Liderzy społeczności Żydów w Polsce drenują majątek dawnych gmin żydowskich i czerpią z niego prywatne korzyści. Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich to "idealny rabin do korupcji", a przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Piotr Kadlcik przeszedł na judaizm, by się dorobić – takie, bardzo mocne oskarżenia, znalazły się w najnowszym wydaniu miesięcznika "Forbes". – Jestem wstrząśnięty, musimy bardzo zdecydowanie zareagować, na niedzielę szykujemy oświadczenie – mówi naTemat Kadlcik.
"Wokół spraw związanych z restytucją mienia pożydowskiego powstało fałszywe tabu, wszyscy traktują to jak gorący kartofel. (…) Wystarczy tego chowania głowy w piasek, marnie taka polityczna poprawność o nas świadczy – pisze w swoim felietonie Eryk Stankunowicz, zastępca redaktora naczelnego polskiego "Forbsa". W ten sposób zapowiada materiał o biznesie za kulisami odzyskiwanego przez Żydów majątku.
Spieniężyć dziedzictwo Wnioski ze śledztwa dziennikarza miesięcznika w tej sprawie są szokujące. Wynika z nich, że zwracane gminom żydowskim mienie, warte nawet miliard złotych, zamiast na utrzymanie dziedzictwa Żydów, rozchodzi się w środowisku dwóch organizacji: Związku Wyznaniowych Gmin Żydowskich (ZWGŻ) i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego.
"Kiedy państwo polskie zaczęło oddawać żydowskim organizacjom nasze synagogi i cmentarze, żywiłem nadzieję, że będą się nimi opiekowały, a nie sprzedawały. Myliłem się" – mówi cytowany przez "Forbesa" Jakub Szadaj, założyciel i przewodniczący Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego.
Jak czytamy, tylko w latach 1997-2009 gminy żydowskie odzyskały majątek wart ponad 205 mln zł, a 82 mln zł dostały w ramach rekompensat i odszkodowań (danych za lata 2010-2013 nie ma). Spora jego część, w tym unikalne synagogi, kirkuty, mykwy oraz ubojnie rytualne, została spieniężona. Miesięcznik podaje przykłady takich transakcji:
Mienie do kieszeni
Co się działo dalej z tymi pieniędzmi? Według "Forbesa" trafiały do kieszeni ludzi związanych ze Związkiem Wyznaniowym Gmin Żydowskich i Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego. "Zaawansowaną" metodą drenażu miał być system wynagrodzeń za odzyskiwanie nieruchomości. Wymienione organizacje do działań związanych z odzyskiwaniem mienia zatrudniały prawników, którzy za sukces dostawali grube pieniądze. A ci prawnicy to na przykład… Michał Samet, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Gdańsku czy Alicja Kobus z poznańskiego oddziału ZWGŻ.
Jest też inny sposób, który miesięcznik opisuje na przykładzie Piotra Kadlcika, szefa ZWGŻ. Otóż pieniądze ze sprzedaży majątku trafiały np. do lubelskiej fundacji Chrońmy Cmentarze Żydowskiej, której jest prezesem. Miały być przeznaczone na utrzymanie kirkutów, tyle że dalej są one zaniedbane, a śladu po dotacji nie ma. Z kolei syn Kadlcika, jak zeznał były pracownik Związku, za pieniądze z restytucyjnej kasy miał wyposażyć swój dom.
"Żyd oskarża"
Śledztwo "Forbesa" wsparte jest tekstem Seweryna Aszkenazego, prezesa stowarzyszenia "Beit Warszawa". Bardzo ostro krytykuje on liderów polskiej społeczności żydowskiej. Nazywa rabina Schudricha i Kadlcika "ludźmi, którzy uzurpują sobie prawo do żydowskiego dziedzictwa". O pierwszym pisze, że to "idealny rabin do wspierania korupcji". O drugim: "nie stroni od kieliszka", "przeszedł na judaizm i się dorobił".
Na liście "tych "ludzi" znaleźli się też np. Andrzej Zozula, wiceprzewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, Alicja Kobus, przewodnicząca filii ZWGŻ w Poznaniu i Tadeusz Jakubowicz z Gminy Wyznaniowej żydowskiej w Krakowie.
"Tym, co ich łączy, są pieniądze, ogromne pieniądze, niedostępne dla przeciętnego polskiego Żyda borykającego się z codziennością, potrzebującego być może funduszy na dentystę lub ciepłe ubranie na zimę" – ocenia Aszkenazy.
"Jestem wstrząśnięty. Będzie zdecydowana reakcja"
Co na to sami zainteresowani? "To jest bardzo złe, ale czasem się zdarza. Owszem, niektóre żydowskie nieruchomości zostały sprzedane. Jeśli gdzieś był jakiś opuszczony cmentarz, po którym został tylko kawałek ziemi, co możemy z tym zrobić? Sprzedajemy" – taką wypowiedź Schudricha cytuje "Forbes".
"W wielu przypadkach odzyskujemy nieruchomości zaniedbywane przez dziesięciolecia lub nieruchomości zamienne, niemające nic wspólnego z mieniem przedwojennych gmin żydowskich. Jeśli nie są one częścią żydowskiego dziedzictwa lub nie mogą być odbudowane, w niektórych przypadkach mogą być sprzedane" – broni się w tekście Kadlcik.
A jak reagują już po publikacji tekstu? Schudrich odmówił wypowiedzi, tłumacząc, że na niedzielę wspólnie z Kadlcikiem szykuje oświadczenie. Przewodniczący ZGWŻ powiedział mi zaś: – Trzeba bardzo, bardzo zdecydowanie zareagować. Byłem wstrząśnięty, kiedy to zobaczyłem, najbardziej tym, że tego rodzaju gazeta tego typu materiały publikuje.
Czy informacje z tekstu są nieprawdziwe? – Wolałbym za radą prawników nie mówić dokładnie, co sądzę na temat sprawy. W tej chwili konsultujemy reakcję, sprawa jest przecież bardzo poważna – odpowiedział.
Paweł Jędrzejewski z Forum Żydów Polskich mówi z kolei, że tak poważne zarzuty powinny paść na sali sądowej, a nie w mediach. – Czytając ten tekst pomyślałem, że takie sprawy rozstrzyga się w procesach. Każda inna metoda to nurzanie się w plotkarskich rzeczach. Moim zdaniem oskarżeni w tych artykułach powinni skierować do sądu sprawę o pomówienie – podkreśla.
O komentarz poprosiliśmy też Szewacha Weissa. – Jeszcze jako ambasador Izraela powiedziałem, że nie wtrącam się do ich spraw, szczególnie związanych z majątkiem. Dlatego nie czytałem i nie przeczytam tego artykułu – stwierdził krótko.
Chociaż religia mojżeszowa zakłada nienaruszalność cmentarzy po wieczne czasy, pod młotek trafiały wydzielone z kirkutów działki, jak na przykład w Toruniu, Gliwicach czy Lublinie. Ceny są poukrywane w zbiorowych zestawieniach rocznych ZGWŻ. Gminy spieniężały także elementy żydowskiego dziedzictwa. Chociażby świetnie zachowaną synagogę w Lubrańcu (za 500 tys. zł), neoklasycystyczny szpital w Siedlcach (za 610 tys. zł) czy remontowany przed sprzedażą Bejt Midrasz w Sokołowie Podlaskim (za 100 tys. zł).
"Forbes"
"Jak miliona dolarów w pierwszym roku nie zarobię, to jestem pierdoła" – żartuje Monika Krawczyk, dyrektorka generalna Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, która odzyskuje majątek dawnych gmin żydowskich.