Argumentacja sama się nakręca. Mam wrażenie, że kolejne osoby, jak mantrę powtarzają hasło: ”kultura, ferment, środowisko”.
– Nie wiem, czy te hasła są naciągane – mówi mi Krystian Legierski, właściciel
legendarnego klubu Le Madame. – PKP Powiśle jest miejscem kulturotwórczym, choć bliżej mu do kultury miejskiej niż tej wysokiej. Nie zmienia to jednak faktu, że w tym miejscu wiele się działo, a ludzie przychodzili tam nie tylko, żeby się najeść i napić, ale też żeby porozmawiać. Oczywiście nie ma co się oszukiwać, że było to miejsce, gdzie szukało się intelektualnych doznań, jak na Chłodnej 25, ale można było tam się pobawić, spotkać fajnych ludzi, polansować. To też wbrew pozorom się liczy – dodaje Legierski.
Trudno się z tym nie zgodzić. PKP Powiśle to rzeczywiście miły bar. Miejsce, w którym można było potańczyć, posłuchać muzyki i napić się alkoholu na świeżym powietrzu. Rzadko jednak ktokolwiek to przyznaje. Wszyscy uciekają się do wielkich słów, zamiast szczerze przyznać, że to, co im podobało się w klubie, to nie organizowane w niedzielne poranki dyskusje o architekturze, a nocne, niekończące się imprezy. Dlaczego w mediach tyle obłudy?
– Myślę, że to problem pokoleniowy – tłumaczy Legierski. – Młodzi ludzie, którzy
bronią swoich miejsc używają haseł, które mogą trafić do pokolenia, które jest u władzy. Kiedy walczyliśmy o Le Madame mieliśmy ten sam problem. Życie nocne funkcjonuje w Polsce od niedawna. Ciężko wytłumaczyć, na czym ono polega ludziom, którzy nigdy w nim nie uczestniczyli, bo też nie mieli po prostu szansy. Inną sprawą jest fakt, że w Urzędzie Miasta nikt nie potraktuje poważnie człowieka, który będzie bronił restauracji czy wyszynku. To kwestia mentalności i niestety prędko to się nie zmieni – przyznaje z bólem były właściciel Le Madame.
PKP Powiśle na początku swojego istnienia nosiło wdzięczną nazwę „kiosk z wódką i kulturą”. Dziś, trochę na siłę, wypierają się pierwszego członu. To dość przykre. O ile Chłodna 25, Piękny Pies czy Le Madame mogły pozwolić sobie na wyciągnięcie oręża zwanego „kultura”, to w przypadku Powiśla jest to pewne nadużycie. Może więc zanim zaczniemy wzniecać kolejne protesty, nauczmy się protestować z sensem? Inaczej znów wszystko rozbije się o puste hasła i ładne zwroty.