Audyt w PKP trwa. Jak się okazuje, nie tylko Józef Wilk zarabiał 30 tysięcy miesięcznie praktycznie nie pracując. Inni zarabiali po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Ale to nie jedyne lody, jakie kręcono na kolei. Związkowcy kosztują PKP rocznie 30 milionów złotych. Przez nieprawidłowości zaś spółka straciła ponad 200 milionów.
Niektórzy związkowcy żyli w PKP jak pączki w maśle - wynika z audytu przeprowadzanego w tej firmie. O Józefie Wilku, maszyniście, który zarabiał 30 tysięcy miesięcznie, już informowaliśmy. Teraz okazało się, że nie on jedyny dostaje spore pieniądze.
Interia.pl o związkowcach w PKP
Marek Podskalny, lider NSZZ w PKP Cargo, ma dostawać 15 tys. zł, a Waldemar Latała, szef Federacji Związków Zawodowych Maszynistów Lokomotyw w Wałbrzychu - 12 tys. zł. Łącznie związkowcy kosztują PKP ponad 30 mln zł rocznie, dwa razy więcej niż w KGHM.
Ustawiano też liczne przetargi, dzięki czemu wybrane firmy mogły je wygrać. Największy przekręt tyczył się czyszczenia i mycia wagonów, który opiewał na sumę 200 milionów złotych. Przetarg został zorganizowany w taki sposób, że konkurencja dopiero miesiąc po jego zakończeniu mogła uzyskać certyfikaty, które uprawniały do wystartowania w konkursie. Na dodatek wydawał je szef firmy, która wygrała przetarg. W trakcie audytu opisano także inne nieprawidłowości, jak choćby wysłanie na naprawę wagonów do PESY dwa dni przed ogłoszeniem wyniku przetargu.
Audyt w PKP także wykazał nieprawidłowości przy usługach certyfikacyjnych ISO. Wykonawcy dla spółek PKP ustalali ceny przynajmniej 10 razy wyższe od rynkowych. Dzięki temu wyprowadzono z kolei 27 milionów złotych. Jak podaje Interia.pl, usługi te można było wykonać za 550 tysięcy złotych.
Kolejną metodą na wyprowadzanie pieniędzy były rozbiórki zrujnowanych obiektów należących do firmy. Wykryto to dzięki temu, że w tym roku przeprowadzono jedno postępowanie na zburzenie kilkuset budynków. Koszt? 2,5 miliona złotych. Natomiast w ubiegłym roku kolej zapłaciła za rozbiórkę 350 obiektów 15 milionów. Audyt wciąż sprawdza ile takich postępowań było w ciągu ostatnich lat.
Inną sprawą są zapomniane odnogi PKP. Przez długie lata nikt się nie interesował taką spółką, jak Polskie Koleje Linowe. Dokonana na jesieni 2012 roku kontrola przygotowująca do prywatyzacji PKL wykazała nieprawidłowości przy wynajmowaniu powierzchni handlowych na Kasprowym Wierchu i Krupówkach. O wszystkim decydował prezes Andrzej Laszczyk. Dodać to tego należy, że obiekty najmował firmom powiązanym z członkami swojej rodziny, bez rozeznania cen rynkowych. Laszczyk stracił za to pracę. Jednak tylko na tym się to skończyło. – Zawiadomienia do prokuratury w tym przypadku nie było, bo nikt nie złamał prawa. Nepotyzm to zagadnienie etyki biznesu - przyznał Jakub Karnowski, prezes PKP.
Nieprawidłowości, jakie wykazuje audyt, odkryto w ostatnim roku. Dzięki temu zaoszczędzono 200 mln złotych, ale wydatki spółki i tak są liczone w miliardach. Trzeba jednak dodać, że nikt z powodu tych przekrętów nie trafił za kratki. Na razie CBA, prokuratura i Urząd Zamówień Publicznych prowadzą postępowania wyjaśniające. Mogą minąć lata, zanim sąd się nimi zajmie. Tymczasem audyt w PKP trwa i kolejne afery będą wypływały na powierzchnię.