Internet się śmieje i zastanawia. Czy to amerykańscy Indianie tańczący dookoła ogniska? Afrykańscy szamani odprawiający pradawne rytuały? Nie. To dzieje się tu i teraz: przedziwnym, niemal pogańskim "tańcem z obrazami" w Kalwarii Wejherowskiej katoliccy pielgrzymi celebrują swoją wiarę! W Polsce. W XXI wieku.
Tłumek ludzi skrytych pod parasolami, drewniana scena lub podest, dookoła zieleń drzew. Widać, że jesteśmy raczej gdzieś na prowincji. Odświętnie ubrani ludzie, dziewczynki od sypania kwiatów w białych sukienkach, chłopcy w komunijnych garniturkach, ministranci.
W tle skocznie przygrywa amatorska orkiestra dęta. W skrócie – klasyka małomiasteczkowego niedzielnego pikniku, festynu, a może religijnej procesji. To tylko tło, bo najważniejsze dopiero się wydarzy.
Przed sceną pojawiają się złożone z młodych ludzi zespoły niosące na barkach religijne obrazy. W pewnym momencie czterech chłopców puszcza się w dziki, niemal opętańczy taniec, a Bogu ducha winna święta (Matka Boska?) z obrazu, cała w purpurach, złotach, kwiatach, firanach i wstęgach, całkowicie pozbawiona już swego majestatu, zaczyna wirować w powietrzu razem z tańczącymi.
“WTF?” (Co do... ?!)
“WTF?” – głosi większość komentarzy zdumionych internautów pod filmikiem przedstawiającym to wydarzenia. “Oglądajcie od ósmej minuty, tam się dopiero zaczyna” – dodaje ktoś. I rzeczywiście, pod koniec filmu przed sceną występuje już kilka grup, które w synchronicznym tańcu w rytm granej przez orkiestrę dętą wiązanki żwawo wymachują kilkoma postaciami świętych.
Jak jeszcze komentowano filmik? Dokładnie tak, jak można się było spodziewać, czyli w klimacie “szydera z katoli”. Rzućmy okiem na kilka typowych przykładów.
Reakcje na film z "tańcem feretronów"
Christian Core 100% (Radosław)
Bo ja tańczyć chce ;) WTF ??? (Artur)
Ale jazda !!! Śmieszniej będzie tylko wtedy, gdy Jaro obejmie rządy. (Maciej)
Co oni brali tego dnia? ;) (Waldemar)
Kwintesencja wiochy! (Ryjama)
Jedynie co jakiś czas pojawiał się głos rozsądku, usiłujący wytłumaczyć, że ów dziwny taniec to tzw. "Ukłon feretronów", czyli fascynująca, wielowiekowa kaszubska tradycja, niespotykana nigdzie indziej w naszym kraju, żywa w miejscach kultu takich jak Kalwaria Wejherowska.
Czym jest Ukłon feretronów?
Pielgrzymi przynoszą ze sobą oprócz chorągwi i sztandarów - feretrony (przenośny, obustronny obraz w ozdobnych ramach, służący w kościele katolickim do obnoszenia podczas procesji).
Feretrony w mowie potocznej zwane obrazami, przenoszone są przez cztery osoby, kobiety lub mężczyzn, ubranych w strój galowy lub w stroje regionalne. Feretrony podczas powitań i pożegnań kłaniają się, wykonując osobliwy salut obrazami. Jest to zwyczaj unikalny w Polsce. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: kalwariawejherowska.pl
Bartosz Muński jest rzecznikiem prasowym wejherowskiej Kalwarii. Tłumaczy, że zwyczaj znany jest od wieków, choć jego korzenie giną w mrokach dziejów. – Ukłony oddaje się na powitanie lub pożegnanie innej grupy pielgrzymów lub miejsca, do którego pielgrzymka się udaje – mówi Muński. Tłumaczy, że szczególnie widowiskowy "układ" z obrotem i podrzutami wypracowali przez lata wierni z Kościerzyny.
– Wierni z Kościerzyny przychodzą rokrocznie od 339 lat. Nie przeszkodziły im ani zabory, ani wojny – mówi Muński. Podkreśla, że choć zwyczaj może niektórych dziwić, jest to tradycja, którą należy pielęgnować.
Ale te historie nie interesują większości internautów. Siedząc przed ekranami naszych komputerów bez mrugnięcia okiem obśmiejmy więc tych zacofanych ludzi w ich śmiesznych za małych garniturkach. Toż to ciemnota i PiSiorstwo i w ogóle pewnie nawet nie mają w domu Fejsa. Ha ha ha.
"Z kogo się śmiejecie?"
Ten śmiech przychodzi bardzo łatwo. To smutne. Polska przez wojenną zawieruchę i następujące po niej ogromne przepływy ludności została pozbawiona wielu autentycznych lokalnych tradycji, zwyczajów i regionalnych różnorodności. Dzieła dokończyły władze PRL, które nie tylko walczyły z religią, ale i oddolny folklor zastąpiły lansowaną na szczeblu centralnym “oficjalną”, fasadową zupełnie wykładnią “ludowości”. Jej symbolem stała się Cepelia i zespół Mazowsze. Dlaczego więc zamiast cieszyć się z tego, co nam z ludowych tradycji zostało, śmiejemy się?
To samo pytanie stawiałem sobie rok temu, gdy wybuchło powszechne oburzenie wobec piosenki “Koko Euro Spoko” zespołu Jarzębina, która stała się hymnem mistrzostw. “Przecież to WIOCHA, no z czym do ludzi w ogóle? Przyjadą do nas szanowni państwo z “Zachodu” i co sobie pomyślą? Po co im pokazywać ten lud, ten brud, te kurki, świnki, ten Łowicz cały? Pokażmy, że jesteśmy tak nowocześni i eleganccy jak oni”.
Problem polega na tym, że właśnie nie jesteśmy tacy jak oni, bo ów “Zachód” swoich tradycji się nie wstydzi. Opętany kompleksem niższości nie musi nikomu udowadniać, że wyrwał się “z prowincjonalizmu, z biedy, z ciemnogrodu”. I kiedy ci sami, którzy dziś kpią z pielgrzymów z Wejherowa pojadą na zagraniczne wczasy do Meksyku czy Portugalii, to tamtejszymi kolorowymi “Maryjkami” i pogodnym podejściem do religii będą się zachwycać.
“Ach jak pięknie, ach jak kolorowo. Nie to, co ten nasz szary, bury ziemniaczany PGR i te smutne stare pieśni w kościele”. Dziwi więc, że rodzime, ciekawe tradycje są tępione jako “kwintesencja wiochy” i “katolski ciemnogród”. Ale nie chodzi tylko o nasze kompleksy wobec Zachodu. Problem mamy też sami ze sobą.
Wielu z nas uważa, że jego pradziadowie nie mieszkali w krytej strzechą chłopskiej chałupie, tylko w szlacheckim dworze zaczytywali się Wolterem. I w gruncie rzeczy wszyscyśmy szlachta z dziada pradziada. Takie sytuacje, jak reakcja internetu na filmik "Pokłon feretronów" pokazują, jak bardzo mylne to przekonanie. I udowadnia, co tak naprawdę jest “kwintesencją wiochy”. W Polsce. W XXI wieku.