
Dbałość o państwową kasę i uczciwość czy zwykłe uprzykrzanie życia nielubianym osobom? Polacy w 2012 roku wysłali prawie 30 tysięcy donosów do Urzędów Skarbowych. Liczba donosów rośnie, a rekord w zeszłym roku padł na Śląsku.
REKLAMA
Urzędy Skarbowe w Polsce cieszą się raczej małą sympatią obywateli. Najczęściej pomstujemy na fiskusa. Wygląda jednak na to, że dla niektórych skarbówka jest sprzymierzeńcem – a świadczy o tym niemal 30 tysięcy donosów, jakie Polacy złożyli do urzędów skarbowych tylko w 2012 roku. Rekord należy do Śląska – tam "zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa" złożono aż 6339 – podaje "Newsweek". W ciągu roku na Śląsku liczba donosów wzrosła o 13 proc. – to także rekord.
Zobacz też: Przyciśnięte kryzysem firmy ratują się sfałszowanymi fakturami. Dzięki nim zapłacą mniejsze podatki
Dolny Śląsk jest tylko trochę gorszy – tamtejsze urzędy skarbowe otrzymały ponad 4 tysiące zawiadomień. Wielkopolska z Poznaniem też zostaje niewiele w tyle: tam donosów było 3614, jak podaje "N". Jak podkreśla Jakub Korus w swoim tekście, im biedniejszy region, tym mniej donosów. W kablowaniu przodują mieszkańcy zamożniejszych województw i miast, takich jak Poznań czy Wrocław. Na Podkarpaciu zaś, gdzie jest wyjątkowo wysokie bezrobocie, czy w Świętokrzyskim, donosów jest niewiele – około trzy razy mniej, niż np. w Wielkopolsce.
Oczywiście, donosy są różne: poważne, mniej poważne, prawdziwe, złośliwe. Na sąsiada, na teściową, na właściciela mieszkania albo po prostu na nieuczciwego przedsiębiorcę. Jak podkreśla "Newsweek", zdarzają się prawdziwe absurdy: doniesienie na sąsiada, który jeździ mercedesem, a "ma pracę niskopłatną" czy student narzekający na właściciela mieszkania. Właściciel pobierał bowiem nie tylko opłaty za wynajem, ale oczekiwał również "dobrej jakości wódki", od której przecież nie odprowadzał podatku.
Można się dziwić, że ludziom tak chce się donosić na lewo i prawo, ale dzisiaj nie jest to już trudne. Większość zawiadomień przychodzi e-mailem, nierzadko z materiałami dowodowymi: nagraniami, na których ktoś sam opowiada o tym, jakie robi przekręty. Chociaż, oczywiście, nierzadko donoszą na siebie krewni: syn na matkę czy brat na brata. Zazwyczaj takie donosy dotyczą pracy na lewo.
Pracownicy Izb Skarbowych, z którymi rozmawia "Newsweek", przyznają, że wszelkimi poważnymi donosami się zajmują. – Jeżeli widać, że to żart albo totalny absurd, nie podejmujemy działania – mówi "N" Mirosław Kucharczyk z warszawskiej Izby. Najpierw urzędnicy weryfikują zawiadomienie dostępnymi metodami: poprzez dokumenty i dane posiadane przez urzędy. Dopiero potem, ewentualnie, wszczyna się kontrolę.
Z drugiej strony – 30 tysięcy przy liczbie 38 milionów obywateli to i tak dość mało. Najwyraźniej większość z nas wciąż jest uczciwa. Albo po prostu nie mamy w zwyczaju zaglądać innym do portfeli.
Więcej o Urzędzie Skarbowym pisze na blogu:

