
Bogusław Seredyński, podejrzany o korupcję prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych, miał usłyszeć od agentów CBA następujące słowa: "Wp******** cię do [celi] wydobywczej, to po trzech dniach będziesz śpiewał jak kanarek".
Czytaj także: Kolenda-Zaleska: Nocne przesłuchania są skuteczniejsze? Jeszcze bardziej skuteczne jest wyrywanie paznokci i podtapianie
Seredyński tak opisywał pomieszczenie, w którym się znalazł: całe wyłożone kafelkami, szerokie na dwa metry, długie na jakieś pięć, metalowe drzwi z klapką, przez którą podawano jedzenie. Małe okienko pod sufitem, zasłonięte matową folią, zakratowane. W czterech rogach reflektory świecące 24 godziny na dobę. CZYTAJ WIĘCEJ
W trwającym śledztwie dotyczącym nadużywania uprawnień przez funkcjonariuszy CBA, nie padła odpowiedź na pytanie, dlaczego trzymano Seredyńskiego w pomieszczeniu powiatowej komendy policji. On sam pytany przez dziennikarza "GW" stwierdził, że miał wrażenie, iż chodziło o "wydobycie" przyznania się do korupcji.
W celi był postument, podwyższenie, na które strażnik rzucił mi gumowy materac do spania. Dźwięki z zewnątrz dochodziły bardzo słabo. Byłem na granicy obłędu. CZYTAJ WIĘCEJ
Sprawa metod CBA pod wodzą Mariusza Kamińskiego wróciła, po tym jak sędzia Igora Tuleja nazwał je "stalinowskimi". Ruch Palikota utworzył nawet infolinię dla poszkodowanych przez Biuro.

