
Hotel Ireny Eris za własne pieniądze dociągnął gaz i poprowadził kanalizację do Wysokiej Wsi na Wzgórzach Dylewskich na Mazurach. Liczył, że powiat wyremontuje drogę, która rozpada się od dekady. W ciągu pół roku może się rozpaść odcinając pięciogwiazdkowy hotel od jego gości. Starosta powiatu jest jednak głuchy na prośby hotelu, który jest największym pracodawcą, reklamuje obiekt i region w całej Polsce oraz płaci kilkaset tysięcy złotych rocznie podatków. Co to jednak starostę obchodzi?
REKLAMA
Czy kiedykolwiek naczelnik urzędu skarbowego podziękował panu za płacenie podatków?
Nie...To chyba byłaby przesada
Dlaczego? Na Zachodzie urzędy skarbowe mają szacunek dla podatnika.
U nas to długo nie będzie standardem. Choć od 20 lat obserwuję urzędy skarbowe i myślę, że zmieniło się dużo na rzecz przedsiębiorców. Jesteśmy traktowani bardziej jako partner, a nie jako petent – tak jak było kiedyś... W każdej kwestii byliśmy skrupulatnie sprawdzani. Teraz tak nie jest, choć być może dotyczy to firm renomowanych. Marka przecież dużo znaczy.
Ile firma dotąd zainwestowała w hotele?
Około 100 milionów. Teraz rozpoczynamy budowę trzeciego hotelu. To będzie 50-60 milionów.
Ogromne pieniądze. Mimo to słyszałem o kłopotach hotelu pod Ostródą.
Kłopoty dotyczą nie hotelu, ale drogi, która do niego prowadzi. Jest to droga powiatowa, którą tylko powiat może wyremontować. Niestety, nie wiadomo z jakiego powodu, władze nie są tym zainteresowane.
Jak długo prosicie o remont?
Od początku działalności Hotelu SPA - 10 lat.
Co robicie?
Trudność polega na tym, żeby uzmysłowić urzędnikom, że hotel wypromował to miejsce. 6 lat temu Wzgórza Dylewskie nie istniały na turystycznej mapie Polski. Dziś są marką. Wójt i gmina to rozumieją. Powiatu, mam wrażenie, nasz problem nie interesuje. Tak naprawdę nie mam z kim rozmawiać. Wysyłamy pisma, próbujemy tłumaczyć. Niestety nasze pisma odbijają się od ściany. Wyraźnie daje nam się odczuć, że zawsze będziemy „obcymi”. Mimo tego, że zainwestowaliśmy w ten teren ok. 50 mln. Przeprowadziliśmy gazyfikację miejscowości, dzięki nam powstała kanalizacja i oczyszczalnia ścieków. Wydaliśmy na nią 1 milion złotych. Dzięki nam to miejsce zaczęło żyć. Ale ludzie szybko zapominają. Mija 7 lat działania hotelu i dalej jesteśmy obcymi. Tymi którzy są „z Warszawy”, z innego świata.
Dociągnęliście gaz. Dlaczego nie chcecie zbudować drogi?
Przez lata takie sugestie słyszymy w powiecie: A może byście się dołożyli… Dokładamy do elementów, które są kluczowe, by hotel funkcjonował prawidłowo i utrzymywał pięciogwiazdkowy standard. To jest w biznesplanie. Natomiast naszym obowiązkiem nie jest doprowadzanie publicznych dróg do użytku. Nie na miejscu jest oczekiwanie, by prywatni przedsiębiorcy w nie inwestowali. Szczególnie, że ta droga prowadzi do miejsca, które stało się wizytówką regionu i przyjeżdżają tutaj najbardziej opiniotwórcze osoby w Polsce.
Jak powiat rozumie swoje obowiązki?
Bardzo łatwą wymówką jest brak pieniędzy. Wszyscy nauczyli się to mówić. A prawda jest taka, że dzięki środkom unijnym można pieniądze zdobyć. Są miejsca w Polsce gdzie infrastrukturalnie dokonano bardzo dużo.
Może popełniliście błąd, że z gazem albo kanalizacją wyręczaliście władzę działając na własny koszt.
Może popełniliście błąd, że z gazem albo kanalizacją wyręczaliście władzę działając na własny koszt.
Inaczej byśmy do tej pory grzali w hoteli węglem albo olejem. A co pół godziny jeździłby szambowóz. To w ogóle nie jest ekologiczne i całkowicie pozbawione sensu. Wszystko, co robimy musi być na wysokim, światowym poziomie. Marka zobowiązuje i nie mogliśmy przystać na prowizoryczne rozwiązania.
Mówi pan, że pamięć się rozmywa. A co robicie, żeby nie zapomniano. Co na co dzień dajecie temu miejscu?
Samych podatków dla gminy płacimy kilkaset tysięcy złotych rocznie. Myślę, że pieniądze od nas to znacząca pozycja. Nasza obecność w Wysokiej Wsi buduje to miejsce. Podtrzymujemy markę Wzgórz Dylewskich. Promujemy turystyczne atrakcje regionu, przybliżamy jego tradycję i historię gościom hotelowym i klientom marki. Myślę że gmina to rozumie i ceni. Natomiast powiat jest dla mnie abstrakcyjnym tworem. Z punktu widzenia przedsiębiorcy, nie wiadomo jaki jest cel funkcjonowania tej instytucji. Nie rozumiem tego podziału administracyjnego, który dubluje grupę urzędników i deleguje odpowiedzialność za pewne tematy na ludzi, którzy zupełnie nie mają z nimi nic wspólnego. Dużo państwowych pieniędzy jest przekazywanych na działalności powiatową, efektów pracy – z punktu widzenia przedsiębiorcy – nie widzę.
Ile ta droga jeszcze wytrzyma?
Ta zima spowodowała niesamowite zniszczenia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli teraz się jej nie wyremontuje, kolejnej nie przetrwa. Wrócimy do poziomu sprzed wojny, bo tamta kamienna nawierzchnia jest już bardzo widoczna.
Starosta powie panu, że klientów Hotelu SPA Dr Irena Eris stać na przylot helikopterem.
Albo że moi klienci jeżdżą SUV-ami, więc tą drogę niszczą.. Teorii jest wiele. To element patrzenia na nas, jak na ludzi obcych. Trudno odpowiedzieć coś na taki argument.
Kogo pan zatrudnia? Miejscowych?
W hotelu zatrudnione są osoby pochodzące z okolicy . Nawet managerskie stanowiska w zdecydowanej większości obsadzają osoby z okolicznych miejscowości.
I to nie wpływa na to, że jesteście postrzegani jako obcy?
No właśnie nie wpływa. Ludzie pracują w hotelu, potem z niego wychodzą i żyją w lokalnej społeczności. To jak dwa światy. W tym drugim inaczej patrzą na przyjezdnych. W Polsce nie szanuje się pracodawców. Pracodawca nie jest osobą, która daje pracę, która ma na głowie te kilkaset osób, które co miesiąc muszą dostać wynagrodzenia, że te wynagrodzenia nie biorą się z sufitu, tylko się biorą z tego, co ta firma wypracuje. Tej świadomości w Polsce chyba nie ma. Stąd co innego pracować u kogoś, a co innego postrzegać pradowawcę, jako przyjaciela i współmieszkańca.
Może jesteście pracodawcą krwiopijcą?
Być może jesteśmy tak traktowani. Może to wynika z braku porównania. Ludzie nie mają punktu odniesienia … przed nami był tylko PGR.
Raczej nie mają wielkich doświadczeń zawodowych.
Bo nie mają skąd ich mieć. Może tak się dzieje , bo – jak już wspomniałem - są to tereny popogeerowskie. Państwo oferuje tak dużą pomoc dla rodzin wielodzietnych, dla bezrobotnych, którzy otrzymują różnego rodzaju zasiłki, czy celowe pożyczki, że tak naprawdę wartość takich miesięcznych zasiłków dla rodziny, jest równoważna wartości płacy. W związku z tym nie ma sensu pracować. Jednak nie jest tak, że to są ludzie pozbawieni talentu.
Jest pan zadowolony z pracowników?
Bardzo. Niektórzy to perełki. Nie mieli przecież doświadczenia. Szkolenia sprawiły że umieją obsługiwać bardzo wymagających klientów. Można ich porównać do pracowników najlepszych hoteli polskich i światowych. Mamy naprawdę doskonałą kadrę!
Płacicie podatki, dajecie pracę...
Kiedy w środku wsi spaliła się dom jednej rodzinie, to tak naprawdę nasz hotel najbardziej jej pomógł. Przekazaliśmy materiały budowlane, nasz kierownik działu technicznego zorganizował firmę budowlaną. Dzięki nam mieszkają w nowym domu. Kilka miesięcy później, jeden z mieszkańców wsi przyszedł do mnie i powiedział, że jest zszokowany, jak ludzie szybko zapominają. Społeczność już zapomniała …
Po co się starać żyć w symbiozie z wioską?
Może to naiwne, ale mam nadzieję, że ci młodsi trochę zaczynają inaczej patrzeć. Trzeba mieć jakąś nadzieję. Ja wierzę, że zmieniamy mentalność ludzi, że nasza obecność rozwija teren.
Rozmawiamy cały czas o hotelu na Mazurach. A jak to się ma do hotelu w Krynicy?
Tam jest inaczej, bo Krynica jest miejscowością turystyczną. Ludzie utrzymywali się głównie z kuracjuszy i wczasowiczów. Stąd inne podejście do inwestorów z zewnątrz. Tam czujemy zdrową konkurencję. Nie traktuje się nas jak intruza. Kolejny hotel budujemy w Polanicy Zdrój w Kotlinie Kłodzkiej. Polanica jest miejscowością nie zepsutą przez współczesną architekturę. To zasługa władz lokalnych, które myślą długoterminowo i przewidują – mając świadomość, jak istotny jest przedsiębiorca dla rozwoju całego regionu.
Czym kierowaliście się wybierając miejsce?
Staraliśmy się znaleźć na mapie Polski miejsca, które nie będą wzajemnie sobie przeszkadzać, kanibalizować sprzedaży. Kotlina Kłodzka jest bardzo dobrze zlokalizowana w stosunku do Wrocławia, do Poznania. Jest otwarta na Czechy i Niemcy. Do Pragi jest 160 kilometrów. Bardziej liczę jednak na czeskich ekspatów, gdyż Czesi zbyt często nas nie odwiedzają. Polanica na tle Kotliny Kłodzkiej jest perełką. Doskonale utrzymaną z dużym potencjałem – miastem zarządzanym z głową.
Jaka jest sytuacja branży hotelowej?
Branża jest w okresie przeczekania. Trwa on już kilka lat. Co roku pojawia się nadzieja, że nastąpi mocniejsze uderzenie, że wyniki będą o lepsze.
Porozmawiajmy tylko o tej części branży dla zamożniejszych klientów. Ile procent z nich przyjeżdża z Warszawy?
70-80%. Kryzys który trwa oznacza, że wszyscy oszczędzamy i wydajemy mniej. Kilka lat temu zdecydowanie zmniejszyła się liczba wyjazdów biznesowych, konferencji, eventów. Potem nastąpił powrót, ale już nie na tych poziomach cen, co dawniej. Wszyscy zdecydowanie wydają mniej. To drastycznie obniża przychody branży. Szczególnie, że konkurencja przez ostatnie lata się bardzo zwiększyła. W okresie koniunktury każdy, kto miał pieniądze wychodził z założenia, że najlepiej otworzyć hotel, albo restaurację. . To taki specyficzny polski trend. Wojna cenowa na tym rynku jest totalna.
Mówi pan o wyjazdach firm. A klienci indywidualni?
W naszym przypadku są bardzo stabilni. Nie narzekamy na spadek przyjazdów. Kilka lat temu zaczęła przyjeżdżać do nas grupa aspirująca. Ludzi, którzy mają w miarę wysokie stanowiska w korporacjach, ale wszyscy obarczeni są kredytem na mieszkanie. W czasach koniunktury zakładali, że na takie wyjazdy ich stać. Jak się pojawił kryzys, to wszyscy zaczęli oszczędzać. Ta grupa aspirująca jeśli dalej wyjeżdża, to wybiera tańsze hotele. Dla nich wysoki standard jest pożądany, ale nie jest obowiązkowy. Częściej jeżdżą do tańszych hoteli. To jest ta grupa, która od nas odeszła. I nie pojawi się dopóki nie poprawi się nie tyle w gospodarce, co w psychologii gospodarczej.
Jaki jest styl życia pana najbogatszych klientów?
To jest bardzo różnie. Mamy klientów, którzy przyjeżdżają tylko na weekend. To goście , którzy nie mają czasu wziąć dłuższego urlopu, a potrzebują się „zresetować”. Jeśli zaś decydują się na wakacje – są to przeważnie atrakcyjne turystycznie kierunki zagraniczne. Polska nigdy nie będzie top celem turystycznym. Mamy także klientów, którzy u nas bywają dwa razy w roku. Przyjadą w zimie na ferie do Krynicy, a latem na Wzgórza. Zdecydowanie więcej przyjeżdża do nas ludzi młodszych niż to bywało 5-6 lat temu. W większości są osoby w wieku 30-45 lat. W zdecydowanej przewadze pary i w połowie pary z dziećmi. Kiedyś dzieci były u nas rzadziej, teraz 40% przyjazdów, to przyjazdy z dziećmi. To pokolenie, które jest wysoko sytuowane, osiągnęło wysoką pozycję zawodową, ma dzieci w takim wieku, że ich nie zostawia, tylko przyjeżdża z nimi.
Może powinniście pozwolić wchodzić im z dziećmi do restauracji. Na Wzgórzach Dylewskich restauracja „Romantyczna” jest dostępna dla dorosłych i dzieci od 12 roku życia dopiero.
Restauracja „Romantyczna” to miejsce o charakterze slow food. Można tu zjeść wyrafinowany posiłek i delektować się każdą chwilą. Każdy, kto ma małe dziecko wie, że o spokojnym, celebrującym posiłku może zapomnieć. Stąd nasza decyzja, by tę właśnie restaurację zamknąć dla dzieci poniżej 12 roku życia. Na początku wywoływało to wielkie dyskusje. Teraz jednak to już nie jest problem. Co więcej – sami rodzice często doceniają taką możliwość. Dla naszych gości mamy dostępną restaurację Oranżerię, gdzie jest specjalna przestrzeń zabawa dla najmłodszych. Wszyscy się przyzwyczaili i z tym, że „Romantyczna” to miejsce, do którego małe dzieci muszą jeszcze dorosnąć.
