Reklama.
Wakacje się skończyły, więc na plac zabaw pod naszym oknem wróciły tłumy dzieci. Krzyczą tak, że pracować ciężko. Ale oczywiście trudno którejś mamie zwrócić uwagę. Dzieci mają przecież (ich zdaniem) prawo się wyszaleć. Choćby reszta świata miała cierpieć. Nie chodzi zresztą tylko o plac zabaw. Profesor Mikołejko rozpoczął wczoraj debatę o kulcie, jakim otaczane są matki z wózkami.
Kult ten szybko się rozprzestrzenia, gdyż nie wymaga wiele od swoich wyznawców. Wystarczy zdolność płodzenia i parę złotych w kieszeni, żeby słowo, które stanie się ciałem, odpowiednio wyeksponować: kupić wózek, stroje, urządzić wystawne chrzciny, komunię, wesele. Oczywiście głównym przedmiotem tego kultu jest DZIECKO. W takim ujęciu matka staje się kimś w rodzaju Matki Boskiej. Kuriozalne, ale – zdaje się – prawdziwe.
W nowoczesnym społeczeństwie rodzice mają możliwość aktywnego spędzania czasu z dziećmi, również w kawiarniach lub w restauracjach. Knajpy przyjazne dzieciom są potrzebne i powinno ich być w Polsce jak najwięcej. Nie można jednak zapominać o potrzebach tych, którzy dzieci nie mają, mieć nie chcą i marzą skrycie o przestrzeniach wolnych od pieluch, smoczków i dziecięcych pisków. Kiedy pojawią się u nas kawiarnie ze strefami „wolnymi od dzieci”?
Więcej:
MacierzyństwoNie kop pana, bo się spocisz - coraz częstsze podejście dzisiejszych matek.
Nie zauważyłam "świętości" dzieci. Pozwalanie im na wykrzyczenie i wybawienie się na placu zabaw (!!!) a więc w miejscu specjalnie dla nich stworzonym nie jest "otoczeniem kultem". Naprawdę chcielibyśmy, żeby dzieci w Polsce były ciche i potulne? To dopiero miałoby piękne "konsekwencje wychowawcze"... W ogóle to raczej sztucznie wywołany problem.