
Przyjaciele oskarżonego o pedofilię księdza Wojciecha Gila twierdzą, że został on "wrobiony" przez mieszkańców wioski na Dominikanie, której był proboszczem – donosi "Newsweek".
REKLAMA
Z relacji cytowanych przez tygodnik znajomych księdza wynika, że duchowny wszedł w konflikt z władzami wioski, a powodem były przestępstwa, jakich mieli się dopuszczać. Dlatego właśnie zaczęli podrzucać ks. Gilowi przedmioty, które mogą być wykorzystane jako dowody przeciwko niemu.
Jak mówił na antenie TVN 24 dziennikarz śledczy Maciej Duda, właśnie taką linię obrony przyjął ks. Gil i taki też wydźwięk będą miały jego zeznania w prokuraturze.
O oskarżeniach wobec polskiego duchownego "Newsweek" szczegółowo pisał tydzień temu. Polski michalita, który pełnił posługę w prowincjonalnym miasteczku Juncalito, miał wymuszać na chłopcach seks analny przystawiając im broń do skroni. Jak mówili rozmówcy dziennikarza tygodnika, nie wszyscy się nawet bronili, bo ks. Gil był jednocześnie szeryfem i Bogiem – groził nie tylko pistoletem, ale także klątwą.
Przedstawiciele dominikańskiej Polonii sugerowali jednak, że duchowny wszedł w drogę mafii. Ta żyje z handlu narkotykami, a ksiądz robił wiele dobrego dla młodzieży, m.in. uczył ich samoobrony i ratownictwa.
Źródło: "Newsweek", tvn24.pl
