Kenni Larsen (z prawej) doznał wypadku na torze. Po wizycie w polskim szpitalu nie wierzy, że nasz kraj jest w UE.
Kenni Larsen (z prawej) doznał wypadku na torze. Po wizycie w polskim szpitalu nie wierzy, że nasz kraj jest w UE. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

Polska służba zdrowia nie ma dobrej opinii. Wiedzą to wszyscy, a pomimo tego niewiele się zmienia. W piątek w naTemat przedstawiliśmy historię młodej lekarki z Warszawy, która trafiła do pracy w Gorzowie Wielkopolskim. Teraz swoje zdanie przedstawił żużlowiec z Danii, który w czasie zawodów złamał rękę. Opinię, która nie wystawia Polsce najlepszej laurki.

REKLAMA
W piątek poznaliśmy historię doktor Małgorzaty Marczewskiej, która z wyróżnieniem skończyła warszawski Uniwersytet Medyczny i pojechała po specjalizację do Gorzowa Wielkopolskiego.  Na miejscu zastała szereg nieprawidłowości - dyżury bez uprawnień, lekceważenie podejrzenia gwałtu pacjentki, niewyjaśniona śmierci dziecka, mobbing.
Wiele dobrego o polskiej służbie zdrowie nie może również powiedzieć ktoś z zewnątrz – duński żużlowiec Kenni Larsen. Sportowiec reprezentuje barwy Orła Łódź, w meczu z Lubelskim Węglem KMŻ upadł na lubelski tor i złamał rękę. Zawodnik gości został przewieziony do szpitala. To, co zastał na miejscu opisał na swoim profilu na Facebooku.
"To niemożliwe, że Polska jest częścią Unii Europejskiej i nikt w szpitalu nie był mi w stanie powiedzieć, co się dokładnie stało. Byłem właśnie w duńskim szpitalu i poinformowano mnie, że w ciągu trzech dni muszę wykonać operację, bo ręka nie została nawet nastawiona!" - napisał Duńczyk.
Co ciekawe, już po samym spotkaniu działacze łódzkiego Orła mieli spore pretensje do organizatorów zawodów, bo nikt nie był im w stanie dokładnie powiedzieć, do której placówki pojechała karetka z Larsenem. Sam Duńczyk miał też pretensje o sposób leczenia i brak informacji o konieczności przeprowadzenia operacji złamanej ręki. 
Reakcje fanów Duńczyka na wydarzenia z Polski też nie są najlepsze. Ci neutralni życzą mu powodzenia, inny komentują, że „taka jest Polska właśnie” lub ironicznie pytają „czy w Polsce coś funkcjonuje normalnie?”
Dyrekcja szpitala broni się twierdząc, że wszystko zostało zrobione tak jak należy, a przełożony nie może wymagać od lekarzy biegłej znajomości języka duńskiego lub angielskiego.
Źródło: lublin.sport.pl